Żeby tradycji stało się zadość, po raz czwarty z rzędu miałem przyjemność wzięcia udziału w Biegu Filmowym w Wałczu, podczas którego rozegrane zostały Mistrzostwa Polski BiegamBoLubię. Impreza bardzo przyjemna i klimatyczna rozgrywana na trasie wiodącej leśnymi ścieżkami wokół jeziora Raduń.
Do Wałcza wyjechałem w sobotę przed południem i spędziłem przemiłe 4 godziny za kółkiem bez klimy, niestety mam małą usterkę która ciągnie się już dość długo a nie mam czasu oddać auta na dzień do mechanika, ale cóż, biała strzała WRC LPG też klimy nie miała i dawała radę, chłopaki nie płaczą! Po kilku godzinach dokulałem się na miejsce, odebrałem numer startowy i obrałem kierunek hotel. Po drodze spotkałem znajomych Sebastiana Chmarę, Pawła Januszewskiego i Wasyliszka, ze swoimi dzieciakami i ich znajomymi, więc nie obyło się bez kilku fotek.
W hotelu, w którym byliśmy zameldowani spotkałem ekipę z Torunia, czyli Andżelikę, Agnieszkę oraz Bartka i po krótkim odpoczynku pojechaliśmy na start, który zaplanowany był na godzinę 19:00 z Placu Wolności. Było gorąco, duszno i parno… około 30 kresek na plusie.
Po krótkiej rozgrzewce biegowej oraz gimnastyce, którą starałem się wykonać w jak najbardziej osłoniętym i zacienionym miejscu udałem się na start, gdzie kręciło się sporo znajomych. Z mocnych zawodników był Tomek Grycko, Rafał Wójcik, Łukasz Wirkus, kilku Ukraińców, Bartek więc wiedziałem, że nie ma szans wejść w pulę i pozostaje walczyć o miejsce w kategorii wiekowej w MP BBL, co i tak wiązało się z bardzo mocnym biegiem, gdyż kandydatów na podium było trzech. Rafał, Bartek i ja a w tym momencie oboje byli w znacznie lepszej dyspozycji niż ja.
„…przepraszam a Pan jest kimś sławnym?” – tak, jedna z miłych Pań skomentowała sytuację, kiedy Wasyl krzyknął, żebym podłączył się do grupowego zdjęcia
Z Rafałem Wójcikiem i Tomkiem Czubakiem (44,62 – 400m RP)
…pojechali…
Biegło się całkiem, całkiem. Mięśniowo nie było źle, ale gorzej czułem się oddechowo i wydolnościowo. Oczywiście nie patrzyłem na zegarek, tylko ciągnąłem ile prądu w nogach. Biegliśmy we trójkę, przed nami na horyzoncie Bartek, więc plan był taki, żeby się nie dać rywalom i dogonić Bartka. Taka prosta taktyka powodowała, że nie mogłem, nawet jakbym chciał, zwolnić a musiałem cały czas gonić.
Przed 5km zawodnik w żółtej koszulce niestety mi uciekł, nie dałem rady go utrzymać, a kolega ubrany na szaro próbował kilka razy mi uciec. Całe szczęście nie dał rady. Na 5km złapałem 17:29, czyli szedłem po 3:30/km a czułem się jakbym biegł po 3:15… zipałem, jak lokomotywa, chociaż nogi kręciły się bez większego problemu. Bartek uciekał, myślę że w pewnej chwili nawet lekko osłabł, ale i tak go nie dogoniłem, tym samym załapałem się na trzecie miejsce w MP BBL.
Na mecie zameldowałem się z czasem 35:01, czyli w stosunku do ubiegłego roku pobiegłem o 43 sekundy szybciej. Lekko nie było, ale lekko nie miało być. Ostro się zmęczyłem i o to generalnie chodziło. Ciężki tydzień, bardzo duże obciążenia i bardzo mocny bodziec w postaci startu. To było to o co chodziło!
Po biegu udaliśmy się na klubową imprezkę do leśniczówki – Morzycówka, gdzie przy grillowanym kurczaczku i przy izotonikach dyskutowaliśmy do późna na różne tematy. Do hotelu wróciłem przed pierwszą a 8 godzin później byłem już na 22km rozbieganiu po wałeckich lasach, więc poniżej kilka fotek, w tym „słit focie” z niedzielnego rozbiegania.
To był bardzo udany i owocny weekend, z którego jestem mega zadowolony. Za rok, jeżeli nic niespodziewanego się nie wydarzy wpisuję datę do swojego kalendarza startów i z przyjemnością znów w Wałczu na Biegu Filmowym wystartuję.