…spokojnie, to tylko maraton!

Tak, tak, spokojnie, to tylko maraton, nic strasznego, to jedyne 42,195km, czyli lekko ponad dwie i pół godziny mocnego biegania. Pełen luz, szczególnie jak jest to dwudziesty drugi albo dwudziesty trzeci maraton w nogach. Generalnie nie robi to na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, jak jeszcze kilka lat temu i podchodzę do tego zupełnie inaczej, oczywiście dalej z pokorą i pewnym dystansem, ale… najbliższy maraton, w którym wystartuję 16 listopada będzie inny. Raz, że będzie w tropikach, chociaż start jest o 2 w nocy, dwa że podróż zajmie mi dobę a trzy, że nie mam w nogach tyle kilometrów, ile bym chciał a to można odczuć  to dość mocno.

1379951_780947505281732_2268236846584089047_n

Przeglądałem ostatnio dzienniczek treningowy na GC i okazało się, że jednak coś tam biegałem, chociaż nie jest to, co bym chciał ale zawsze jest i tym się pocieszam a może usprawiedliwiam? Nie wiem.

Czerwiec – 320 km, lipiec – 450 km, sierpień – 320 km + 143 km na rowerze, wrzesień – 262 km + 146 km na rowerze, październik – 362 km + 241 km na rowerze, więc szału nie ma, szczególnie że w BPS ie do maratonu miesięcznie biegałem + 650 km… Pozytywne w tym wszystkim jest to, że noga się kręci, parametry są bardzo dobre a samopoczucie w trakcie treningów również można śmiało powiedzieć, że jest OK, szczególnie z perspektywy minionego tygodnia, w którym zrobiłem 132 km.

Nie był to lekki tydzień, szczególnie że jeszcze trochę czułem niedawno biegany półmaraton, a trzeba było przerobić kilka mocnych akcentów. We wtorek biegałem 18 km akcent w tym 16 km po 3’55 z bardzo mocno zaciągniętym hamulcem ręcznym + 2 km  w 3’36 i 3’41/km. Zakwaszenie wyniosło 2,0 mmol/l więc było bardzo dobrze. Dzień później na dwusetkach noga kręciła się jak nigdy, odcinki na dużym luzie biegałem po 3’05 – 10/km a na kilku rozpędziłem się poniżej 3′ /km. Niby to tylko 200 metrowy odcinek, ale zawsze… Dobrze czułem się również na tysiączkach, które biegałem w iście rekreacyjnym tempie po po 3’45 – 40 + dwa ostatnie 3’30 i 35. Noga szła. te treningi to jednak tylko przedsmak i preludium tego, co czekało mnie w niedzielę, szczególnie po sobotnim obżarstwie u Teściów w Malborku, gdzie nie oszczędzałem żołądka. Na niedzielę zaplanowaną miałem 30 stkę z narastającą prędkością. Ostatni tak długi trening biegałem 17 sierpnia, więc lekko się go obawiałem.

 

 
Ten trening biegałem w lesie na lekkich góreczkach, chociaż kilka z nich dość mocno dało mi w kość, ale na zawodach też lekko nie będzie, więc trzeba było poczuć ten smaczek kiedy serducho pracuje na bardzo wysokich obrotach, nogi są zmęczone a głowa mówi, żeby nie cisnąć… Myślałem właśnie o tym na ostatnim km, który wyszedł w 3’32 a byłem już naprawdę zmęczony, jednak biegłem coraz szybciej a gęba szczerzyła mi się w dziwnym uśmiechu. Czułem się niczym S&M i to było fajne. Wiedziałem, że przełamałem kolejną barierę po raz n-ty wychodząc ze strefy komfortu.

wysokosc

Cały trening składał się z trzech części. 15 km po około 4’15 – 20 i tu było najciężej wstrzelić się w prędkość. otworzyłem oczywiście za szybko bo po 4’05 – 07, dalej od 15 do 25 km po 4’00 – 05, tu było fajnie bo w końcu można było biec z przyzwoitą prędkością a ostatnie 5 km miało być mocniej… wyszło 3’49, 50, 48, 42, 32 czyli elegancko. Oczywiście prędkości szału nie robią, bo po 3’32 biegałem maraton jeszcze nie tak dawno, ale… tu i teraz było dobrze. Szczególnie pozytywnie zaskoczyło mnie moje dieslowskie serducho i restytucja, która spadła o 48 oczek w dół w ciągu minuty. Nogi – rewelacja, żadnej ciężkości, luz i swoboda. Oddechowo – oczywiście ciężej, ale nie ma się co dziwić. Średnia z całego treningu wyszła 4’04 / km a średni puls wyniósł 165, czyli całkiem fajnie. Porównując trening z 17 sierpnia, to ten niedzielny wyszedł lepiej… tam było 4’08/km przy tym samym tętnie. Oczywiście trasa była inna, ale czy lżejsza? Wg mnie nie. 30 stka po ulicy po 4’00 biegana również w sierpniu wyszła na minimalnie niższym tętnie, ale biegałem po szosie… cóż. Nie jest źle. Szkoda, że maraton nie jest rozgrywany w bardziej przyjaznych warunkach atmosferycznych i nie mam w nogach + 500 km bo byłbym spokojny o wynik…

Moc bo­wiem w słabości się doskonali.

 
 

2014-11-03T11:26:16+01:0003/11/2014|Różne|

Tytuł