W sobotę startowąłem w moich czwartych zawodach triathlonowych w Gdańsku. Tym razem trajlon rozgrywany był na dystansie 1/10 IM, czyli do pokonania było 380m wpław, 18km na rowerku (MTB) i 4,2km biegiem. Formuła świetna dla początkujących i tych nieco zaawansowanych, dystans w sam raz dla każdego, kto chciałby rozpocząć swoją przygodę z tri.
Oprócz aspekty sportowego, zawody były idealnym miejscem na spotkanie się ze starymi piernikami, czyli ekipą, z którą kiedyś podbijaliśmy wielki biegowy świat, czyli z Binczusiem i Adasiem, załogą nie do wycięcia. Pogoda była świetna, mocno wiało, była duża fala, więc zapowiadało się ciekawie i nieco hardcorowo. Trasa pływacka prowadziła z plaży wzdłuż mola w Brzeźnie, co stanowiło bardzo prosty element nawigacyjny, chociaż przy tej wysokości fali, dla niektórych stanowiło to nielada wyzwanie.
Jak widać na załączonym obrazku, działo się a fala odbojowa, skutecznie sprawiała nielada zamieszanie. Sam start nie wyszedł mi tak, jak chciałem. Raz, że sygnał nie był zbyt czytelny i w momencie kiedy część osób stała i rozmawiała na brzegu, kilka osób ruszyła mocno przed siebie… ja również miałem lekko opóźniony zapłon, ale jakoś wgramoliłem się w morską odchłań. Początek był ciężki. Miałem problemy, żeby zacząć płynąć, gdyż fale skutecznie uniemożliwiały mi to zadanie. Po kilkudziesięciu metrach w końcu udało się płynąć. Oczywiście było ciasno, ale ostro parłem do przodu i co mnie bardzo cieszy, nie miałem problemów z nawigacją. Wszystkie boje łykałem jak należy, prawym ramieniem. Po okrążeniu mola, obrałem kurs na plażę i na bramę Radia Gdańsk, włączyłem nogi i dzida… Z wody wyszedłem na 7. pozycji !!!
…lekko się wyciąłem w wodzie, ale nie było obijania się. Wiedziałem, że na rowerze mam najwięcej do stracenia a na 4,2km biegu niewielę nadrobię. Trzeba było pójść za ciosem. Dobiegłem do strefy zmian, która chyba jest jedną z moich słabyc stron i zacząłem się gramolić. Piankę co prawda zrzuciłem szybko, ale zanim założyłem skarpetki – a co tam, hełm, numer, buty rowerowe, minęło sporo czasu. W T2 spędziłem prawie 90 sekund… masakra.
…totalna amatorszczyzna. Trzeba ten element poprawić na przyszłość. Odpaliłem bajka i ruszyłem… trasa składała sie z 3 okrążeń po 6km każde. Nawierzchnia różna, szuter, polbruk, chodnik, ulica, Galeria Przymorze. Tak, jechało się przez centrum handlowe, do którego trzeba było wjechać przez wąskie drzwi, te obrotowe niestety nie działały. Dodatkowym utrudnieniem było miliardy zakrętów, więc z mojej perspektywy wyglądało to tak… dzida… stop, zakręt, ruszyła maszyna… dzida… stop… itp. itd. Typowy interwał.
Oczywiście nie muszę mówić, że na rowerze wiele osób mnie mijało… cóż, takie życie, w każdym razie jednak, jak to kolega stwierdził, „poprawiłeś rower, ciężko było Ciebie dojechać”, więc coś się ruszyło. Walczyłem ile mogłem, lekko nie było a śr/km wyszła bardzo blisko 30km/h, co przy takiej pozawijanej trasie stanowi jak na mój gust bardzo dobry wynik. Teraz wystarczyło tylko dokręcić do strefy zmian, założyc buty biegowe i przydusić 4,2km.
Oczywiście po zejściu z roweru do strefy zmian biegłem w butach kolarskich, ale dałem radę. T2 poszła całkiem całkiem i po chwili mogłem biec. Pierwsze 500-600m to dwa kołki, które trzeba było rozbujać, ale co chwilę mijałem kolejnych zawodników. Było dobrze. Wiedziałem, że idę mocno, ale nie żyłowałem na maxa. Po drodze kolega krzyknął mi, że do 3-go mam około 1:30, więc na 4,2km to strata nie do odrobienia. Na ostatnim km doszedłem 4 go zawodnika, który starał się przytrzymać mnie, ale udało się odeprzeć jego atak i polecieć dalej swoje…
Wiedziałem, że biegne na 4.pozycji, co uważam za spory sukces. Oczywiście w tych zawodach nie startowali czołowi polscy triathloniści, ale uważam, że dobrze zrealizowałem założenia treningowe, gdyż w taki a nie inny sposób podszedłem do tego startu.
Całość zajęła mi 1 godzinę, 1 minutę i 17 sekund. Odcinek pływacki zajął mi 6 minut i 56 sekund (1:39/100m), T1 – 1:28, rower – 37:33 (28,7km/h), T2 – 49″, bieg – 14 minut i 31 sekund (3’27/km). Czasy w nawiasach są przybliżone, gdyż niestety Garmina przez przypadek wyłączyłem i nie mam danych, więc wyniki spisałem ze strony organizatora.
To były dobre zawody, do których jednak przystąpiłem na bardzo dużym zmęczeniu treningowym, ale o tym niebawem… bo jest o czym pisać.
„NIE WAŻNE JAK WOLNO ROBISZ POSTĘPY, BO I TAK JESTEŚ O KROK DALEJ NIŻ CI, KTÓRZY SIEDZĄ NA D**** I NARZEKAJĄ”