„W związku z wyłączeniem z ruchu drogowego Mostu Łazienkowskiego na skutek pożaru możliwość przeprawy na prawobrzeżną stronę m.st. Warszawy dla uczestników indywidualnych oraz objazdy dla komunikacji zbiorowej zostały skierowane na Most Poniatowskiego. W związku z powyższym nie jest możliwe wyłączenie na potrzeby imprezy Mostu ks. J. Poniatowskiego oraz ulic w bezpośrednim położeniu obu wyżej wymienionych mostów”. źródło www.polmaratonwarszawski.pl
Współczuję Orgom imprez, którzy przez delikatnie mówiąc awarię Mostu Łazienkowskiego stanęli przed faktem dokonanym i na gwałt musieli kombinować, jak zmienić trasy swoich imprez. Mam oczywiście na myśli trasę Półmaratonu Warszawskiego oraz Orlen Warsaw Marathon 2015. Problem trasy, szczególnie dla Marka Troniny, organizatora pierwszej wymienionej imprezy oraz jego zespołu stał się tym bardziej gorący, gdyż decyzja o cofnięciu zgody na puszczenie zawodników starą trasą, zapadła na lekko ponad miesiąc przed wystrzałem startera… Co to oznacza dla organizatora? Oznacza to, delikatnie mówiąc stres przez bardzo duże S i nie tylko z powodu, kombinacji alpejskich i wymyślaniu nowej trasy, ale na tym, że czasu jest mniej niż mało a trzeba zrobić między innymi takie manewry, jak: atestacja, co chyba jest najmniejszym problemem, ale ktoś tą atestację musi zrobić, ktoś musi za nią zapłacić, należy złożyć całą papierologię dotycząca zamknięcia ruchu kołowego, znaleźć miejsce, dość duże albo i większe na start, metę, co wiąże się z logistyką, uzyskaniem zgody od miasta czy administratora danego miejsca oraz uzyskać zgody od tych wszystkich instytucji na przeprowadzenie imprezy… a wiadomo jaka jest procedura urzędowa i ile ona trwa. Żeby zamknąć same drogi w trybie nagłym trzeba się kolosalnie nagimnastykować. Oczywiście na papierze można wszystko. Wujek google sam zmajstruje fajną trasę, ale czy wujek google wie co się stanie, jak odetnie się szpital, remizę straży pożarnej czy zablokuje tak kilka ulic, że mieszkańcy będą jeździć w kółko, bo nigdzie nie wyjadą…? Chyba nie. Co z komunikacją miejską? Co z autobusami, tramwajami? Przecież to trzeba przemyśleć i to z głową a nie szybko, szybciej i już…
Czytając fora czy opinie na temat nowych tras na FB żal mi ściska pewną część ciała i mam wielką ochotę wdać się w merytoryczną dyskusję, ale… nie karmić troli i hejterów, bo nie raz przekonałem się, że taka dyskusja nie ma najmniejszego sensu, bo nagle znajdzie się tylu inżynierów ruchu drogowego i specjalistów od zamykania dróg, że … no właśnie.
Gdyby organizatorzy mogli myśleć nad zmiana trasy pół roku czy dłużej, to nie byłoby żądnego problemu, ale miesiąc? To tyle co nic a należy pamiętać, że taki maraton czy półmaraton to jedna z wielu zmian organizacji ruchu drogowego w takim mieście, jakim jest Warszawa. Odnoszę również wrażenie, że takimi manewrami orgowie robią na złość biegaczom i specjalnie tak budują trasę, żeby była ona pod górę, przez pola, po kostce i przez tramwajowiska a najlepiej takimi wąskimi i ciemnymi uliczkami, żeby wszyscy połamali sobie nogi. Ludzie opamiętajcie się. Ochłońcie! Kubeł zimnej głowy na wodę, albo wody na głowę… i jeszcze raz od początku. Od A do Z… a na to wszystko miesiąc… więc szanujcie pracę innych osób, którzy takie imprezy robią nie dla własnego widzimisię, ale dla tych tysięcy biegaczy, którzy niestety z roku na rok są coraz bardziej upierdliwi i roszczeniowi. Kiedyś tego nie było…
Kolejna moja obserwacja, to wpisy zawodników, którzy szukają dziury w całym i już dziś, już teraz twierdzą, że przez zmiany w trasie ich życiówki pójdą się delikatnie mówić… hmmm…. Ciekawe podejście do tematu, ludzi małej wiary. Jak ktoś jest mocny i porządnie trenował do zawodów to ma gaz w nodze i może przycisnąć. Jak się opierdalał i teoretyzował zamiast robić trening, to niech jedzie do Krynicy na dyszkę z górki, chociaż i tam może zabraknąć mu prądu. Wystarczy spojrzeć na wyniki ubiegłorocznego OWM, gdzie czytając fora itp. trasa była bardzo trudna i ciężka…
Moja rada do maruderów. Macie jeszcze chwilę, żeby potrenować, więc do roboty. Nie ma na co czekać i marnować czasu na bezsensowne wpisy. Należy zacisnąć zęby, spiąć pośladki, zrobić porządny biegowy rachunek sumienia i zrobić to, do czego przygotowywało się od kilku miesięcy.