Foto: www.project-on.pl
Jakiś czas temu odebrałem od Pauliny telefon, która donośnym i krzykliwym głosem oznajmiła mi krótko, zwięźle i na temat „Piotruniu, 21 lipca w niedzielę Biegun – bieg z psem” – super pomyślałem. Pomysł mega, bo brałem udział w podobnych imprezach organizowanych w Schronisku dla bezdomnych zwierzą OTOZ Animals w Dąbrówce,i było super, ale do głowy przyszło mi jedno zasadnicze pytanie… „Paulinko, ale skąd ja psa wezmę, na bieg z psem”. Mam dwa koty, ale psa niestety nie posiadam… Paulina nie byłaby sobą, jakby nie skwitowała tego na swój oryginalny sposób… „Mnie na smyczy będziesz miał, lub na szelkach, jak wolisz. No z Dąbrówki, a skąd?!” Więc temat się szybko wyjaśnił i zacząłem odliczać dni do Biegu z Psem na Biegunie.
W tygodniu kiedy miał się odbyć bieg byłem nakręcony, jak mały bączek. Zastanawiałem się, jakiego dzika dostanę, czy będzie to taki zakapior jak Muniek, czy może jakiś mniej wymagający futrzak. Czekałem z niecierpliwością na ten bieg aż w końcu przyszła niedziela. Race Day.
Drużynę a raczej jej trzon stanowiły wspaniałe dziewczyny: Agnieszka, Adriana i Tatiana, które wraz z Arturem stanowiły wspaniałą rodzinę. Mega pozytywnie zakręconą, jak psi merdający na wszystkie strony ogon oraz naładowana energią po sam korek. To właśnie stanowiło o sile naszej drużyny. Jak dodać do tego futrzaki o wdzięcznych imionach: Semko, Fester, Otis i Bojankę to momentalnie stworzyła się mieszanka wybuchowa, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zapowiadała się super niedziela.
Spotkaliśmy się na parkingu w Klifie i tam poznałem super pieseła Festera, z którym miałem wziąć udział w biegu. Fester był cudowny. Bardzo energiczny, ciekawy świata i towarzyski. Prawdziwy super pies i super towarzysz, który w dalszym ciągu, jak pozostałe psiaki, szuka domu.
Po zapoznaniu się pomaszerowaliśmy razem do Adventure Park Kolibki, gdzie odbywały się zawody. Jako, że mieliśmy wcześniej odebrane numery startowe, mogliśmy skoncentrować się na zwiedzaniu okolicy i nawiązywaniu psich znajomości. Łaziliśmy z Festerem po terenie i przyglądaliśmy się startującym w OCR owych zmaganiach zawodnikom. Fester był bardzo ciekawy wszystkiego co się działo dookoła. Zwiedzał, wąchał, merdał ogonem i był bardzo zafascynowany wszystkim, co działo się dookoła. Do tego był bardzo grzeczny i towarzyski.
Foto: www.project-on.pl
Nadeszła godzina startu… Ruszyliśmy jak dzikie dziki w pole najeżone przeszkodami, które razem łapa w łapę musieliśmy pokonać. Fester biegł jak przecinak a ja za nim dysząc jak lokomotywa. Gdybym miał cztery łapy, jak on pewnie bym mu dorównał. Mijaliśmy przeszkodę za przeszkodą, górkę za górką aż przed nami wyrosło wielkie jezioro…
Ja wbiegłem, ale Fester dal po hamulcach… Pewnie pomyślał sobie, chłopie ja do tej brudnej kałuży nie włażę, kąp się sam… z resztą idealnie widać to na zdjęciu. Po chwili namowy jednak udało się go przekonać i popłynęliśmy razem. Fester cisnął jak wodolot do brzegu a ja za nim. Problemem okazało się jednak wyjście na ląd, gdyż brzegi bajora wyłożone były folią i Festerowi ślizgały się łapki. Musiałem go wziąć na ręce, zanurzając się prawie po uszy w wodzie i wypchnąć na bezpieczny brzeg.
