Dalej nie mogę sobie tego wyobrazić. Może nie samego biegu, ale łazęgi, czyli maszerowania tyle dni przed siebie. Nie jestem stworzony do włóczenia kija, do powolnego poruszania się przed siebie, więc muszę się jakoś do tego trekkingu nastawić. Mentalnie, bo fizycznie wierzę, że będzie dobrze. Wiem, nie wierzę, chociaż niedługo czeka mnie prawdziwy test w warunkach hipoksji.
No dobra, coś tam wyczytałem o majowym łazęgowaniu pod górkę, bo tak sobie tą całą eskapadę nazwałem, więc w telegraficznym skrócie tak to będzie wyglądać. Będzie to dla mnie coś zupełnie nowego, bo w trekkingach jeszcze nie uczestniczyłem i nie wiem, z czym to jeść. Nie przepadam za chodzeniem, szczególnie na tak długich dystnsach, ale ten powinien być ekscytujący.

Mamy ruszyć we wtorek 20 maja. Śmigłem do Lukli i potem 8 km z buta do Phakding na wysokość 2640 m. Luz. Nie widzę przeszkód… powiedział ślepy koń do dżokeja. Kolejnego dnia do zrobienia będzie 15 km i wdrapanie się na 3466 metrów. Myślę, że tego dnia powinienem poczuć wysokość. Co prawda, byłem już na 3500 i to całkiem niedawno, ale nie w Himalajach. Jestem ciekaw pierwszej nocy w Namche Bazaar, bo tak wysoko nigdy nie spałem. Właśnie tam spędzimy kolejny dzień, wykorzystując go na postój aklimatyzacyjny.
Piątego dnia do pokonania będzie jedyne 6 km, czyli Trekking do Deboche przez Thyangboche. Wysokściomierze powinny pokazać 3820 m. Następny etap składał będzie się z 12 km wędrówki i coś czuję, że to będzie ten dzień, kiedy dostanę po zadku. Miejscem docelowym będzie Dingboche znajdujące się 4358 metrów powyżej poziomu morza. W tej nepalskiej osadzie spędzimy siódmy dzień, czyli będziemy się aklimatyzować leżąc na wznak, gapiąc się w chmurki i chłonąc wysokość.
Ósmego dnia pomaszerujemy do Lobuche pokonując odległość około 9 km i zdobywając 570 metrów w pionie. Wszystko zgodnie z zasadami aklimatyzacji wysokogórskiej. 27 maja po raz pierwszy przekroczymy wysokość pięciu tysięcy metrów docierając do Gorakshep – ostatniej wioski na trasie do Everest Base Camp, która leży nad zamarzniętym jeziorem pokrytym piaskiem na wysokości 5160 m. Osiągnięcie najwyższego punktu na trasie zaplanowane jest na środę 28 maja. Tego dnia czekają nas dwie atrakcje. Pozwolę sobie wkleić oryginalny tekst ze strony organizatora:
Early morning hike to Kalapatthar – Everest View point, Distance: 2 km Time: 2-3 hrs Difficulty: Moderate Altitude: 5545m (Highest Point of the Trek) Trek to Everest Base Camp, Distance: 6 km approx. Time: 3-4 hrs Difficulty: Moderate Altitude: 5364m.
Kalapatthar to miejsce, a dokładniej szczyt, z którego… no właśnie. Pisać nie będę, ale zachęcam do odpalenia YT z poniższym filmikiem, który idealnie odda to, co będzie tam czekać.
Robi wrażenie? Myślę, że tak. Z Kalapatthar udamy się do EBC czyli Everest Base Camp, skąd w czwartek 29 maja rozpocznie się bieg maratoński z górki na pazurki. Rozpoczniemy z wysokości 5364 metrów nad poziomem morza, by skończyć na 3446.
Czas nie daje odpowiedzi, on tylko stawia kolejne pytania – Krystyna Siesicka