W sobotę pierwsze wiosenne ścigańsko i jestem mega ciekaw ile uda mi się pobiec. To wielka zagadka, w sumie jak zawsze na wiosnę… Po starcie kontrolnym w Kołobrzegu, gdzie biegałem ze średnią na km około 3’31 w paskudnych warunkach pogodowych doszedłem do wniosku, że połówka po 3’30/km nie powinna stanowić większego problemu i powinienem spokojnie pobiec w okolicy 1:13:XX, ale to w gruncie rzeczy mnie nie satysfakcjonuje. Jeden trzynaście biegałem wiele razy, podobnie jak jeden dwanaście, czy jeden czternaście. Jeden jedenaście pobiegłem raz w 2010 roku, będąc naprawdę w mega formie przed Berlinem, po obozie w Szklarskiej, gdzie przerobiłem bardzo dużą robotę. Teraz jestem w zupełnie innym treningu, zupełnie inaczej biegam i znów mój trening jest przekręcony o 180 stopni w stosunku do lat 2011, 12, 13… ale jest * odpukać / wypluć (* właściwe zaznaczyć) dobrze.
Noga się kręci i biega mi się bardzo luźno i swobodnie, rozbiegania choćbym nie wiem, jak wolno przemieszczał się do przodu wychodzą po 4’35 – 30/km i nie ważne czy to 10, 15 czy 25 km… akcenty również, wychodzą całkiem, całkiem sympatycznie aż boję się myśleć co to może znaczyć. Oczywiście meta zweryfikuje wszystko i wszystko wyjdzie w praniu, ale grunt to dobra motywacja i dobre nastawienie się na starcie.
W piątek biegałem cztery razy 2 km na wahadełku – 1 km – 1 km, gdzie prędkość miała zawierać się w widełkach 3’30 – 3’25/km, niby wolno niby mało, ale całkiem całkiem wymagające bieganie. Pierwsza dwójeczka równo, jak zegarku 6’50, druga… 6’50, trzecia, 6:44, czwarta 6’45 na wielkim luzie z mocnym zaciąganiem hamulca ręcznego. Prędkości prędkościami, ale co wyprawiał mój laktometr, woła o pomstę do nieba… (żart)… Pierwsza dwójeczka i co? 3,1 mmol/l ! Jeszcze nie dawno biegałem tak II zakres… Druga dwójeczka i … 2,6 mmol/l – WTF? Trzecia dwójeczka i… coś drgnęło heh, czyli zaobserwowałem wzrost mleczanów, który wyniósł aż… 3,7 mmol/l… OMG… i ostatnia 4,0 mmol/l… Dziwny jest ten świat… bądź tu mądry… Ktoś by pewnie stwierdził „opierdzielałeś się chłopie!” … i to tyle w temacie. W każdym razie w sobotę meta zweryfikuje wszystko…
Będę celował w 1:12…
W weekend odbyło się kilka dużych imprez, na których startowali moi podopieczni, którzy przygotowywali się zarówno do tego startu, jak i do wiosennych maratonów, które lada dzień rozpoczną się w naszym kraju. W Sosnowcu odbyła się „Harpagańska Dycha” i tam Daniel nabiegał nowe PB = 43:31. W stolicy na Półmaratonie Warszawskim (czasy netto) startowali: Bartek:1:20:11(PB), Andrzej:1:23:11(PB), Adam:1:23:08 (PB), Tomek:1:23:32 (PB), Darek:1:32:09, Wojtek: 1:35:06 (PB), Marcin:1:47:56 (debiut). W Berlinie Nikolaos: 1:37:15 (PB). GRATULACJE dla wszystkich !!!
Na orlenowym treningu moja grupka biegała ostatni mocny, tempowy akcent przed OWM 2014, było to BNP w formie 4 km w tempie maratonu + 3 km 2 tempie półmaratonu + 2 km w tempie dychy i 1 km w tempie… bardzo mocnym albo jeszcze mocniejszym. Było mocno i szybko, ale wszyscy wykonali założenie z uśmiechem na twarzach, chociaż ostatni km biegany prawie w maxa, był bardzo wyczerpujący i kosztował wiele energii.
SZOŁ MAST GOŁ ON !!!