Udało się i mogliśmy biec dalej… Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym z wrażenia nie zabłądził i podobno odbiegliśmy na karne okrążenie pod wielką górkę. Po niej dobiegliśmy do kolejnych przeszkód, gdzie trzeba było zmierzyć się z oponami.
Ja dźwigałem a Fester wesoło merdał ogonem i gapił się na mnie swymi psimi oczami. Pewnie w myślach chciał powiedzieć – dawaj Suchy, dawaj, ja chcę biec dalej… ruchy! Jedziemy z koksem, nie ma na co czekać. Biec, biec, biec… Więc pobiegliśmy dalej. Ile sił w łapach.
Po chwili dobiegliśmy do długiego tunelu i tam zaczęły się schody. Fester miał w pamięci przeprawę przez bajoro i nie chciał za nic wejść do środka. Chciał się ewakuować na suchy ląd widząc tunel i płynącą w nim wodę. Musiałem użyć dyplomacji i sztuki perswazji. Usiedliśmy sobie więc razem na brzegu, chwilę pogadaliśmy i w końcu Fester, widząc inne psy, radzące sobie z tunelem, wszedł do środka i zaczął nieśmiało pokonywać kolejne metry. Krok za krokiem aż do końca i jazda przed siebie…
Byliśmy umorusani od łap po ogon, ale mega zadowoleni i mijaliśmy kolejnych biegaczy z psami. Było cudownie aż do momentu, kiedy wpadliśmy do długiego błotnego rowu, w którym ustawiła się długa kolejka. Rów zakończony był rurą czy kanałem, przez który trzeba było się przeczołgać. To niestety okazało się ponad nasze siły i Fester widząc co się święci postanowił wyleźć z rowu na drogę, ciągnąc mnie za sobą.
Po chwili dobiegliśmy do kolejnej przeszkody, gdzie za zadaniem miałem wciągnąć ciężki łańcuch za pomocą liny na szczyt wieży i spuścić go na dół, nie robiąc nikomu krzywdy. To zadanie okazało się proste i pobiegliśmy dalej. Przez błoto prosto przed siebie.
Ostatnia przeszkoda, która nazywała się chyba wulkanizacja, sprawiła nam sporo kłopotu. Ja skakałem po oponach, starając się nie potknąć, co i tak się nie udało, a Fester próbował ominąć je bokiem, po trawie. Udało mu się to tylko częściowo i podczas pokonywania ostatniego, najtrudniejszego elementu, musiałem mu pomóc. Wziąłem go na ręce i przeniosłem przez ostatnie opony. Do mety pozostała ostatnia prosta i co sił w nogach i łapach pobiegliśmy prosto przed siebie.
Finiszowaliśmy ostatecznie na trzeciej pozycji, chociaż nie to było najważniejsze. Liczyła się psia zabawa i akcja Nie Kupuj – Adoptuj mająca na celu uświadomienie ludziom, że w schroniskach mieszkają super zwierzaki, które marzą o nowym lepszym życiu, nowym domu i kochającej rodzinie w zamian oferując radosne spojrzenie, merdający ogon i dużo radości i uczucia.
To była fantastycznie spędzona niedziela z super ekipą i super piesełami, które okazały się podczas tego krótkiego wyścigu świetnymi kompanami i towarzyszami. Fester zdobył swój biegun, za co otrzymał przysmaki, które momentalnie pochłonął. Było naprawdę super i mam nadzieję, że będę miał jeszcze nie raz okazję chociaż w taki sposób pomóc futrzakom.
Zakręcone psiaki i koty można wyprowadzać na spacery i adoptować w Schronisku dla bezdomnych zwierząt OTOZ Animals w Dąbrówce koło Wejherowa oraz w wielu innych tego typu punktach.
„Na początku Bóg stworzył człowieka, ale widząc go tak słabym, dał mu psa” – Alfons Toussenel