krótkie podsumowanie półrocza

Zaczął się lipiec i skończyło się pierwsze półrocze, więc czas na krótkie podsumowanie tego, co nabiegałem. Czas na podsumowanie półrocznej pracy treningowej i wyciągnięcie wniosków na dalszą część sezonu. 

  1. Pierwszym startem kontrolnym był Test Coopera Radia Gdańsk w którym uczestniczyłem z Iwoną 25 lutego na Ergo Arenie. W 12 minut przebiegłem około 3,7km co daje średnią na 1km 3:18. Fajny event ale swój występ z perspektywy czasu oceniam bardzo słabo, chociaż zająłem trzecie miejsce.
  2. 16 marca w Kołobrzegu startowałem w XXVIII Biegu Zaślubin na 15km. Czas na mecie 52:50, średnia na kilometr 3:31… Czas do bani, ale znów miejsce na podium, tym razem drugie.
  3. 5 kwietnia w Pradze biegłem swój pierwszy w tym roku półmaraton – Sportismo Prague Halfmarathon. Założenie było proste, nabiegać PB, czyli połamać 1:11:47… wyszło ledwo co 1:14:28 z wielkim bólem. Bardzo słaby wynik…
  4. Tydzień po praskiej połówce startowałem na 10km w Warszawie, w ramach Orlen Warsaw Marathon  gdzie nabiegałem całkiem dobry wynik – 32:57, ale samopoczucie z jakim to uzyskałem było dalekie od zakładanego…
  5. Na początku maja biegałem kolejną połówkę, tym razem wybór padł na II Półmaraton śladami Bronka Malinowskiego w Grudziądzu. Miejsce dobre, bo trzecie w generalce, ale czas i samopoczucie… lepiej nie mówić. 1:16:13 mogę uznać jako klapę…
  6. W maju startowałem jeszcze w Biegu dookoła ZOO w Gdańsku. Dystans około 10km, ciężkiej przełajowej i mocno górzystej trasy pokonałem z czasem 35:35 i zająłem kolejne trzecie miejsce na podium w klasyfikacji generalnej.
  7. Czerwiec zaczął się od startu w I Redzkim Biegu na 10km w którym uzyskałem czas 34:35 i zająłem… trzecie miejsce w open.
  8. Dzień później wygrałem w Gdańsku II Bieg po Rybę rozegrany na ciężkiej górzystej trasie, gdzie spokojnie bez ciśnienia około 11km trasę przebiegłem po 3’59/km.

Osiem startów, sześć razy na podium, jeden wygrany bieg, cztery razy trzeci, raz drugi. Niby dobrze, ale jakość i samopoczucie a co najważniejsze uzyskiwane czasy niestety można powiedzieć, delikatnie mówiąc… „o d*** rozbić!”. Co było nie tak? Trening… Niby wszystko szło do przodu, ale duża (za duża) ilość tempa oraz bardzo mocny drugi zakres „skutecznie” zrobiły swoje, niestety w drugą stronę i zamiast działać na „+” zadziałały na „-„. Zamiast wyciągnąć wnioski po kołobrzeskim i praskim starcie trening był wałkowany do oporu, do znużenia a kolejne starty pokazały, że nie tędy droga i jeżeli trening nie idzie trzeba go zmienić a nie brnąć w zaparte. Niby człowiek jest dojrzały i długo siedzi w tym sporcie, wie co mu leży i jakie bodźce najlepiej na niego działają a dalej kombinuje… Grunt to znaleźć to, co mu odpowiada a jak nie odpowiada to znaleźć przyczynę i tak poukładać klocki, żeby złożyły się w całość. Cóż, tak bywa. 

Do maratonu zostało 12 tygodni… a najważniejsze jest to, że wnioski zostały wyciągnięte, trening został totalnie zmieniony na taki, jaki mi odpowiada. Walka trwa!

…tak na marginesie, dobry cytat, aktualny i dający do … myślenia.

15230_10151108403516931_195676280_n

 

2014-07-02T10:12:32+02:0002/07/2014|Różne|