…żarło, żarło, ale zdechło

Miała być blacha i miało byc git, wyszło bez blachy i wyszło kit. Tak można krótko i zwięźle określić mój wybryk, wystepek na Mistrzostwach Polski w Sztafetowym BnO, gdzie już prawie celebrowaliśmy miejsce na podium, ale… cóż. Dałem ciała i meta solidnie wszystko zweryfikowała. Postawiła mnie do pionu i pokazała swoje miejsce w szeregu. Tak bywa, ale najbardziej szkoda mi chłopaków, którzy dali z siebie maxa a ja… a ja popłynąłem.

Na pierwszej zmianie szedł Michał, na drugiej Jachu a na trzeciej typ niepokorny, czyli ja. Nie chce mi się nawet tego komentować, ale z racji, że uzupełniam zaległości na blogu i staram się być na bieżąco to muszę o tym napisać. Trasa była… jaka była, czyli taka, jakiej nie lubię bo 4 km, 15 punktów i 250 m górę. Jedyne, co fajne to te 250 m up, bo reszta… ech, ale nie ma na co zwalać. Michał poszedł pierwszy. Spokojnie, rytmowo, miarowo, równo. Dobiegł… chyba 4., ale nie myślałem o tym. Koncentrowałem się w 100% i starałem się odizolować od wszystkiego. Starałem się wyciszyć. Michał dobiegł, powiedział, że jest syf, zieolono, czujnie i to mnie chyba lekko rozbiło, bo nie lubię takiego terenu, ale przecież każdy ma taki sam. Spokojnie się rozgrzewałem i czekałem na Jacha. Wierzyłem w swoje silne nogi i moc, więc wystarczyło zgrać to z głową i … no właśnie. Przybiegł Jachu, przesunęliśmy się w klasyfikacji i ruszyłem…

Od samego początku starałem się mega skoncentrować na zadaniu, biec wolniej i uważniej czytać mapę. Wiedziałem, że biegowo jestem w stanie ograć chłopaków, tylko należało pobiec czysto albo w miarę czysto. Należało, ale się zes….chociaż początek poszedł bardzo fajnie, ale jak to się mówi, już był w ogródku, już witał się z gąską. W każdym razie jedyneczka elegancko. Drogą potem w prawo ścieżką do zielonego i w górę prosto na kamień. Idealnie. Dwójka, znowu czysto. Hop i już. Trójka… droga, jazdaaaaa i od zakrętu obok płotu pyk. Trochę poszedłem za wysoko, ale może machnąłem się na 15-20 sekund, czyli czysto.

Problemy zaczęły się dalej… na czwórce a raczej od czwórki. Jak zobaczyłem, co tam się dzieje to się przestraszyłem. Syf, syf, syf, zielono, bagniście i kamieniście. Zaczęły się schody, pojawili się inni biegacze i trochę trwało aż udało się znaleźć punkt. Pojawił się element stresu i dekoncentracji, gdyż chciałem jak najszybciej pobiec dalej i nadrobić stracone minuty a to jest najczęstszy błąd popełniany w lesie. Zamiast spokojnie, czujnie i technicznie pobiec to w głowę wgrał się program CHAOS i zaczęło się pływanie… Straciłem tam bardzo dużo czasu i po podbiciu punktu co zrobiłem? …tak, to samo, co wcześniej. I co się stało? To samo… Przebieg w sumie prosty, bo wystarczyło zbiec do drogi, pobiec nią do rozwidlenia i odbić w prawo, złapać skałę i po warstwicy dolecieć do skałki w zielonym. Teoretycznie tak, ale praktycznie… postanowiłem być wszędzie i wszędzie byłem. Masakra… i w tym momencie miałem dosyć. W międzyczasie przeleciał mnie Tadziu, za którym nie miałem sił, chęci i ochoty się utrzymać i spokojnym Gallowayem dokulałem się do mety, gdzie czekali zdegustowani koledzy.

Finalnie zajęliśmy 6. miejsce, z którego nie ma co się cieszyć. Należy płakać i bić się w piersi i mieć nadzieję, że będą chcieli jeszcze ze mną pobiec na kolejnych zawodach, w których jednakże nie prędko wystartuje ze względu na moją kostkę, którą sobie skręciłem 5 dni po tym nieudanym biegu.

Ale… pamiętajcie, że zawsze nalezy szukać pozytywów, więc pozytywne było to, że Iwona zorbiła kilka fajnych zdjęć z lasu, którymi mogę się pochwalić.

„Najpewniejszym sposobem na uniknięcie porażki jest determinacja, by osiągnąć sukces”. – Richard B. Sheridan

2021-07-20T13:05:20+02:0020/07/2021|Starty|