ファッションの後

Jak leci – ファッションの後 czyli po japońsku „jako tako”, w każdym razie tak w postaci krzaczków mój stan bieżący przedstawia googlowski translator. Jest właśnie jako tako, bez rewelacji, ale bez tragedii. W minionym tygodniu udało mi się zrealizować kilka treningów biegowych, z których jestem nawet zadowolony, bo wypadły obiecująco. Po niedawnym zastrzyku a raczej ostrzykaniu ścięgna sterydami widzę wielką poprawę, oczywiście nie ma co chwalić dnia przed zachodem słońca, bo lek działa i dopiero po 2 – 3 tygodniach będe mógł powiedzieć TAK lub NIE, więc czekam i biegam… Napisałem biegam, bo jeszcze nie trenuję, chociaż zarys i koncepcję treningową mam ustaloną. Wracając do ubiegłego tygodnia. W poniedziałek BiegałemBoLubiłem i zrealizowałem delikatną siłę biegową, taką tylko na zaliczenie, na uruchomienie niektórych mięśni i na przywrócenie czucia mięśniowego w stopie. Poprzez kontuzję, która mnie dopadła i bolesność z nią związaną zacząłem inaczej stawiać stopę, co mogło doprowadzić do dalszych zmian… musiałem więc to naprawić. Jak? Siłą. No risk – no fun! 30m odcinek i jazda… pół skip, skip A, skip C, defilada, podskok… i z powrotem… oczywiście przed chwilka rozbiegania. Było ok. We wtorek przed wizytą na pływalni, wyszedłem na kolejną porcję siły… wiem, co robię. Delikatne rozbieganie 2,5km po szosie i 3 serie podbieg – zbieg, podbieg – zbieg… 800m w górę, 800m w dół… oczywiście bardzo delikatnie, z wyczuciem, spokojnie bez spinania się i szarżowania. Noga zaczęła ustawiać się, jak trzeba a wieczorem… 3,5km mielenia wody. To było TO! Środa… tu przefisiowałem, ale nie tak do końca. Wyskoczyłem do lasu w celu przetestowania nogi na dłuższym rozbieganiu, wyszła dwudziecha z kilkoma naprawdę solidnymi premiami górskimi.

 

 

Było dużo pod górę, ale czułem się super. Mięśniowo, wydolnościowo, oddechowo. Śr/km wyszła bardzo spokojna bo 5’07, ale patrząc na długą przerwę, śnieg, góry to i tak bardzo dobry wynik. Wieczorkiem dokręciłem 6km na artresanowym treningu, gdzie realizowaliśmy trening… płotkarski na dworze, na Bulwarze Nadmorskim, co bardzo się wszystkim spodobało, chociaż uprzedzałem, że poznają mięśnie o których istnieniu nie mają pojęcia… do czasu heh. W czwartek odpoczywałem od biegania. Wieczorem zrealizowałem tylko 3,5km kolejnego wodnego akcentu. Piątek miną pod znakiem wyprawy do stolicy z zahaczeniam Łodzi a 3/4 soboty spędziliśmy na spotkaniu organizacyjnym ogólnopolskiej akcji biegowej BiegamBoLubię, w ramach której co poniedziałek w Gdyni wraz z Iwoną prowadzimy bezpłatne zajęcia z biegania, na które zapraszamy. Zbieramy się w każdy poniedziałek o 19:00 przy Contraście na Bulwarze Nadmorskim. BiegamBoLubię w Gdyni!!! 

 

734423_667090593317204_1783020000_n

Jak widać na załączonym obrazku, było bardzo miło i sympatycznie.

215417_524059037644662_1636947870_n

 

Powyżej z mózgiem i szefem całej biegowej akcji, prywatnie dobrym znajomym – Pawłem Januszewskim, który prowadził całe spotkanie i obecnie pełni funkcję Prezesa FUNdacji BIEGanie. W W-wie czas szybko minął, po spotkaniu z Marcinem, jednym z koordynatorów OWM 2013 podjechaliśmy w okolicę Narodowego, gdzie dyskutowaliśmy o infrastrukturze stref startu i mety kwietniowego maratonu. Będzie się działo… Po spotkaniu WRC LPG i jazda do domu… tym razem „siódemką” i tu miłe zaskoczenie. Da się tą drogą w miarę spokojnie jechać w prawie optymalnych warunkach. To nie ta sama „7” co kilka lat temu. Do W-wy cisnęliśmy dobrze znaną A1, ale opcja powrotu „7” okazala się również dobrym pomysłem. Kilka wniosków i spostrzeżeń z trasy powrtonej… debili na polskich drogach nie brakuje, są ich tuziny a może i więcej. Dziesiątki sytuacji, gdzie jakiś idiota wyprzedza na podwójnej ciągłej, dodatkowo jeszcze pod górkę… norma… szkoda gadać.

 

Wieczorkiem załapałem się na długo oczekiwaną walkę MMA gdzie swój wielki powrót na ring zapowiadał Paweł Nastula… niestety, tak jak się tego spodziewałem, dostał ogórka, więc czyżby było tak samo, jak Mario…? Chociaż podobno kolejna walka Nastuli ma być z Bedorfem? Hmmm… w każdym razie zapowiada się kilka fajnych pojedynów, więc 8 czerwca będzie się działo.

 

Niedzielny poranek spędziłem na prowadzeniu treningu przygotowującego do Orlen Warsaw Marathon, na którym uczestnicy biegali tysiącki. spróbowałem zaliczyć kilka odcinków na różnych prędkościach. Nie było aż tak źle. Prędkości 4’00 – 4’20 są spoko, chociaż tu łydka zaczęła mnie lekko spinać i wolałem neie szaleć. Ostatni tysiącek poszedłem w 3’23 (1’47 + 1:36) czyli całkiem, całkiem mocno i nawet dałem radę. Myślałem, że wypluje płuca heh, ale na takich prędkościach dawno temu nei biegałem…

 

Wieczorkiem woda, woda, woda… i tym razem 10 x 250m. 250m rozgrzewki + 8 x 250m (100m RR z deską + 100m łapy + 50m kraul) + 250m rozpływania. Było fajnie, dobrze że na pływalni był znajomy ratownik i spokojnie mogłem chwilę dłużej zostać, żeby móc skończyć cały trening.

 

 

To była dobra niedziela a tydzień całkiem przyzwoity, japoński. Zobaczymy, jaki będzie kolejny… w niedzielę połówka w stolicy, co prawda typowo treningowo, bez spinania się na jakikolwiek wynik czy czas, ale jestem ciekaw jak sprawdzi się moja noga. Czy będzie bolała, czy nie. W sumie to im szybciej będę biegł, tym krócej będzie pracowała… ale jednak nie tym razem. Plan jest prosty, spokojnie, delikatnie, pomału się rozbiegać, wzmocnić nogi  i wejść w systematyczny trening. Czy się uda, czy noga da radę? Nie wiem, mam nadzieję, że tak, ale jak to się mówi „pożyjemy – zobaczymy”. 

 

529148_485634048166707_1329073078_n

 

2013-03-18T14:50:09+01:0018/03/2013|Różne|