Dziki i Dzikie Dziki rozwaliły system

Jest taka piosenka punkrockowego zespołu Gaga pod tytułem „Olevay system”, która jedną ze zwrotek mógłbym zacytować po niedzielnym występie naszego runpassion.pl TEAM w Toruniu, gdzie zajęliśmy dwa pierwsze miejsca na podium w klasyfikacji drużynowej, ale może lepiej tego nie zrobię. Jak ktoś chce, to sobie znajdzie, ale zdanie o bramach idealnie pasuje do tego, co zrobiła ekipa. Zuchy! Brawo WY!

Nie ma ryzyka, nie ma zabawy

Start w Toruniu miał być dla mnie na początku szybkim przetarciem i przerobieniem treningu, który wcześniej realizowałem. Takim czymś na wzór sprawdzianu. Mocnym biegiem po 3’45/km a może i szybciej, ale… Ale jak zawsze w tym pięknym majowym okresie rozjechałem się zdrowotnie. Moje zatoki są w tak opłakanym stanie, że szkoda gadać a jak ktoś rozumie przemiany zachodzące w organizmie, które mają miejsce podczas bardzo ciężkiego treningu, to wie o czym mówię. Spada odporność, a jak wchodzi infekcja z zatok, rozłazi się na błonę śluzową etc., to robi się kibel na maxa i tak też było. Największym problemem było, jak zawsze oddychanie. Jeżeli moje przerośnięte nosowe małżowiny napuchły to automatycznie zmalała drożność przepływu powietrza. W zakamarkach zatok zaczął się znowu zbierać syf i powstał piękny stan zapalny, co wyszło na morfologii. Krew prawdę ci powie i powiedziała jasno. Chłopie weź się wylecz a potem weź się za bieganie. Nie odwrotnie. Oczywiście zrobiłem odwrotnie i poleciałem kilka jednostek na solidnym podduszeniu, ale musiałem zaryzykować. W tygodniu toruńskim zrobiłem dychę rozbiegania i płotki, potem ciągły w wersji zabijającej, czyli 2×10 km w 41’40 i 39’39 na 4’ przerwie, potem spokojne 12 km rozbiegania po górkach a w sobotę na deser wystartowałem w BnO. Była taka lipa, że miejscami musiałem przechodzić do marszu a na mecie kręciło mi się w głowie. Jakby dobrze policzyć, to w tygodniu miałem w nogach 130 minut solidnego biegania a przede mną jeszcze był niedzielny start. Tym samym stwierdzam, że mając niecałe 42 lata na karku, nadal mam tendencję do samodestrukcji.

Run Toruń, czyli rozwalamy system

Do miasta pierników pojechaliśmy wielką bandą. W sumie startowało nas 14 osób a z osobami towarzyszącymi, kopernikowski gród najechało ponad 30 spragnionych wrażeń Dzików. Wystawiliśmy dwie sztafety o wdzięcznych nazwach runpassion.pl TEAM – Dziki, runpassion.pl TEAM – Dzikie Dziki. W biegu startowałem po raz trzeci albo czwarty i bardzo sympatycznie go wspominam. Raz byłem tam nawet 4. w generalce z czasem 33:54, ale wtedy jeszcze całkiem żwawo biegałem. Nie to, co teraz.

Po wspólnej fotce w biurze i rozgrzewce ustawiliśmy się na starcie. Pogoda była całkiem spoko, chociaż czuć było majowe 20 kresek na plusie i lekko przypiekające słoneczko. Tragedii nie było i można było biegać. Pokręciłem się po strefie, poprzybijałem piątki ze znajomymi, poustawiałem chłopaków w odpowiednich miejscach, np. Sławka, który stanął z tyłu a powinien lecieć w drugiej linii i czekałem na sygnał startera. Gdy to nastąpiłem, ruszyłem. Postanowiłem nie spieszyć się i popatrzeć sobie, jak chłopaki się poruszają do przodu. Kto kuśtyka, kto utyka, kto biegnie z pięty a kto płynie. Smutne było patrzeć na męczących się ruchem zawodników, którym przeszkadzają nogi i inne części ciała w uzyskiwaniu wartościowych rezultatów. Znów się powtórzę i z całym przekonaniem powiem, że buty z karbonami i innymi amortyzatorami w wielu przypadkach są złem i uwsteczniają wielu biegaczy, zamiast im pomagać. Jak w butach z karbonem, z łódeczkowatym, wymuszającym kształtem można biegać z pięty i cofać biodra? Jak można klapać stopami o podłoże, zamiast się wybijać, używając stawu skokowego? Można…i to jest zajebiście smutne i przykre. Znowu się cofnę o 20 lat, kiedy biegało się w papciach startowych i trzeba było korzystać z mięśni stóp, mieć mobilny staw skokowy i silne mięśnie nóg. Oczywiście u wielu osób buty z amo i z karbonem pomagają, ale to są osoby, które nad tym pracują a nie biegają i tylko biegają. Zawsze powtarzałem, powtarzam i będę powtarzał, że bieganie nie tylko na bieganiu polega, ale na wykonywaniu wielu ćwiczeń okołobiegowych.

Tak sobie więc biegłem i obserwowałem. Trzymałem przed sobą pejsa na 40 minut, którego dogoniłem na półmetku i ruszyłem dalej, urywając sekundy z kolejnych kilometrów. Piątkę minąłem dokładnie po 20 minutach i po 4 sekundach, czyli miałem średnią 4’01/km a czułem się paskudnie. Ciężko, miałem problemy z wentylacją, ale o dziwo nóżki pracowały świetnie, z wyjątkiem Achillesa. Tam jest mój słaby punkt, który od wielu lat wyskakuje, kiedy zaczyna siadać mi zdrowie. W 1991 roku miałem porządne zapalenie tego ścięgna, które oczywiście nie zostało wyleczone, jak powinno, ale olać to. Leciało się motorycznie fajnie, oddechowo gorzej, ale cały czas do przodu. Goniłem kolejnych biegaczy i odhaczałem ich na liście przegonionych. Na metę wbiegłem z czasem 39:08, czyli drugą piątkę przebiegłem w 19:05. O równą minutkę szybciej i co ciekawe czułem się bardzo dobrze. Jakby podliczyć to w tym tygodniu licznik dobił do 170 minut mocnego biegania, czyli zacnie, ale odradzam każdemu o zdrowych zmysłach takiego biegania. To nie jest zdrowe i normalne. To jest destrukcyjne i może zadziałać odwrotnie.

Przede mną na metę wbiegł Radek z czasem 36:02 i Sławek który potrzebował do pokonania 10 km dystansu 37 minut i 33 sekund. Reszta ekipy zamknęła metę z czasami: Daniel 39:17, Maciej 40:07, Mirek 40:45, Asia 41:00, Krzysiek 41:26, Paweł 41:46, Mateusz 42:41, Artur 43:49, Claudia 47:03, Rafał 47:48, Bartosz 48:35. Gratulacje!!!

Drużynowo zajęliśmy 1 i 2 miejsce, mimo że podczas dekoracji byliśmy 2 i 4, ale ktoś coś źle policzył i finalnie obie ekipy wskoczyły na podium. Brawo WY!

Po biegu nastąpiła tradycyjna integracja na leżaczkach, po której przenieśliśmy się na starówkę. Było GIT!

2022-05-22T16:52:12+02:0022/05/2022|Starty|