łykend w wałbrzychu – turystycznie…

2013-08-24 13.49.10
 

Miniony łykend minął pod znakiem rodzinno – sportowo – turystycznego wypadu do Wałbrzycha, który był pewnego rodzaju odskocznią od tygodni treningowych do trajlonu, odpoczynkiem od codzienności i wstępem do treningów do maratonu, który nadbiega ogromnymi krokami. Jak zawsze było fantastycznie a to miasto, przez niektórych uważana za brzydkie, brudne i paskudne po raz kolejny wywołało u mnie fascynację i zaciekawienie.

 

2013-08-23 17.18.57

 

TURYSTYCZNIE: wyjazd podzieliłem na dwie części, pierwszą turystyczną i drugą – sportową, kolejność nie jest przypadkowa ale celowa i zamierzona, gdyż pierwszym i najważniejszym celem była rodzinna turystyka a kolejnym, dalszym aspekt sportowy, czyli połówka przy okazji. Wyjazd rozpoczął się w piątek, kiedy to Iwona, która niestety musiała zostać w pracy odstawiła mnie na lotnisko w Rębiechowie, gdzie zapakowałem się w samolot, który miał jakieś dziwne śmigła i ruszyłem do Breslau. W samolocie spotkałem znajomego, z którym podróż minęła bardzo szybko, gdyż głównym tematem był trening do tri i do maratonu. Filip zapisałe się do IM w Kalmarze w 2014 roku i to będzie głównym celem treningowym, do którego będę go prowadził, więc będzie się działo! Lot minął bez większych problemów a to co było w nim najlepsze, to czas… rachu ciachu i po strachu. PKPem męczyłbym się cały dzień, co wcale nei uśmiechało mi się a tak, godzina lotu i jestem na miejscu.

 

20130823_173247

 

Na lotnisku przywitała mnie cała wałbrzyska familija z Danielem, Anią i Agnieszką na czele, więc można było w mega składzie rozpocząć łykend. Z Wrocka pojechaliśmy do Wałbrzycha, gdzie udaliśmy się na obiadek, na poczatek pierogi ruskie zakrapiane zimnym złotym vitargo, prosto z kija. Nie ma, jak odreagowanie po locie. Po obiadku do domku i do późnych godzin wieczornych debatowaliśmy nad wyższością vitargo w postaci elektrolitów nad carboloaderem czy professionalem o smaku miodowym.

 

Sobota była jak zawsze dniem pełnym wrażeń. Z rana po śniadanku ruszyłem z Qzynem na krótki rozruch do parku i powiem szczerze, że nie myślałem, że tego dnia doczekam kiedy to w wersji rodzinnej będę mógł wyjść na trening – dzięki Qzyn!!! Po treningu ruszyliśmy… do Łomnicy na pstrąga z frytkami, kiszonym ogórkiem i surówkami. Polecam. Przepyszne!!!

 

2013-08-24 14.53.37

 

2013-08-24 14.24.42

 

typowe PÓŁMARATOŃSKIE jedzenie !!!

 

2013-08-24 13.51.01 2013-08-24 13.52.57 2013-08-24 13.53.58 2013-08-24 13.54.04 2013-08-24 13.58.14

 

osiołek Felek

 

20130824_135822

 

Iwona kazała mi go ucałować w nosek…

 

Po obiadku, ruszyliśmy dalej, do Nowej Rudy na kawusię do knajpy zwanej „Biała Lokomotywa”. Za słowo knajpa, właściciel kawiarni pan Leszek Kopcio wytargałby mnie za uszy i rzucił na pożarcie Felkowi, ale kawiarnia pana Leszka to jedno wielkie arcydzieło a na opis kawy przyrządzana przez niego brakuje mi słów. To trzeba spróbować. Sam fakt, że właściciel potrafi zrobić około 4 000 różnych kaw mówi samo za siebie…

 

 

20130824_154408

 

pychotka !!!

 
 

Po wizycie w Białej Lokomotywie udaliśmy się na krótki spacerek po lokalnym rynku, po czym załadowaliśmy się w auto i ruszyliśmy dalej, do Wałbrzycha. Po drodze mijaliśmy zrujnowane budynki, które z jednej strony odstraszały a z drugiej przyciągały, sprawiając wrażenie, że jest w nich coś dziwnego, magicznego i tajemniczego. Każde miejsce miało swoją tajemniczą, niekiedy mroczną historię, związaną z czasami okupacji niemieckiej, II Wojną Światową czy upadłymi kopalniami i biedaszybami.

 

2013-08-24 16.34.57

 

Niedziela… 3,2,1, start… i wizyta w kolejnej knajpce, tym razem PRL, gdzie widziałem największy kotlet schabowy w życiu. Był przeogromny, chociaż to małe słowo patrząc na jego rozmiar. Tam nastąpiła kolejna porcja obżarstwa w postaci smażonych ziemniaków, smażonego mięcha w ogromnych ilościach. Tego było nam trzeba, bo wiadomo, człowiek mięsożerny jest i tyle.

 

2013-08-25 17.23.18

 
 

SMACZNEGO !!!

 

Niedzielny wieczór zakończyliśmy w domu degustując się Perłą Miodową, gdyż każdy wie, że Perła Miodowa jest smaczna i zdrowa. Wieczór minął bardzo szybko i trzeba było położyć się do wyrka, gdyż poniedziałek zapowiadał się bardzo atrakcyjnie a czasu było mało. Postanowiliśmy udać się do kompleksu Sztolni Walimskich „Riese„. To kompleks sztolni, tuneli, bunkrów wydrążonych w Górach Sowich, w których Niemcy pod koniec Drugiej Wojny Światowej prawdopodobnie chcieli stworzyć siedzibę Hitlera oraz produkować broń i amunicję.

 

2013-08-26 10.06.51

 

IMG_3320

 

2013-08-26 10.10.20 2013-08-26 10.19.24 2013-08-26 10.36.57 2013-08-26 10.47.56 2013-08-26 10.57.20 2013-08-26 11.04.29 2013-08-26 11.15.09 2013-08-26 11.16.44 2013-08-26 11.31.20 2013-08-26 11.45.08

 
 

Czas naglił, godzina odlotu się zbliżała, brzuchy burczały z głodu, więc udaliśmy się dalej w kierunku Szczawna Zdrój, po drodze robiąc pamiątkową sesję foto przy samolocie „Czerwonego Barona”.

 

2013-08-26 12.04.42 2013-08-26 12.06.13

 

2013-08-26 12.47.34 2013-08-26 14.29.24

 

2013-08-26 12.48.35

 

…i na tym zakończyła się rodzinno turystyczna część wyprawy do Wałbrzycha. Trzeba było się szybko spakować, zabrać swoje klamoty i załadować się do samolotu. Wszystko co dobrze szybko się kończy niestety i tak też było i tym razem.

 

IMG_3370

 

20130826_172047

 

IMG_3386 IMG_3388

 
 

…no to fruuuuuuu

 

…część druga SPORTOWA w kolejnym artykule.
 
Z tego miejsca chciałbym podziękować całej mojej familiadzie z Wałbrzycha za super extra fantastyczną gościnę, fantastycznie spędzony czas i gorący doping na trasie, ale o tym więcej niebawem…
 
Nie samym bieganiem (i triathlonem) żyje człowiek!!!

2013-08-29T08:29:56+02:0029/08/2013|Różne|

Tytuł