Berlin – turystycznie

Część sportową wyjazdu do Berlina mamy już za sobą, więc teraz będzie … turystycznie. Do Berlina z Wejherowa jedzie się spokojnie i elegancko, nie cisnąc i nie katując silnika można dojechać spokojnie w jakieś 5 i pół godziny.  Wyjechaliśmy w piątek w okolicy 9 i po odstaniu kilkunastu minut w niemieckich korkach dotarliśmy na „Berlin Teplehoff „, gdzie mieściło się biuro zawodów, odebraliśmy numery startowe i po krótkiej wizycie na Expo, gdzie aż tak wielkiej rewelacji nie było, udaliśmy się do hotelu.

 


 
Hotel „Leonardo”, który zabukowałem w okolicy listopada 2011 okazał się strzałem w 10-tkę. Do strefy start / meta szło się około 5 minut, zaraz obok znajdował się park, gdzie na każdej alejce biegali biegacze, za hotelem znajdowała się ulica, gdzie za darmo można było zaparkować samochód, więc wszystko było elegancko pozałatwiane.

 


 
Po zabukowaniu się w hotelu i dogadaniu z recepcjonistką darmowego przedłużenia o godzinę doby hotelowej przeszliśmy się na Alexanderplatz. W Eindhoven za przedłużenie doby hotelowej chyba o 2 godziny skasowano nas 30 euro, ale Holandia to niezbyt przyjazny kraj ze strasznie wygórowanymi cenami, ale to tak na marginesie.

 


 
Pochodziliśmy chwilkę po centrum handlowym i wróciliśmy do hotelu. Trzeba było dobrze wypocząć po podróży i porządnie się wyspać. Na sobotę zaplanowaliśmy krótką wycieczkę do centrum i oczywiście rozruch, gdyż to niezbędna czynność przed każdym startem. Trzeba rozkulać kopyta i dobrze przetrawić wszystkie zaległości pokarmu zalegające w kiszkach, żeby uniknąć przykrych niespodziewanek na trasie – tu lekcję wyciągnąłem z maratonu w Eindvoven.

 


 
W sobotę rano Berlin przywitał nas fatalną pogodą. Było bardzo zimno, wiał bardzo mocny wiatr i padał deszcz. Nic tylko siedzieć w hotelu i patrzeć się w TV, gdzie nie było żadnego polskiego kanału. Były oczywiście niemieckie, rosyjskie, angielskie, arabskie, hiszpańskie, ale polskiego ni kawałka. Skandal heheh. Zjedliśmy śniadanko, oczywiście przywiezione z Polski i po ubraniu dwóch kurtek, ciepłego o polaru, czapki, zabraniu parasolki, ruszyliśmy na tramwaj i po przejechaniu jednego przystanku dojechaliśmy do centrum.

 


 
Generalnie nie chciało mi się nigdzie maszerować, szczególnie że pogoda była fatalna a w niedzielę trzeba było mocno pobiec, ale okazało się, że można zwiedzić Berlin autobusem. Co 10 minut ruszały żółte piętrowe autobusy, które kręciły się po całym mieście, zatrzymując się przy najciekawszych miejscach. Dodatkowo przez całą trasę w 13 językach przewodnik opowiadał o atrakcjach turystycznych i historii miasta, tym razem w opcji był język polski.

 


 
Wysiedliśmy pod Bramą Brandenburską, zrobiliśmy kilka fotek i po chwili jechaliśmy kolejnym autobusem, który obwiózł nas po następnych atrakcjach miasta. Co ciekawe okazało się, że trasa turystyczna w dużej części pokrywała się z trasą niedzielnego półmaratonu, gdyż wisiały na słupach, przystankach tablice informujące o utrudnieniach ruchu związanych z zawodami. Przypominają mi się głosy osób, którzy twierdzą, że nie da się zamknąć ruchu kołowego w polskich miastach. Jak da się zamknąć główne ulice Berlina, to jakim problemem jest zamknięcie kilku polskich ulic? Pozostawię to bez głębszego komentarza.

 


 
Cena za przejażdżkę po Berlinie wynosiła 20 euro od osoby, może to sporo, ale uważam, że warto, szczególnie gdy jedzie się tam typowo turystycznie i planuje się dłuższe zwiedzanie miasta. Na kilkunastu przystankach można wysiąść, zrobić fotki, pozwiedzać i w taki sposób spędzić cały dzień.

 

Z ciekawych miejsc można wymienić oczywiście Reichstag, Bramę Brandenburską, Mur Berliński, Dworzec kolejowy, Muzeum Żydowskie i wiele innych atrakcji, ale oczywiście trzeba mieć na to czas.

 


 
Po zakończeniu wycieczki zjedliśmy obiad na wagę w centrum handlowym i bimbajem wróciliśmy do hotelu. Chwila odpoczynku i na rozruch do parku. Biegało się super, chociaż pogoda była fatalna, ale noga się kręciła a dziesiątki biegaczy wokoło, sprawiały że czuło się nadchodzące biegowe święto.

 

2012-04-04T09:04:34+02:0004/04/2012|Różne|

Tytuł