Hardcorovy wtorek

Są takie dni w tygodniu, kiedy jestem tak wypompowany, że na nic nie mam siły. Nawet wieczorem nie chce mi się oglądać TV i jedyne o czym marzę to wyrko. Takie dni to wtorki i czwartki, ale jak się chce być „człowiekiem z żelaza” to trzeba spiąć pośladki, zacisnąć zęby i jechać z tematem. „Nie ma lipy!” jak to mówi Hardcorovy Koksu.

 

Wczorajszy wtorek był jednym z takich. Tradycyjnie na 7:30 zajechałem do pracy, więc o 6 trzeba było zwlec się z wyrka, oczywiście w poniedziałek do domu po pracy wróciłem tradycyjnie przed 21, ale cóż… życie. W każdym razie po pracy szybko pojechałem na alejkę Sopot – Gdańsk, gdzie pobiegłem dychę ciągłego. Na początek 4km rozbiegania, dycha w 39:51 i trójka roztruchtania. Było całkiem si, gdyby nie nawierzchnia… ślisko, jak na Alasce. Czułem się, jak jeden z kierowców programu „Ice Road Truckers” ale dałem radę i zaliczyłem planową 17-stkę. Po treningu szybko za kółko i jazda do Wejherowa, niespełna 40km w godzinach szczytu… jak ja to kocham 🙂 Udało mi się wciągnąć kawałek rybki z ryżem i jazda na kolejny trening, wodny oczywiście i jazda po całości. Tym razem tempo było naprawdę ostre i trzeba było ostro na wiosłować żeby nadążyć z tematem.  Z tego, co zapamiętałem trening wyglądał mniej więcej tak:

 

– rozgrzewka 300m

2 serie:   (2 x 50m RR do kraula, 2 x 50m NN do kraula, 4 x 25m wolno / szybko), 

– 4 x 150m kraul

– 8 x 25m ćwiczenia do grzbietu w płetwach

– 4 x 150m kraul

– 8 x 25m ćwiczenia do kraula w płetwach

– rozpływanie 100m

 

Muszę przyznać, że nieźle się spompowałem i na ostatnich 150-tkach, ale jakoś dałem radę 🙂 Powoli obawiam się czwartku, w planie mam 10 x 3′ zabawy biegowej po której kolejny trening w wodzie…

 

…walka trwa!

 

2012-01-18T07:20:43+01:0018/01/2012|Różne|

Tytuł