TRAIN, EAT, SLEEP, REPEAT

logo-tri-passion

 
Mocny tydzień za mną a to dopiero… początek ciężkiej pracy. Cyferkowo można to ująć następująco: 269,27km wybieganych, wykręconych, wypływanych w 17 godzin 11 minut i 41 sekund  a szczegółowiej:
 
– swim: 8km
– bike: 189,4km
– run: 71,8km
 

…czyli całkiem, całkiem solidnie. Poniedziałek… tradycyjnie BiegamBoLubię + dłuższe rozbieganie, na którym jeszcze czułem w kościach start w połówce, ale tragedii nie było. Tempo rekreacyjne, ciut powyżej 5’00/km. Wtorek… Open Sater Swim w Zatoce + deszczowe rowerowanie, ale o tym już było. Na uwagę zasługuje środowy cross, który biegałem na niewleikich przewyższeniach, ale kilka górek dało mi popalić i czułem, że jest nad czym pracować. Biegałem 2 pętelki a śr/km wyszła 3’54 przy średnim tętnie 170! Samopoczucie bez rewelacji, ale parametry… super, szkoda, że nie miałem laktometru. Po crossie artresanowy trening w Gdyni i suma sumarum ponad 26km w nogach. Czwartek… let’s swim, ale tym razem na gniewińskiej pływalni. Było ostro w łeb. Nie było lipy, gdyż musiałem zmieścić się w 50 minutach a trening do zrealizowania był solidny. 250m rozpływania + 8 x 250m kraulem w następujący sposób: pierwsze 100m w łapach z deską między nogami, kolejne 100m bez łap, ale dalej z dechą i na deser 50m żywego kraula. Zmęczyłem się całkiem solidnie, szczgólnie że dawno już nie robiłem nic mocnego w wodziem, tym bardziej na pływalni. To wszystko to tylko preludium tego, co działo się od piątku… Na rozpoczęcie 50km górala, w tym 10 x 1,2km podjazdu na coraz większym obciążeniu. Było twardo i mocno. Wieczorkiem kolejne wodne 2km, tym razem w jeziorze i 9km spokojnego crossowego rozbiegania z Krzyśkiem. Dawno nie pływałem w tym jeziorze (Zawiat) i niesty muszę przyznać, że jest ono stanowczo za krótkie i za nudne, ale… można pływać w nim całkiem sympatyczne odcinki. Od brzegu do bojki, od bojki do brzegu etc. Bojka jest zlokalizowana gdzieś w okolicy środka jeziora i taki trening pływałem w tym tygodniu, we wtorek. Wracając dalej do treningowego tygodnia. Sobota… 6 lipca, czyli moje 33 urodziny. Pierwotnie chciałem przebiec 33km, ale nie pasowało mi to kompletnie w zamyśle treningowym, więc poszedłem wedle swojego konceptu i zrobiłem mocny rower, w tym 12km WR2 i 7 x 1km / 1km WR2/2 po czym 11kmbiegu w tym mocne 6km (4’11, 3’51, 3’47, 3’44, 3’35, 28) przerwa 1km w truchcie + 1km w 3’25… mocno i konkretnie, ale tego było mi trzeba. Niedziela była zato spokojniejsza, ale i dłuższa. Do południa pływalnia i technika a po niej 62km szosowego rozjeżdżenia po okolicznych kaszubskich drogach. Dawno na szosie nie śmigałem i od razu zauważyłem, że to nie to co góral, na którym jeździ się o wiele… lżej (?). W każdym razie średnia z treningu wyszła bardzo optymistyczna bo 28km/h, ale zauważyłem, że znacznie spadła kadencja, która teraz wyniosła tylko 88RPM. Wina górala, który wymusza twardszą jazdę…

 

 
 
Tydzień w każdym razie był bardzo udany a zrealizowane treningi, szczególnie wodne i rowerowe znacznie przybliżyły mnie do 11 sierpnia, kiedy w Gdyni znów zmierzę się z połówką IM. Mam nadzieję, że rower wyjdzie mi ciut szybciej, niż ostatnio podobnie, jak woda, w której czuję się coraz lepiej. Nie ma więc lekko, trzeba spiąć pośladki i zacisnąć zęby i jechać dalej z tematem. Czasu coraz mniej… trzeba więc trenować, szczególnie, że po starcie w tri czeka mnie walka z 42km, do której trzeba będzie się mięśniowo przygotować, bo wydolnościowo nie powinno być żadnych kłopotów. Będzie się działo!

 

bed637ccd8e3e0d8e89876b42c4d52702140ce9d7087523f04303f4aea45c943

 

2013-07-12T14:58:12+02:0012/07/2013|Różne|

Tytuł