Śpiący w namiocie uczeń zginął podczas ataku niedźwiedzia polarnego na obozowisko w Svalbard w północnej Norwegii w sierpniu 2011 roku. Czterech innych członków wyprawy zostało poważnie rannych, zanim niedźwiedź został zastrzelony.
Szef wyprawy Richard Payne przyznał się do popełnienia błędów. Oświadczył w trakcie prowadzonego śledztwa, że występowały „braki i błędy” w związku ze sprzętem. – źródło rmf24.pl
Grupa sześciu turystów, którzy przybyli na arktyczną wyspę, by podziwiać zaćmienie Słońca, została zaatakowana przez niedźwiedzia polarnego. Jedna z osób musiała zostać przewieziona helikopterem do szpitala. Drapieżnik został zastrzelony, a całą sprawę bada biuro lokalnego gubernatora. – źródło tvn24.pl
To ostatnie, najgłośniejsze ataki niedźwiedzi polarnych na Spitsbergenie, które doskonale pokazują do kogo należy i należała ta ziemia. Jak to mieszkańcy Svalbardu mówią, my tu jesteśmy tylko gośćmi… i to cała prawda. Misiaki tu żyły i żyją a myśmy wdarli się z butami do ich spokojnego świata, więc nie ma co się dziwić, że potrafią się wkurzyć i być agresywne w stosunku do najeźdźców. To proste – jak ładujesz się na moje terytorium i chcesz narzucić mi swoje prawa to nie masz co się dziwić, że ja będę chciał się ciebie pozbyć. Takie są prawa natury i z nimi nie ma co dyskutować bo prędzej czy później dobra karta się może odwrócić i będzie problem…
Na tym filmie całkiem dobrze widać, jak bardzo miś przytulak potrafi się wkurzyć. Tak na marginesie, to podobno po opublikowaniu tego filmu w TV, gubernator Svalbardu dość mocno się wkurzył, chociaż to bardzo delikatne słowo i wytoczył telewizorni proces czy nałożył wysoki mandat za zbyt mocne ingerowanie w świat matki natury. Nie ma co się dziwić. Przyroda na Svalbardzie jest pod ochroną i trzeba o nią bardzo dbać, bo to chyba jedno z ostatnich miejsc w Europie, gdzie jest ona tak czysta i nieskazitelna.
Wracając do miłych, białych niedźwiadków… Taki miś to dość ciekawski i prawie zawsze głodny zwierz. Szczególnie teraz, kiedy robi się coraz cieplej, pola lodowe topnieją, ciężko jest drapnąć jakąś fokę i dobrze się najeść. Głodny miś to zły miś a zły miś to miś wkur***** i to bardzo. A jak miś jest zły, głodny, wku <cenzura> a z natury jeszcze bardzo ciekawski to szuka jedzenia, foki, jagód… ludzi, piesków, reniferów, ptaków, wszystkiego czym można się najeść a taki miś musi dużo zjeść bo jest duży… Jako, że jak wyżej pisałem jest on dość ciekawskim zwierzakiem, to lubi się wypuścić na zwiady i zajrzeć co się dzieje w namiocie, na obozowisku, w śmietniku czy w kuchni… bo tam ładnie pachnie.
źródło: www.spitsbergen-svalbard.com
…i jak widać na załączonym obrazku to nie jest ściema czy bajki dla turystów, ale realia norweskiego życia na tej pięknej i dzikiej wyspie. Będąc pierwszy raz, we wrześniu ubiegłego roku na wyspie byłem dość dobrze oczytany w temacie misiaków, oglądałem filmy, czytałem artykuły, ale podchodziłem do tego z pewnym dystansem. Brałem to jako coś w stylu straszaka na turystów oraz taką zachętę wprowadzającą dreszczyk emocji i niepokoju, który ma sprawić, że będzie strasznie i ekscytująco. Będąc w Pyramiden i słuchając opowieści Saszy, dzierżącym dziarsko karabin, o niedźwiedziu wkradającym się do hotelu i robiącym małą demolkę w kuchni powoli docierało do mnie, że to wcale nie jest tak kolorowo… Kolejny wypad w góry sprowadził mnie już na właściwe tory, kiedy nasz przewodnik po zacumowaniu kajaka, pierwsze co zrobił to załadował broń ostrą amunicją i udzielił kilku lekcji bezpieczeństwa a w drodze powrotnej lekko mnie zrugał, kiedy oddaliłem się kilkanaście metrów dalej… Wiedziałem, że coś jednak w tym jest i nie są to bajki dla turystów.
