Może Ameryki nie odkryłem i dla większości jest to jasne jak słońce, ale warto przypomnieć, szczególnie w okresie zimowym, czym jest siła biegowa i z czym właściwie to się je. Niby „oczywista oczywistość”, ale niestety mało kto z zawodników, biegaczy, amatorów wykorzystuje wszystkie zalety tego środka treningowego. W środowisku słychać różne opinie na temat SB (nie mylić ze służbą bezpieczeństwa), że nie trzeba, że można inaczej, że po co, że wcale nie oddaje tego, co powinna, że to stara szkoła, że na świecie się nie stosuje, że, że, że… OK. Ilu biegaczy, ilu trenerów, tyle opinii, zdań i pomysłów, ale ja zawsze byłem zdania, że wszystko należy przećwiczyć na sobie i wtedy dopiero można powiedzieć, że coś działa lub nie działa. W ubiegłym roku, trenując do 1/2IM odpuściłem ten element w 100%, siłę robiłem na rowerze, więc byłem święcie przekonany, że to wystarczy. Nie wystarczyło. Przekonałem się o tym doskonale podczas startu w półmaratonie w Wałbrzychu, kiedy na górach najnormalniej na świecie padałem na cycki a każdy trening, w lesie, podczas którego zaliczałem premie górskie kosztował mnie wiele sił… Podobnie było z przejściem w trening tempowy, kiedy ciężki było rozkręcić kopyta i wejść w prędkość, która satysfakcjonowałaby mnie. Zacząłem realizować swój sprawdzony zestaw siły, czyli podbiegi – docelowo 10 x 300m oraz siła zróżnicowana na moim stałym zestawie czyli 2 serie po 5 ćwiczeń na odcinku 100m zakończonych 100m wybiegiem… Zatrybiło po kilku tygodniach i zacząłem w końcu biegać, jak kiedyś. Dobra siła nie jest zła…
W temacie SB, zapraszam do mojego krótkiego artykułu, znajdującego się na portalu ZapytajTrenera.pl