I Kaszubska (GÓRSKA) Piętnastka, Luzino – 26 maja 2012

W sobotę startowałem w bardzo fajnych zawodach, rozgrywanych rzut beretem ode mnie, czyli w niedalekim Luzinie. Zawody – I Kaszubska Piętnastka, jak sama nazwa wskazuje, rozgrywane były na 15km trasie, która wiodła częściowo w lesie oraz uliczkami Luzina. Jako, że jestem w mocnym treningu, nie spodziewałem się żadnej rewelacji, szczególnie że pogoda nie była zbyt przyjazna do biegania, wiał wiatr, było ciepło a dodatkowo okazało się, że trasa jest mocno pagórkowata. Planowałem pobiec po około 3’30/km, jednakże nie chciałem się spinać i żyłować.

 

Po 3 i pół kilometrowej rozgrzewce stanąłem na linii startu. Było kilku mocnych chłopaków, którzy pretendowali do zwycięstwa min. Marcin Chabowski, Łukasz Gurfinkiel, Piotrek Pobłocki, Tomek Grycko, czy Michał Rolbiecki.

O 10:00 ruszyliśmy. Kilku chłopaków poszło w przód, ja z Marcinem zaczęliśmy wolniej i tu nasunęła się śmieszna rozmowa… Chaboś się pyta „Suchy, po ile oni lecą” ja mówię, że po około 3’20-15/km, nie szybciej… chwila zastanowienia i Marcin mówi, to może z nimi się zabiorę. Dodam, że Marcin był osobą zaproszoną przez organizatora i robił trening, a po południu musiał jechać do W-wy na sztafetę Ekiden. Wracając do naszej rozmowy… powiedziałem do Marcina, że jak maraton biega po 3’05 to 15km po 3’20 będzie zwykłym ciągłym… i tak tez się stało. Marcin doszedł chłopaków i na około 400m przed metą odszedł Łukaszowi i wygrał zawody.

 

Ja zacząłem spokojnie, jak już pisałem – puściłem chłopaków do przodu, min. Romka i Michała, z którymi miałem nadzieję pościgać się na ostatnich kilku km. Trasa prowadziła piaszczystymi leśnymi ścieżkami, które wiły się i prowadziły raz w górę, raz w dół, sprawiając że tempo było bardzo mocno rwane i szarpane. Na 2km doszedłem Romka i poleciałem dalej swoje. Biegło się bardzo dobrze, szybko, żwawo, mocno i dynamicznie. Czułem się świetnie a profil trasy i nawierzchnia mi bardzo odpowiadały. Pierwsza piątka wyszła w 17:32, czyli może bez rewelacji, ale patrząc na profil trasy i nawierzchnię…

 

 

…wszystko jest jasne. Kolejne kilometry prowadziły ulicami Luzina, raz z górki, raz pod górkę i tak przez cały czas… Przed sobą miałem cały czas Michała, do którego skracałem dystans. Na nawrocie, czyli około 8,5km biegnący z przeciwka Roman krzyknął mi, że Michał „nie wygląda” i depnąłem… po około 200-300m doszedłem go, przycisnąłem na podbiegu i puściłem nogi na zbiegu. Druga piątka wyszła w 17:13 i nogi kręciły się straszliwie, więc pod góry przyciskałem a na górach puszczałem nogi. Dawno tak dobrze się nie czułem. Wielu znajomych, biegnących z przeciwnej strony pozdrawiało mnie i dopingowało, co sprawiało, że jeszcze lepiej się czułem i tym samym zwiększałem dystans nad szóstym zawodnikiem. Przede mną widziałem, czwartego Tomka, ale odległość do niego była zbyt wielka do nadrobienia. Na ostatnim kilometrze orgowie zafundowali długi podbieg z 300m sztajchą na koniec, która nieźle mroziła nogi. Ostatnią piątkę przebiegłem w 17:31 a cały 15km dystans zamknąłem w 52 minutach i 17 sekundach, co daje średnią 3’29/km zajmując 5 miejsce w klasyfikacji generalnej i 1 w wiekowej.

 
 

 
To był dobry bieg, z którego jestem bardzo zadowolony. Nie było żadnego kryzysu, spadku energii, czy dołka. Biegło się żywo, mocno, dynamicznie, tak jak lubię.

 

2012-05-28T11:51:29+02:0028/05/2012|Różne|