Wczoraj przekonałem się w 110% jak jest naprawdę. Jechaliśmy w 6 skuterów na wschodnie wybrzeże w poszukiwaniu niedźwiedzi. Po dojechaniu na miejsce zaczęły się poszukiwania, zakończone pełnym sukcesem. Na obszarze kilku km kwadratowych naliczyliśmy 6 misiaków w tym jedną samicę z dwójką młodych. Były one od nas w odległości od około 1 km do około 3 km. Na dłuższym pit stopie, pierwszą czynnością, którą zrobił nasz przewodnik było wyjęcie broni z pokrowca, sprawdzenie i położenie w dogodnym miejscu. Był to niemiecki mauser z 39 roku, na którym germański orzeł dzierżył w szponach swastykę, czyli można powiedzieć że broń była dość wiekowa, ale sprawna i sprawdzona. W komorze znajdowało się 5 naboi a w magazynku 6 kolejnych. Paul wyznaczył nam obszar po którym możemy się poruszać – 20 m 2 i zaznaczył, że pod żadnym względem nie możemy iść, nawet na siku, w kierunku dryfującego lodu… 6 misiaków w odległości około 1 – 3km… w tym matka z młodymi… to chyba wyjaśnia wszystko. Taki samiec dla przykładu waży od 300 do 700 kg i osiąga długość około 2,4 – 3 m! Samica waży około 150 – 300 kg i dochodzi do 2,1 m długości. To duże zwierzaki. Misiaki wolą pływać i pluskać się w zimnej wodzie, łazić po krach, gdyż są one twarde a nie po śniegu, w którym się zapadają, więc w głąb lądu raczej się nie zapuszczają, ale… nie wykluczone, że mogą. Podobno mogą się rozpędzić do 40 km/h oczywiście na dość krótkim dystansie, ale dla przykładu jak prędkość 20 km/h to jest 3’00/km to 40 km/h = … Jak miś jest zły, głodny, ciekawski i zwęszy człowieka to jak go zobaczy i wystartuje za nim szansa na ucieczkę jest marna. Lepiej zwinąć się w kulkę, rozluźnić zwieracze, puścić śmierdzącego bąka i liczyć, że miś ucieknie od smrodu, bo w przeciwnym wypadku staniemy się obiadokolacją. Tak tu faktyczne jest. Ludzie maszerujący z bronią po ulicach to norma. Każdy, kto idzie za miasto ma strzelbę i to dodatkowo nakazuje lokalne prawo.
Oczywiście misia nie można tak sobie zastrzelić. Są procedury co zrobić, jak niedźwiadek się zbliży zbytnio. Mając skuter i widząc zwierza w odległości 200 – 300 m należy dać gaz w maxa i liczyć, że miś ucieknie i nie będzie nas gonił. Jak nie mamy skutera i miś nas zauważy nie ma co biec, bo zacznie nas gonić i … obiadokolacja. Trzeba go odstraszyć. Narobić hałasu, krzyczeć, walić w garnki czy co mamy pod ręką. Należy użyć amunicji hukowej, rakietnic, nie celując jednak w misia, ale strzelając przed niego… nigdy za niego, bo miś się może przestraszyć i ruszyć w naszym kierunku, a wtedy… obiadokolacja… Jak zacznie biec w naszym kierunku to znak, że mamy przerąbane… wtedy należy użyć ostrej amunicji i liczyć na złoty strzał. Zabicie misia to ostateczna ostateczność. Jeżeli to już się stanie wtedy my mamy przekichane. Trzeba wezwać gliny, gubernatora, który przyjedzie a raczej przyleci i zrobi dochodzenie. Jedne z jego pracowników przyodzieje kostium misia i będzie przeprowadzać wizję lokalną, w której to my będziemy musieli udowodnić, że nie mieliśmy innego wyjścia…
unikt, trygt og skapende…
PS. marzy mi się kilkudniowy trekking po Spitsbergenie, spanie pod namiotami i przemierzenie dzikiej tundry…