trochę o treningu do maratonu

Planując start w maratonie, w Tromso musiałem wziąć pod uwagę kilka istotnych faktów i czynników, z którymi będę musiał się sprostać na trasie zawodów i tak ułożyć i zaplanować trening, by jak najbardziej nadawał się do trasy maratonu w Norwegii. Zadanie nie było łatwe, gdyż za kołem podbiegunowym czekało mnie wiele niespodzianek, takich jak:

 

  • biała noc, czyli 24 godziny słońca i ani minuty ciemności w nocy, czyli organizm mógł się rozregulować, szczególnie że do Tromso przylecieliśmy w czwartek a start zaplanowany był na sobotę,
  • start biegu zaplanowany na godzinę 20:30, czyli później niż zwykle i to o dużo później…
  • profil trasy, czyli sporo górek i przewyższeń, szczególnie w drugiej połowie biegu,
  • warunki pogodowe, które mogły być różne, mógł padać śnieg, deszcz, mogło być zimno, wietrznie, albo słonecznie, jedyne czego byłem pewien to faktu, że temperatura nie będzie wynosiła więcej niż 18 stopni,

 

Do maratonu zacząłem przygotowywać się mocniej w kwietniu, kiedy to objętość z około 388km w marcu wzrosła do 553km w kwietniu, 640km w maju i 560 w czerwcu, z czego można było już pobiec przyzwoity wynik, a jako że jestem zawodnikiem, który musi wybiegać swoje kilometry i dobrze się czuję przy bieganiu 140 – 200km tygodniowo, to taka objętość bardzo mi odpowiadała. Oczywiście nie było lekko biegać tyle kilometrów, szczególnie, że do pracy wstawałem przed 6 rano i wracałem w okolicy 16, ale przy odpowiedniej organizacji dnia, można było zrealizować porządny trening. Na treningi starałem się wychodzić wieczorami, w okolicy godziny 19 – 20, żeby jak najbardziej zaadaptować organizm do wieczornego startu. Ważnym elementem był również start kontrolny w Stargardzie Szczecińskim na 10km, zaplanowany na tydzień przed maratonem, do którego start zaplanowany by na godzinę 21:00. To był generalny sprawdzian formy i stanu gotowości organizmu na maratońską godzinę „0”. Po tym starcie wyciągnąłem jednak kilka wniosków, z których najważniejszy był taki, że trzeba uważać na to, jak intensywnie biega się na tydzień przed maratonem. Tu wydaje mi się, że popełniłem mały błąd, gdyż start pobiegłem bardzo mocno, co prawda nei wyplułem się i nie zajechałem, ale…. na wtorkowym WB2 8km, które pokonałem po 3’43/km zakwasiłem się na 2,7 mmol/l… czyli o około 1 mmol/l więcej, niż normalnie. To był impuls, że jeszcze nie doszedłem do siebie po sobotnim starcie w zawodach na 10km. Najważniejsza była szybka i skuteczna regeneracja. Zaryzykowałem i w tygodniu startowym, jak w przypadku kilku innych biegów, byłem na saunie i hydromasażu, oczywiście stałym elementem regeneracji były skarpetki kompresyjne CEP i kijek „the stick”, z którego usług często korzystam. Najważniejszym elementem wg mnie była realizacja treningów typu WB2. WB3 na najbardziej pofałdowanym i pagórkowatym odcinku „Czarnej drogi”.  Wszystkie akcenty np. WB2 2 x 10km, WB3 20 x 500, WB2 16km biegałem na górkach. nie było opcji zmiłuj się. Wiedziałem, że meta zweryfikuje wszystko a dodatkowy bodziec w postaci trudności trasy treningu przygotowywał mój aparat ruchu, jak i wszelkie układy znajdujące się w organizmie do czekającego dwu i pół godzinnego wysiłku na niesprzyjającej trasie na dalekiej północy. Oprócz mocnych i szybkich akcentów, podobny nacisk na górki postawiłem na zwykłych wybieganiach, szczególnie na tych długich, gdzie szukałem „premii górskich”, by jak najbardziej przygotować się do zawodów.

