…i w sumie mógłbym na tym zakończyć dzisiejszy wpis. Kinvara POWER i wszystko w temacie. Moja chwilowa fascynacja boostami skończyła się w momencie założenia piątej wersji Kinvary na swoje giczały i zrobienia w niej dwunastki ciągłego. Trening sam w sobie niby lekki i bezproblemowy, noga kręciła się, luz był, wiało jak zawsze w twarz i było dość ciepło, całość wyszła w 43:43, czyli dość podobnie, jak poprzednio, samopoczucie również było całkiem całkiem sympatyczne, ale cyferki były mocno podwyższone. Grubo się podkwasiłem i lekko ujechałem. Nie wiem, czy to wina porządnej siły, którą wykonywałem dzień wcześniej, czy czegoś innego, ale tak to jest z mleczanami, zresztą tak samo jest z tętnem, że milion różnych czynników ma na nie wpływ… „czucie i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko” …więc jak się czułem, tak biegałem.
Kolejny „kinvarowy” akcent miał miejsce w piątek, na … imprezie „Zarządu” albo raczej „Komisji Wycieczkowej” , podczas której świętowaliśmy przebiegnięcie 31 km przez Iwonę, więc było smacznie i przyjemnie.
Jak już jestem przy tym temacie, czyli (na)turystyki maratońskiej, to niestety nasz grudniowy wyjazd do Szanghaju na maraton trafił przysłowiowy szlag. Chińczyki zmieniły termin biegu przesuwając go z grudnia na listopad, więc niestety… obowiązki zawodowe i organizacja Biegu Niepodległości stały się priorytetem i wszem i wobec mogę oznajmić, że Bieg Niepodległości odbędzie się zgodnie z planem, czyli 11 listopada… szkoda, bo miałem nadzieję połazić po murze chińskim, przejechać się szybkim ciapągiem a tu co… przyjdzie mi biec maraton w Bangkoku i wylegiwać się na tajskiej plaży. W momencie kiedy plan „Chiny” padł powstał momentalnie plan „Tajlandia”, tak więc przyjdzie się zmierzyć z królewskim dystansem w stolicy Tajlandii i to w listopadzie i czeka mnie bieganie w duchocie, olbrzymiej wilgotności i przy temperaturze pod 30 kresek na plusie… dobrze, że start jest w nocy.
Wracając jednak do tematu Kinvarowego, w niedzielę miałem kolejną przyjemność biegania, tym razem bardzo mocnego, w moich niebieskich wyścigowych papciach. Do zrealizowania był trening 3 x 3 km + 1 km, wszystko bardzo mocno (jak dla mnie). Trójki z założenia miały wychodzić w przedziale 10:30 – 10:00 a tysiączek… mocniej. Biegałem na wahadle 1,5 km – 1,5 km na którym znajdował się lekki 500 m podbieg, czyli de facto na niezbyt lekkiej, łatwej i przyjemnej trasie, ale na zawodach też nie będzie lekko. Powiem szczerze, że nieźle się ujechałem, może mięśniowo było całkiem ok, ale oddechowo lekko nie było. Trójki wyszły odpowiednio w 10:18, 10:12 i 10:11 a ostatni tysiączek w 3:08. Teoretyzując i patrząc czysto hipotetycznie, to gdyby odcinek był w miarę płaski, nie byłoby nawrotu o 180 stopni, urwałbym z każdej trójki po około 3 – 5 sekund, czyli nie jest aż tak źle.
W sobotę kolejny start, tym razem dookoła klatki z tygrysami, czyli Bieg Zoo na dystansie około 10 km z dość sporym przewyższeniem. Będzie więc się można bardzo mocno zmęczyć.
Zamykając temat Kinvary i wszystkiego co w związku z tym, to przyszła do mnie paczka z nagrodami, które w końcu udało mi się zamówić (dzięki Piotr) za zajęcie trzeciego miejsca w Półmaratonie w Grudziądzu. Co zamówiłem… to było chyba bardzo łatwe pytanie…
…odpowiedź brzmi: Kinvara 4 (piątej edycji oficjalnie w Polsce jeszcze nie ma) i wiadro Vitargo, a w temacie moich ostatnich startowych niepowodzeń prezentuję wszem i wobec poniższy cytat: