mocna dycha

Dawno nie biegałem mocnej i szybkiej dychy, ostatnio ponad rok temu, będąc w treningu do tri i czułem, że właśnie brakuje mi mocnego i szybkiego przetarcie. Mocnego biegu od początku do końca, bez oszczędzania się, bez kalkulacji i zbędnej analizy. Wybór padł na Orlen Warsaw Marathon i bieg towarzyszący, czyli właśnie 10 km. Będąc 8 dni  po starcie w praskim półmaratonie, w którym stałem w miejscu jak kołek nie wiedziałem na co mnie stać i w jakiej jestem formie, więc ten bieg to była wielka zagadka…

2014-04-11 18.06.10

Do stolicy wyjechaliśmy w piątek, oczywiście we trójkę, z futrzakiem, który jak to ma w zwyczaju jadąc samochodem, trochę pomiauczał a potem poszedł spać… nie fisiował i grzecznie przetrwał całą podróż. Dzielna bestia. W każdym razie dojechaliśmy spokojnie, zabukowaliśmy się w Novotelu a w sobotę ruszyliśmy do biura po odbiór numerów startowych. Oczywiście nie obyło się bez małych komplikacji tramwajowych, jak to z resztą mamy w zwyczaju… ale w końcu dotarliśmy na narodowy. Musze nadmienić, że rano przed śniadaniem zrobiłem krótki rozruch, czyli 5 km, krótka gimnastyka, kilka rytmów i finito…

Wracając do numerków, odebraliśmy, pokręciliśmy się po biurze, po expo i wróciliśmy do hotelu, skąd udaliśmy się w odwiedziny do rodzinki, ale miało być o starcie…

W niedzielę z rana przed 7 zameldowaliśmy się na śniadaniu, czyli jak tradycja nakazuje – buła z miodem, 2 plasterki wędlinki, zielona herbata, szklanka soku i bidon vitargo… do tego profilaktycznie nospa i można było ewakuować się na stadion…

20140413_064946

Pogoda była wymarzona, było chłodno około 7 stopni, praktycznie 0 wiatru, więc można było pokusić się o dobry wynik zarówno na dychę, jak i w maratonie. Trzeba było tylko się spiąć i zrobić swoje. Kilka przystanków tramwajem i zameldowaliśmy się pod stadionem. Ludzie wylewali się z każdego środka komunikacji i było ich naprawdę sporo. Może nie tyle, co w Berlinie i na pewno nie tyle ile podają organizatorzy, ale byli wszędzie. Szybko znaleźliśmy depozyt i zalegliśmy na trawce witając się co chwilę ze znajomymi.

2014-04-13 08.30.36 2014-04-13 08.35.05 2014-04-13 08.36.17

Na około 30 minut przed startem ruszyliśmy na rozgrzewkę, trochę truchtu, trochę gimnastyki, siku, 3 przyspieszenia i można było ustawiać się w strefach startowych. Ustawiłem się praktycznie na samym czubie, spotkałem kilku znajomych i wiedziałem już że zapowiada się mocna ekipa na mocne bieganie. Sam start a raczej procedura startu… wielkie nieporozumienie, tłum ruszył, potem ktoś go zatrzymał, na coś czekaliśmy i… ruszyliśmy. Identyczny „zonk”, jak rok temu… a myślałem, że zostanie to dopracowane.

W każdym razie ruszyliśmy i to mocno… ba, nawet bardzo mocno, jak dla mnie. Miałem nawet dylemat, czy trzymać „moją” grupę, składającą się z naprawdę fajnych i szybkich chłopaków, czy zostać z… pierwszymi kobietami. Suma sumarum na to samo by wyszło, ale o tym później. Plan na ten biegu był taki, ze go nie było. Zastosowałem starą taktykę, która sprawdzała się nie raz na takich startach, czyli… nie patrzeć na zegarek… i lecieć ile fabryka. Tak też zrobiłem. Patrząc na skład grupki wiedziałem po kilku km, że idziemy na czas < 33′ i to mi odpowiadało. Z grupki co chwilę odpadali kolejni zawodnicy, w okolicy 3km był spory i długi podbieg, ale jakoś dawałem radę (jeszcze) trzymać tempo. Lekko nie było, ale nikt nie mówił, że lekko będzie… Chyba w okolicy 5km wbiegliśmy na kostkę i w tym momencie zacząłem czuć prawego Achillesa… słabo to wyglądało, ale trzeba było iść dalej. W okolicy 7km chłopaki zaczęli mi lekko odchodzić i tu miałem lekki kryzys, trochę mnie przytykało i lekko tempo spadło. Patrząc na międzyczasy po biegu to zwolniłem do około 3’21/km… Na 9km doszły mnie 3 kobiety, z którymi starałem się zabrać, dwie mi uciekły niestety… Pierwsza (netto) miała na mecie taki czas, jak moje PB, druga kilka sekund więcej. Na ostatnich 200m śmignął mnie jeszcze Adam Kszczot, którego usilnie próbowałem dogonić. Kiedy na cyferblacie na mecie zobaczyłem czas 32 minuty i uciekające sekundy, rozpocząłem ciężką walkę z czasem, który za Chiny ludowe nie chciał zwolnić… Udało się jednak, całe szczęście zmienić 33 minuty i na mecie zameldowałem się po 32 minutach i 57 sekundach, uzyskując trzeci wynik w mojej karierze. Do wyrównania PB zabrakło 16 sekund. Czy mógłbym pobiec szybciej? Nie sądzę. Pierwszą piątkę zamknąłem po 16 minutach i 22 sekundach, czyli druga wyszła wolniej i tu trochę straciłem. Z biegu jestem zadowolony, uzyskałem bardzo dobry czas i zaczynam powoli wracać do dawnego szybkiego, w każdym razie jak na mnie szybkiego, biegania.

 1795588_10152306859459812_3376542906180953819_n

Iwona pobiegła 46:05, można powiedzieć, że słabo, ale… przy jednym (1) treningu tygodniowo i 2 treningach a raczej rozruchach to bardzo dobry wynik. Po biegu stwierdziła (w końcu), że musi się solidnie zabrać za trenowanie, bo maratonu tak przebiec się nie da. Trzymam za słowo…

2014-04-13 10.33.06

W kilku maratonach startowała spora grupka moich podopiecznych, którzy w większości mogą się pochwalić nowymi życiówkami a to zawsze na początku sezonu cieszy. Wielkie GRATULACJE !!!

  • Adam PB 3:02:53 (poprzedni wynik 3:03:41)
  • Konrad PB 3:02:44 (poprzedni wynik 3:04:34)
  • Karol PB 3:10:45 (poprzedni wynik 3:20:00)
  • Mariusz PB 3:16:47 (poprzedni wynik 3:32:54)
  • Piotr (3:26:54)
  • Jarek PB 3:38:05 (poprzedni wynik 3:39:44)
  • Krzysztof PB 3:30:01 (poprzedni wynik 3:48:12)
  • Grzegorz debiut 3:52:05

2014-04-13 10.30.25

2014-04-14T13:03:17+02:0014/04/2014|Różne|

Tytuł