Wczoraj biegałem tzw. ciągły. czyli WB2BC na alejce Sopot – Gdańsk – Sopot , byłem ciekaw, jak zachowa się organizm po przerwie spowodowanej przeziębieniem i szczerze na rewelację nie liczyłem. W ogóle ten dzień był jakiś dziwny i o połowie rzeczy zapomniałem… cóż, życie. Oczywiście wychodząc z domu zapomniałem odżywek i witamin a przy moim kaszlu niestety dzień bez „prochów” zostawia ślady na zdrowiu i cały dzień w pracy rzępoliłem jak stary trabant. Zapomniałem jeszcze zabrać laktometru i spodni ortalionowych na rozgrzewkę – kto nie ma w głowie, ten ma w nogach. Wracając do treningu, w nogach czułem jeszcze poniedziałkową siłę biegową, gdzie oczywiście za ciepło się ubrałem i 200m podbiegi męczyłem straszliwie. Lekko odżyłem na hali, gdzie w ramach akcji BiegamBoLubię w Gdyni miałem okazję ciut mocniej poćwiczyć z moimi podopiecznymi i ukierunkować ich na kilka fajnych ćwiczeń siły ogólnej, specjalnej zakończonych dynamicznymi zadaniami typu start niski, czy trening reakcji startowej. Wracając jednak do ciągłego. Oczywiście miało być ciepło a nie było. Miał wiać lekki wiaterek a pizgało, jak na Uralu, jedyne, co dobre to to, że było twardo i sucho, więc można było biegać szybko. Kolejnym minusem był fakt, że alejkę miałem wymierzoną kiedyś dawno temu co 500m, a teraz ani kawałka ze znaków nie było widać i niestety nie pamiętałem , gdzie były wszystkie oznakowania, cóż… musiałem kierować się niestety wskazaniami super extra dokładnego Garmina. Ustawiłem auto – lap na 500m i po 4,5km rozgrzewki ruszyłem. Oczywiście ruszyłem za mocno i na pierwszej pięćsetce miałem 1:50 zamiast 1:55, trzeba było więc zwolnić. Biegło się niezbyt lekko, noga się jako tako kręciła, ale to nie było jeszcze to, co miało być. Wstrzeliłem się po chwili na 1:54-55 i tak trzymałem dymając ostro pod wiatr, który jakoś dziwnie zakręcał i skutecznie utrudniał bieg. Całą dychę zrobiłem w 38:12 (miało być 38:20) a na zakończenie wartość HR wskazywała 177 ud/min, czyli bez rewelacji ale również tragedii nie było. Przeszedłem w menu do podsumowania ćwiczenia i lekko się … zgarbiłem. HRavg wynosiło 186 a max 234… heh, po przejrzeniu wszystkich międzyczasów wartości wyszło szydło z worka, pokazywały się takie kwiatki jak 209, 210, 196… czyli znów szlag trafił pasek i wartości HR były delikatnie mówiąc błędne. Cały trening zamknąłem z wartością 18,5km. Dziś minutówki, jutro tour de stolica a w niedzielę start na 15km w Kołobrzegu i coś czuję, że lekko nie będzie…
Każdy kontakt z otoczeniem jest swoistą walką: zwyciężę ja lub zwycięży otoczenie.
Antoni Kępiński — Lęk