 

 

 

 

 

…nie było więc drogi na skróty. Kolejnym ważnym akcentem była siła biegowa, raz w tygodniu wykonywałem podbiegi 10 x 300m, drugim treningiem siły była SB zróżnicowana wykonywana w postaci różnych ćwiczeń z wybiegiem, lub podbiegiem. W mikrocyklu treningowym oczywiście realizowałem 3 mocniejsze akcenty w II albo / i III zakresie intensywności, z których każdy był monitorowany tętnem, mleczanami i prędkością, co pokazywało na bieżąco w jakiej dyspozycji się znajduję i czy nie ma objawów przetrenowania i mocnego zmęczenia. Na regularną odnowę biologiczną niestety nie miałem czasu, ale tu postawiłem na wspomaganie żywieniowe i co chwile opróżniałem nowe wiaderko Vitargo, Lyprinolu, czy witamin. Z tego miejsca chciałem podziękować Sylwkowi i Michałowi Borkowskiemu z BORTEXSPORT.PL, dzięki którym miałem dostęp do odżywek oraz Konradowi z Biovico, który wspierał mnie pod kątem suplementacji Lyprinolem. Zastosowanie właśnie tych odżywek, które stosuję od kilku ładnych lat, jak nie dłużej, powodowało że treningi mogłem realizować bez problemów, bez obawy o spadek energii, czy ewentualną opcję nie zrealizowania zadanego zadania treningowego. Sam mikrocykl treningowy, jak już wspominałem składał się z 2 jednostki siły biegowej, trzech jednostek typu WB2 / WB3 i dwóch dłuższych wybiegań, więc było co robić. Z ciekawych elementów, które realizowałem podczas mocnych akcentów, była wizualizacja trasy biegu w Tromso, czyli po obejrzeniu zdjęć, filmików z zawodów wyobrażanie sobie ostatnich metrów z szczególnym ukierunkowanie na zegar i linię mety. Taki element bardzo pomaga mentalnie i psychicznie w pokonywaniu maratońskich kilometrów, szczególnie w ciężkich chwilach, gdy po 37km trzeba spiąć pośladki, zacisnąć zęby i … przyspieszyć na podbiegu zostawiając z tyłu rywala…

 

Trening do maratonu zrealizowałem w 99,5% z czego jestem zadowolony i co zaprocentowało dobrym wynikiem osiągniętym podczas startu. Dobry trening, dobre odżywianie w tygodniu startowym oraz podczas biegu, koncentracja i optymalna ocena sytuacji sprawiły, że dobiegłem na trzeciej pozycji z doskonałym jak na ten profil trasy, wynikiem.

 
Wczoraj biegałem 8km WB2 po 3’50 i wszystkie parametry wróciły do normy, HRavg = 169 a LA = 1,6 mmol/l , czyli jest OK. W najbliższą niedzielę startuję w Wałczu, tydzień później w półmaratonie w Pucku a w kolejną sobotę w Biegu Św. Dominika w Gdańsku na 5km.
 
Ważna sprawa i bardzo ważna uwaga… nie zawsze można uzyskać rekord życiowy na zawodach, nie zależnie na jakim dystansie. Można być doskonale przygotowany, ale są rzeczy na które nie mamy wpływu, profil trasy, pogoda, temperatura, opady, nie wyspanie, stres…
 
Kolejne wyzwanie maratońskie 28 października we Frankfurcie. Jeżeli będę miał czas na trening, a obawiam się, że z tym będzie tym razem bardzo, bardzo ciężko, myślę że w końcu upragniony wynik zostanie zrealizowany.
 
WALKA TRWA!
 

2012-07-15T09:18:24+02:0015/07/2012|Różne|

Tytuł