…krajoznawczo

Po sobotnim starcie w Sztumie, gdzie w końcu określiłem bardzo dokładnie swój poziom sportowy i miejsce w szeregu na niedzielę zaplanowałem długie, krajoznawcze, dwugodzinne rozbieganie. Puściłem się w stronę Zatoki Puckiej, drogą którą miałem przyjemność kilka razy robić dłuższe treningi a następnie dalej w stronę Osłonina, Żelistrzewa, czyli drogą, którą prowadzi Półmaraton Ziemi Puckiej… a następnie kolejnymi wioskami z powrotem do Mrzezina i do Redy. Wyszło przyjemne 26km rozbieganie, po zróżnicowanej trasie, z kilkoma zdrowymi podbiegami, zbiegami, częściowo po asfalcie, częściowo po szutrze. Było sympatycznie i rekreacyjnie. Nie patrzyłem na zegarek, biegłem wyłącznie wedle samopoczucia i nie interesowało mnie, czy będzie to 5’00, 5’20 czy 4’20/km. Na Garmina zerknąłem dopiero na chwilę przed domem, żeby określić długość i czas treningu.

 

 
 

Całość wyszła bardzo pozytywnie i optymistycznie, szczególnie patrząc pod katem nawierzchni i aury. W jedną stronę całkiem solidnie dmuchało, a nawierzchnia pozostawiała wiele do życzenia, a w nogach czułem sztumskie 9,4km mocnego biegu na HRavg = 190… Poniżej kilka, no może kilkanaście fotek, z dzisiejszego 26km rozbiegania.

 

 

Trochę tych fotek napstrykałem, więc kto przejrzał całość temu chylę czoła. Pętelka, którą można powiedzieć „odkryłem” znając życie stanie się moją tradycyjną sobotnią pętlą treningową, na której będę biegał różnego rodzaju odcinki w różnych zakresach intensywności, gdyż widzę, że znów będę musiał przemodelować swój tygodniowy rozkład treningowy, ale o tym …kiedyś. Muszę jeszcze popatrzeć na mapę, czy da się tą pętelkę jakoś podkręcić albo skrócić, bo tych terenów jeszcze nie znam. Jestem zadowolony z tego treningu, czego niestety nie mogę powiedzieć o tym tygodniu. Był co prawda całkiem całkiem przyzwoity, ale nie idealny. Uciekł mi środowy trening, gdyż musiałem mocować się z udarem w piwnicy, tzn. z wiertarką udarową, i mocowaniem półek. Zadowolony jestem z wtorkowego i czwartkowego pływania. Jak na moje możliwości było mocno. We wtorek skupiłem się tylko na ramionach, o czym wspominałem, ale za to w czwartek tak różowo i lekko nie było. Zrobiłem, dla niektórych będzie to tylko, dla mnie to aż, 2,7km w tym „trzysetki” w II zakresie, ale znając życie i moje zdolności pływackie, to było mocniej, ale cóż… Rowerowo też było ok, wtorek – II zakresik, a czwartek duża zabawa w postaci minutówek i tu o dziwo stwierdziłem fakt, że kręcenie na rowerze pod dachem nie musi być takie nudne, jak się wydaje, chociaż nie wiem, czy odważyłbym się (jeszcze) kręcić 2 godziny… będzie co robić, szczególnie że coraz bardziej zaczynam myśleć o połówce IM w Gdyni, tu na dniach wszystko powinno się wyjaśnić.

 

Reasumując, w poniedziałek: biegałem (najpierw prowadzenie treningu BbL, potem SB), wtorek: II zakres na rowerze + pływalnia, środa: wiercenie dziur w ścianach, czwartek: duża zabawa rowerowa + pływalnia, piątek: gimnastyka odśnieżająca + krótkie rozbieganie, sobota: 9,4km na HRavg 190,
 

 
niedziela: 26km rozbiegania. Muszę jeszcze dodać, że zacząłem pływać z G 910XT i nie wiem, jak to się dzieje, ale to ustrojstwo działa! Nie dość, że liczy długości, kilometry i kadencję, to jeszcze pokazuje jakim stylem pływam… niepojęte.

 

 
…sam sprzęt nie biega / jeździ / pływa / skacze *…
 
* właściwe podkreślić
 
ale to takie spostrzeżenie, zupełnie nie związane z tematem…
 

2013-01-13T15:10:58+01:0013/01/2013|Różne|

Tytuł