Podobnie, jak przy innych akcjach tego rodzaju, ani ułamka sekundy się nie wahałem. Już po pierwszej informacji szybko określiłem co i jak i gdzie i od razu wziąłem się ostro doroboty, bo czas uciekał… a czas to pieniądz! Dla niewtajemniczonych, dawno, dawno temu… Krzysiek, znany jako krzymod organizował bieg charytatywny dla Kasi, podczs którego zbierał pieniążki na pomoc Kasi, która walczyła z białaczką. Los tak chciał, że kolejny bieg charytatywny organizowany był dla… Krzyśka, który przypadkowo podczas jednego biegu przyznał się, że traci wzrok… Tu sprawa była szybka i prosta, jak w teleturnieju „dziś pytanie – dziś odpowiedź”. Zrobiliśmy fajny bieg, w który wystartowało ponad 200 osób, ale co było nowością to postanoiwliśmy z Sylwkiem i innymi znajomymi zrobić coś nowego, czyli licytację… i tak to się zaczęło. Uzbieraliśmy grubo ponad 14 000 i min. dzięki temu Krzysiek mógł skorzystać z wiedzy najlepszych lekarzy, poddać się odpowiednim zabiegom i teraz widzi i jest z nami. Kolejny bieg, który współnymi siłami organizowaliśmy w Kępinie, to drugi Bieg dla Kasi i znów akcja – puszka + licytacja = kasiora na pomoc.
Wracając do niedzielnego biegu. Tu sprawa nie była w cale taka prosta, szczególnie z jednego powodu – termin 16 grudnia, nie wyglądał na zbyt przyjazny. Raz – zbliżające się Święta, dwa – pogoda, ale… ktoś czuwa jednak nad tym całym ziemskim bałaganem i tak pokierował obrotem sprawy, że wszystkie problemy omijały nas szerokim łukiem. Co więcej, zaczęli zgłaszać się do nas sponsorzy, sami od siebie, którzy chcieli wesprzeć nas w różny sposób. Plichta Dostawca Aut Używanych z Gwarancją w Wejherowie, Gdyni i Gdańśku, czyli popularna Skoda – Plichta, ufundowała medale dla wszystkich uczestników zawodów. Fotograficznie, jak zawsze na wysokości zadania stanęło AM-STUDIO.eu, Bartek z Cedrowego Dworku ugotował pyszną zupę, którą mogliście jeść dzięki kuchni polowej dostarczonej wraz z kiełbaskami przez Adveture Park Kolibki. Biuro funkcjonowało dzięki pomocy wolontariuszy z Decathlonu, którzy zgłosili się sami do pomocy. To było coś i za to wszystko bardzo mocno DZIĘKUJĘ!!!
Wracając do sedna. Niedziela 9:00 biały WRC LPG’97 ciśnie do Kępina a za nim Dostawcza cytryna z Sylwkiem i Iwoną za kółkiem. Czarna Droga, Parking i zaczynamy działać…
Powoli zjeżdża się reszta ekipy, czyli Krzysiek, Andrzej, Adam i biegacze… dziesiątki biegaczy, dziesiątki samochodów… a to był dopiero początek… Przyjeżdżają wolontariusze z Decathlonu, chłopaki ze Skody, fotograf, kuchnia polowa, gra muzyka… a ludzie… ciągną w nieskończonej ilości…
Puszka się zapełnia, numery startowe się kończą, agrafki również… ale jest super. To świadczy o sile ludzi i dobrym sercu, o tym że w ciężkich chwilach potrafią się mobilizować i wzajemnie sobie pomagać. Numerów startowych przygotowałem 243, medali 250… szybko się skońćzyły, ale nikt z tego powodu nie robił afery, było fajnie, miło i sympatycznie. Był kępiński, niepowtarzalny, miły, przyjacielski klimat. Ba… nawet opóźnienie startu o 20 minut nikogo z równowagi nie wyprowadziło.
Numery wypisywaliśmy pisakiem na ulotkach reklamowych, które zawodnicy trzymali w dłoniach, bo nie mieli czym przyczepić do koszulek – to był czad i niepowtarzalny klimat. Przyglądałem się Monice, która podobnie, jak my nie wierzyła, że ci wszyscy ludzie przyjechali tu by pomóc i wesprzeć w walce z chorobą, z którą teraz jeszcze większymi siłami Monika będzie mogła walczyć. Działo się…
Krótka prezentacja zasad, trasy i … ruszła maszyna… Do wyboru był dystans 10km biegiem oraz 4km marszem z kijkami lub bez, a jak kto wolał to również mógł soobie 4km przetruchtać. Była dowolna dowolność i to właśnie było to!
