…i nie zmienia się nic, dalej trzeba żyć!

Po maratonie zrobiłem sobie 4 dni zupełnej laby biegowej. Nie zrobiłem ani jednego kilometra, ani pół przysiadu i ani metra przyspieszenia. Leniuchowałem, obijałem się, jadłem paskudne paskudztwa i dobrze mi z tym było. Oprócz odpoczynku fizycznego musiałem również odpocząć psychicznie od biegowej strony życia, bo od prywatnej jeszcze długo nie odsapnę a wszystko to jest związane z przeprowadzką i innymi zagmatwanymi sprawami. Przez te kilka dni kombinowałem usilnie, co tu dalej począć ze sobą. Z jednej strony ciężko mi rzucić maraton i odpuścić mocne, długie, żmudne maratońskie treningi do których od ładnych paru lat się przyzwyczaiłem, ale z drugiej strony chcę spróbować czegoś nowego. Postanowiłem po raz kolejny przestawić trening o 180 stopni… i zaryzykować w części biegowej oczywiście. To, że idę w triathlon jest oczywiste. Tu wielkiej filozofii nie ma. Start docelowy chcę zaliczyć w Sierakowie na dystansie 1/2 IM – taka jest na dzień dzisiejszy filozofia, co wyjdzie… zobaczę, czy wystartuję w IM? Usilnie nad tym myślę, Kalmar odpłynął, kilka europejskich imprez również ale w gruncie rzeczy nie widzi mi się wydawanie około 400 – 500 euro za opłatę startową. To chyba przeważa na dzień dzisiejszy i wyklucza start w pełnym IM. Kolejna opcja jest taka, że startuję w czerwcu w 1/2 IM i poprawiam to we wrześniu w Borównie. Opcja numer 3… 1/2 IM w Sierakowie a w październiku maraton gdzieś w Europie i na dzień dzisiejszy jest to Porto. To lato i jesień i główne imprezy. Co po drodze? Coś w zimę, czyli 15.12 GPX Sztumu, 16.12 Bieg Charytatywny na 10 km w Kępinie „Dla Moniki”, który organizujemy z przyjaciółmi, ale o tym niebawem. Dalej w styczniu i lutym kolejne biegi z cyklu GPX w Sztumie i morze w marcu półmaraton w Pradze, ale to na dzień dzisiejszy również stoi pod dużym znakiem zapytania… Tak to wszystko w telegraficznym skrócie wygląda. Jak będzie wyglądał mój trening… no właśnie, tu zawarta jest najciekawsza kwestia. Planuję w tygodniu biegać 4 razy… góra 5. Do tego 3 razy pływalnia i 2 – 3 razy rower, na początku trenażer potem zobaczymy. Może zainwestuję w górala, jak nie to będę w domu mielił kilometry a jak pogoda pozwoli to gdzieś na szosie… Co z tego wyjdzie? Nie wiem. Ciekawi mnie jak będę biegał realizując 4 ro dniowy cykl treningowy pod kątem biegu. Mam pewien układ i schemat o którym myślałem od dawna i myślę, że czas na jego realizację… no risk – no fun.  Do wody chcę wejść w najbliższy wtorek… coś czuję, że może być ciężko, ale co tam… Co w tym tygodniu? Wczoraj biegałem z Iwoną, zrobiliśmy 8km po 6’19/km, było dziwnie… ale fajnie. Dziś biegałem w Gdyni w Parkrunie, czyli 5km po Bulwarze. To był bardzo dziwny bieg… rozpoczęliśmy bardzo wolno i spokojnie, pierwszy km 3’47… czyli w spokojnym II zakresie. Na kolejnych km lekko przyspieszyłem i trzymałem 3’30/km, całą piątkę zrobiłem w 17’47, czyli w tempie wolniejszym niż to, które uzyskałem 6 dni temu w maratonie we Frankfurcie. Jutro kolejne nieco szybsze bieganie w ramach imprezy Gdańsk Biega a od poniedziałku spokojne, tym razem aktywne roztrenowanie biegowe, chociaż nie wiem, jak to wytrzymam…

 

…i nie zmienia się nic, dalej trzeba żyć!

 

 

2012-11-03T10:50:55+01:0003/11/2012|Różne|

Tytuł