Cały czas nie wiem, w którym miejscu jestem i jak mam określić swoją formę, czy bezformie. Wiem, że brakuje mi kilometrów w nogach, ale wydolnściowo i prędkościowo nie jest źle, powiem że jest nawet średnio dobrze, chociaż nie chcę zapeszać…
W ubiegłym tygodniu jednak nie zrealizowałem w 100% tego, co chciałem, odpuściłem w niedzielę drugi trening na pływalni, bo trochę mocno – może i za mocno z rana pobiegłem tempo. W każdym razie w sobotę zaryzykowałem i zrobiłem niecałe 60′ na góralu – masakra, laczki jak w traktorze i trzeba kręcić… cóż, życie. Po rowerze od razu bieg i tu uwaga… no risk no fun… 3km rozbiegania + 10 x 100m podbieg + 3km rozbiegania a wieczorkiem spokojnie, delikatnie wodnie… dwójeczka w 50min bez stresu i spinki. To była sobota, a co z niedzielą… Realizowaliśmy z grupą ostatni trening przygotowujący do Orlen Warsaw Marathon, gdzie do przerobienia był jeden z fajniejszych treningów, które stosuję na „chwilę przed startem”, czyli 3 serie: 2km przerwa 2′ + 1km przerwa 2’… Biegaliśmy na dobrze znanej drodze wzdłuż torów, częściowo po płytach jumba, częściowo po leśnej drodze z niewielkimi kałużami. Tragedii nie było, 1km w górę + 1km w dół… a w przypadku tysiączków 500 + 500. Planowałem biegać dwójki po 7’10 a tysiączki po 3’30… życie jednak bardzo szybko zweryfikowało plany…
7:03… mocno, ale OK, 3:27… 6:56, 3:24, 7:01 i 3:22…Jakby popatrzeć na to, że na dwójkach miałem nawrót o 180 stopni w miejscu, musiałem ominąć szlaban bardzo wąskim przesmykiem i pokonać kilka kałuż, to jak na moje oko, należałoby odjąć hmmm… 3-4″… Nie wiem, co z tego wyjdzie. Nie czułem się aż tak wycięty, czułem lekkie mięśniowe zmęczenie, ale było znośnie. Kolejny akcencik to dzisiejsze BNP – 10km. Rozgrzewka 4,5km – dycha i 4,5km trucht. Biegało się dziwnie. Miałem małą rewolucję żołądkową, więc nie było zbytniego komfortu, pogoda była upalna + 18 stopni i wiało…
hmmm… było OK. Jutro muszę się jeszcz lekko skatować zabawą biegową na TPKowskich górkach i kolejny trening, na który wyjdę będzie dopiero hmmm…. w poniedziałek, albo we wtorek a w niedzielę 28.04 pierwszy start w tym roku. Liczę po cichu na < 35′, ale różnie to bywa. Meta zweryfikuje wszystko.
…a jako o mecie mowa, to wielkie GRATULACJE, dla dwójki moich ścigaczy! Grzesiek w Łodzi w maratonie przeskoczył z 3:24:29 na 3:06:06 a Maciek na swoje PB na 10km poprawił o 26 sekund, które od dziś wynosi 42:06. Andrzej, mój serdeczny znajomy w Rotterdamie pokazał nie jednemu młodziakowi, jak się biega i linię mety przekroczył z czasem 2:52:28 i wygrał swoją kategorię wiekową… M 60 !!! RESPECT !!!