nawigacja
ZOO zaliczone, Koala Park zaliczony, misie pogłaskane, kangury nakarmione, zakupy u Chińczyków zrobione, Wioska Olimpijska zaliczona, Góry Błękitne zwiedzone, Opera klepnięta. Do pełni szczęscia został jeszcze targ rybny, czyli fish market, oceanarium oraz spacerek nad najpiękniejszymi plażami Australii zwanej przez niektórych Austrią.
Żeby nie było, jeszcze został jeden punkt wycieczki i to punkt kulinarny pod wdzięczną nazwą „Kangaroo Kanga Bangas”, czyli parówki z kangura. Jedyną osobą, która była w stanie (poninę szczegóły dotyczące oskórowania) był Qzyn, który własnoręcznie za pomocą noża,patelni i kija zwanego łyżką… ech… z resztą nie mogę o tym pisać.
parówki
otworzyć
powąchać, czy nie śmierdzą
przeczytać, jak usmażyć
usmażyć NIE ZGODNIE z instrukcją
…wtłuszczyku, pomajtać łyżką
podać na tależ i smacznego !!!
Da się zjeść, powiem więcej, smakują. Parówki z kangura są smaczne i warto takie sobie wciągnąć na śniadanie czy na kolację, jak kto woli. Nam smakowały, Iwona się trochę krzywiła, ale cóż. Po śniadanku ruszyliśmy dalej, w stronę akwarium, gdzie pływały dziwne ryby, pingwiny, krowy morskie i inne morskie i oceaniczne stwory potwory co miały przeróżne otwory. Na mnie największe wrażenie wywarła krowa morska. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego zwierzaka, więc było on dla mnie nie lada atrakcją…
Kocham krowy morskie, podobnie, jak Azjatki. Dziś FB przypomniał mi, że dwa lata temu byłem w Chinach… ech… ale wracając do tych dziwnych stworów. Są to przesympatyczne zwierzaki, aż chciałoby się tam wskoczyć i pokiziać po brzuchu takiego zwierza, ale nie można. Szkoda, cociaż jakby każdy chciał z nim popływać to stwór mógłby mieć w pewnej chwili dosyć…
…no właśnie, więc co taki Dugong musi sobie pomyśleć, jak ktoś mu wjedzie na chatę? WTF? Co to jest ? Hej płaszczka, pociągnij mu z kolca w oko… więc źle się taka wizyta może skończyć. Lepiej nie próbować.
jest i on ! …albo ona, pod ogon nie zaglądałem
Diugoń przybrzeżny, diugoń, dugoń lub piersiopławka (Dugong dugon) – morski ssak zaliczany do rzędu brzegowców, jedyny współcześnie żyjący przedstawiciel rodziny diugoniowatych. Diugonie przybrzeżne są ssakami dużymi, przystosowanymi do życia wodnego i niezdolnymi do poruszania się na lądzie. Dorosłe osobniki osiągają długość rzędu 3 metrów, przy masie ciała około 400 kg. Są roślinożercami, jedzą przez cały dzień i odżywiają się trawą morską. Żyją stadnie w wodach mórz tropikalnych i subtropikalnych − w wodach przybrzeżnych, w lagunach, rzekach i zatokach oraz w szerokiej równi pływowej odsłanianej w czasie odpływu morza. Zamieszkują region indopacyficzny – od wschodnich wybrzeży Afryki i Morza Czerwonego po Australię, Wyspy Marshalla, Wyspy Salomona i Nową Kaledonię.
Populacje diugoni sukcesywnie się zmniejszają. Czerwona księga gatunków zagrożonych zalicza D. dugon do gatunków narażonych na wyginięcie. – źródło, jak zawsze Wikipedia
selfi z Dugongiem
z rekinem i z żoną
rekin od spodu
pingwiny dwa
Było fajnie, miło i sympatycznie. Podobało mi się. Na koniec oczywiście Iwona zagnięła w akcji w szyscy jej szukali po całym akwarium, no ale to tak na marginesie. Połaziliśmy jeszcze po knajpach, bo każdy był głodny i spraniony wrażeń i udaliśmy się na targ rybny – Fish Market. Podobno to jeden z największych taikich targów na świecie. Qzyn im bliżej targu tym bardziej podkręcał tempo… rwał jak szalony, aż w końcu się nam urwał. Jest to całkowicie wytłumaczalne, bo Qzyn mieszka w góach (prawie) a w górach ryb nie ma. Ja mieszkam nad morzem i ryba dla mnie jest taką samą atrakcją jak dla Qzyna wungiel. Na targu rybnym… jak na targu. Waliło rybą. Było tam dodatkowo miliard Azjatów i łaziły pelikany.
Będzie trochę fotek, bo nie wiem, jak się wstawia galerię, więc jak coś, to można zjechać strzałką w dół…
wstęp surowo wzbroniony
taki tamtejszy łabądź
oszczędzę sobie opisów dalej, bo nie wiem co to za stworzenia
Tak więc to w telegraficznym skrócie wyglądało. Takie atrakcje, jak niegdyś na hali targowej w Gdyni czy na plaży w Orłowie, jak rybacy przypływali z flądrą, jednakże warto tam zajrzeć. Można pooglądać rybki, kraby i takie tam inne dziwne dziwadła i oczywiście można posmakować różnych suszi czy takich tam rybnych specyfików. Jest to niewątpliwie atrakcja turystyczna.
Jeżeli żołądek jest pełny, śpiewają ptaki i uśmiechają się ludzie.
– przysłowie (podobno) australijskie