Było więcej km niż w styczniu i co najważniejsze – jakościowo. Weszło kilka fajnych jednostek, ale dalej zgodnie z moim postanowieniem, czyli nic na siłę. Jak się chce to się chce, jak się nie chce, to się nie chce, bo swoje już się w życiu nabiegało, jak często powtarzam i dobrze mi z tym. Jak minął luty? Krótko i szybko. Czy mogłem dokręcić do 200 km? Mogłem, ale po co?
Cóż więc ciekawego działo się w tym miesiącu? Niestety tylko raz biegałem z mapą na treningu. Szkoda, ale tak wyszło i pewnie odbije się to w marcowych startach na Wyspie Sobieszewskiej, no ale wszystkiego mieć nie można. Dalej stawiałem na treningi crossowe, zaliczyłem nawet srobotny trening na mojej hardcorowej pętelce na Pieleszewie, która potrafi człowieka zacnie sponiewierać oraz wystartowałem w zawodach City Trail. Tam poszło naprawdę spoko i byłem zadowolony ze swojego biegu. W sumie wliczając CT to na crosiku byłem 5 razy, co dało łączną sumę 44,4 km.
Szczególnie jestem zadowolony z ostatniego treningu tego rodzaju, na którym uzyskałem średnią na km 4’42, w tym drugą częś pobiegłem po 4’29/km wliczając w to „Kendrę”, czyli specjalny podbieg. To krótki, 360 m odcinek, składający się ze 180 m podbiegu i 180 m zbiegu. Jest tam 38 m w góre i 38 m w dół. Jako, że ten odcinek pokonuję na sam koniec crossu, to zbiegając w dół mam tak spalone uda, że ciężko się poruszać, ale to zaprocentuje. Polecam.
W planik wjechały także zabawy biegowe, żeby troszkę się odmulić. Zrobiłem 8×1’/1′ i 5×2’/2′, co było wstępem do kolejnych marcowych zabaw, które już takie zabawne nie były. Raz wykonałem też trening na podbiegach. Było to 10×200 m fajnego, mocnego leśnego biegania. Tradycyjnie cisnąłem również płotki, ale tylko 2 razy.
Reasumując. Było krótko, zwięźle i na temat. Bez zbędnego <ocenzurowano> na luźnej nodze. Nic sobie nie urwałem, nic nie zepsułem i było git. Marzec będzie o wiele ciekawszy. Raz, że będą starty a dwa, że muszę poddać się uśpieniu w celu wyprostowania przegrody nosowej, skorygowaniu małżowin nosowych i wyleczeniu zatok. Będzie grubo, ale może w końcu odżyję i będę oddychał jak należy a nie dusił się na każym treningu. We will see, czy jakoś tak.
Żyje się tylko raz, ale jeśli żyjesz dobrze, ten raz wystarczy. – Mae West