Hu hu ha 🙂

(– 20 stopni, niedziela rano)

 

…przyszła zima zła a z nią mróz i to nie byle jaki, bo najniższa temperatura, jaką zaobserwowałem własnymi oczętami to – 25 stopni Celsjusza (słownie: minus dwadzieścia pięć), ale to wyjątek. Standardowo jest minus 8-12 stopni, czyli generalnie bez tragedii, da się biegać, nawet nieco mocniejsze treningi, ale trzeba uważać, bo nie ma co szaleć ze zdrowiem.

 

 

Po przebieganym tygodniu, w którym walczyłem z przeziębieniem, kolejny prawie cały odpuściłem. Niestety, szczęście w nieszczęściu, że przy takiej pogodzie siedziałem w domu, rozwaliłem oponę w rowerze i dętkę, ech… Do piątku siedziałem więc w domu, tzn. chodziłem oczywiście do pracy, ale nie trenowałem i wcale dobrze z tym mi nie było.

 

 

Po tej przerwie, zgodnie z moją życiową dewizą „no risk – no fun” w sobotę poleciałem dychę ciągłego na czarno – białej drodze. Było zimno, jakieś – 12 stopni, a nawierzchnia… typowo zimowa, czyli ubity śnieg, pod którym był lód. Początkowo nie miałem koncepcji, jak biegać, gdyż nie było gdzie zaparkować samochodu w żadnym logicznym miejscu.

 

 

Postawiłem więc auto na parkingu na „2” i po 4km rozgrzewki puściłem się… do „8” i do „4”. Założenie było proste – 4’00/km… gdybym przebiegał cały tydzień, byłoby prostsze, niż proste, ale nie w tym wypadku. Szło się jako – tako.

 

 

Trzymałem ~3’58-4’00, ale czułem że oddechowo lekko nie jest, troszku rzeźbiłem w tym śniegu. Całość wyszło mi po 3’58/km ale HRavg… 186, oj wyciągnęło ze mnie trochę zdrowia to przeziębienie, zakwaszenie wyszło 3,4mmol/l czyli nie aż tak dużo, jak myślałem.

 

 
Po ciągłym dotruchtałem 2km i zawinąłem się wygrzać do domu.
 

 

Niedziela zaskoczyła mnie -20 stopniową temperaturą, 20km przy – 20 stopniach, damy radę! Ubrałem się trochę cieplej i ruszyłem na 22km pętelkę, przez las…

 


 
Fotki robiłem na niedzielnym 22km wybieganiu. Rewelacyjne miejsce, polecam każdemu tereny Puszczy Darżlubskiej.  Można biegać i biegać… i biegać.

 

2012-02-07T08:21:52+01:0007/02/2012|Różne|