Ja od początku nie miałem koncepcji, jak biec. Z jednej strony chciałem pobiec coś mocniejszego i lekko się przewentylować, z drugiej mi się nie chciało i wolałem pogadać z kolegami na trasie zawodów. Jednak natura wojownika wygrała i pomimo totalnego braku rozgrzewki i ogólnego osłabienia postanowiłem jednak pobiec nieco mocniej.
Oczywiście nie do przesady, bez jakiegoś zbytniego piłowania i spinania się. Nawierzchnia pozostawiała wiele do życzenia, a ja wybrałem wersję typowych startówek, czyli buty z totalnie wyłączoną „kontrolą trakcji” ale, to był strzał w dziesiątkę. Kinvara POWER!
Do przodu od razu wyskoczył Daniel, którego nikt z nas nie chciał gonić, więc dreptaliśmy w kilkuosobowej grupce, która z kilometra na kilometr topniała i stawała się coraz mniejsza… by luzzzzzzz i dziwna świeżość. Kilometry były naprawdę wolne, ale patrząc, że ostatni mocny akcent biegałem hmmm… przed maratonem, to prędkości osiągane na śliskiej czarno – białej drodze były dyplomatycznie mówiąc „optymalne”. 3’38, 3’47, 3’40, 3’40, 3’44 … tu miałem około 32″ straty do prowadzącego i zerwałem się z grupy…
Szósty kilometr 3’57! Fakt, że to słynny podbieg pod „dwójkę”, który jest mocno wymagający, ale żeby 3’57… to lekka przesada.
Dalej było już znacznie lepiej: 3’35, 43, 36 i tu chyba dopiero postanowiłem podgonić Daniela, który profilaktycznie zaczął się oglądać. Ostatni km, również ze sporym, bo około 600m podbiegiem 3’40 i na mecie zameldowałem się na drugiej pozycji z czasem 37:05.
Kolejni zawodnicy wbiegali jeden za drugim… w sumie zawody ukończyło 357 osób!!! Co pokazuje, jak biegacze potrafią się razem mobilizować i wzajemnie pomagać. Oczywiście, jak wspominałem wcześniej zabrakło dla wszystkich medali. Tu, niestety miała miejsce nie miła sytuacja, o której napiszę… Jeden pan, na mecie zaczął się awanturować, ponieważ nie dostał medalu, jak to stwierdził „należał się mu, bo zapłacił!„ … widząc to, syn mojego przyjaciela – Piotra, 5-letni Maciek, który wraz z tatą przeszedł 4-ro km trasę i w pełni zasłużył na medal, zdjął go z szyi i wręczył gorączkującemu się panu… Pozostawię ten fakt bez komentarza…
Po biegu, dla (prawie)wszystkich czekała grochówa z kiełbaską, herbata miętowa, ognisko i licytacja, gdzie uczestnicy licytowali różne przedmioty, począwszy od sportowych kurtek, przez kursy nurkowania, biżuterię, puzle, na perfumach kończąc. Trwało to długo, ale dzięki temu puszka zapełniała się z minuty na minutę, co wszystkich wielce cieszyło.
dekoracja zwycięzców
po prawej stronie – Sylwuś wylicytował kurtkę
Krzysztof, reprezentujący Dilera Skody, ogłasza, że medale zostaną domówione dla wszystkich, którzy ich nie otrzymali, które następnie będzie można odebrać w salonie Skody!!!
Moja Iwonka
Oficjalne przekazanie koszulki Monice od grupy biegowej biegamyrazem.pl
…oraz puszki a raczej puszki + pudła, wypełnionego po brzegi pieniążkami od nas – biegaczy, dzięki którym Monika będzie mogła wygrać walkę z nowotworem i na następnym biegu w Kępinie stanąć razem z nami na linii startu i ruszyć śmiało przed siebie z uśmiechem i wiarą w nowe, lepsze dni.
Moniko – ode mnie dwa zdania, w sumie to jedno, tak kiedyś ktoś wpisał mi się w pamiętniku, za czasów szkoły podstawowej: „idź śmiało przez śaiwt, miej byczą minkę, łap szczęście za nogi i duś, jak cytrynkę”.
Oczywiście z tego miejsca dziękuję za pomoc naszym sponsorom, partnerom, biegaczom i wszystkim którzy pomogli w tych zawodach, pokazali ludzkie serce i sprawili, że w ciężkich chwilach można wierzyć w pomoc drugiego człowieka. Dzięki!