…odchudzam się

Tak, tak, dobrze przeczytaliście. Odchudzam się, oczywiście nie z kości na ości, jak to mogłoby się wydawać, ale muszę zrzucić kilka zbędnych kilogramów z mojego śmietnika. Ważę o około 4 kg za dużo i muszę się ich jak najszybciej pozbyć. Kilogramy, kilogramami ale muszę również wytopić dość sporą ilość tłuszczu, który gdzieś tam zalega, muszę zjechać do 7, 5 – 8% max… czyli jest co robić.

Co mnie do tego skłoniło? Kilka spraw. Pierwsza to fakt, że im mniej kilogramów do przeniesienia, tym lżej można biec, jakbym ważył 100 kg to w przebiegnięcie maratonu czy bydle jakiego treningu musiałbym włożyć bardzo dużo energii.  Kolejna sprawa to usystematyzowanie i unormowanie mojego jedzenia wraz z doborem godzin posiłków i treningów. Jak temat śniadanie, drugie śniadanie obiad wygląda już jako tako, to to co dzieje się w dalszej części dnia woła o pomstę do nieba… Racjonalny dobór białek, węgli i tłuszczy to kolejny temat. Wszystko musi być prawidłowo zbilansowane, szczególnie w tak intensywnym treningu. Tu są cenne sekundy do urwania a w maratonie „tylko” jedna sekunda na jednym km = 42 sekundy na całym dystansie. Gdybym w 2012 roku pobiegł „tylko” o 1 sekundę szybciej na km miałbym czas 2:28:53, gdybym zdjął dwie sekundy byłoby 2:28:11… więc jak dla mnie gra jest warta świeczki. Fakt, że nigdy nie byłem zwolennikiem diety, chociaż to słowo nie kojarzy mi się dobrze… Jadłem co chciałem, kiedy chciałem i dobrze mi było z tym, ale uważam, że nadszedł czas na zmianę i to dość radykalną. Idąc dalej… Mój sąsiad z biegowych tras, amator i wielki świr biegania, jak ja… i wielki patrząc na jego gabaryty, jeszcze niedawno marzył o łamaniu 4 godzin w maratonie a ważył prawie setkę i był o głowę wyższy ode mnie. Kawał chłopa. Pobiegł 3 czterdzieści coś, by ponad rok później zatrzymać stoper poniżej 3 godzin i 20 minut… Raz, że trenował bardzo mocno a dwa, że właśnie usystematyzował, poukładał i racjonalnie poskładał wszystkie elementy żywieniowej układanki, co pozwoliło mu z sto kilowego chłopa zjechać kilkanaście kilogramów w dół! Nie była to jakaś radykalna dieta w stylu pół listka sałaty i jedna setna pomidorka z trzema gramami chleba, ale normalna poukładana dieta. Zadziałało.

Tak więc jestem na diecie, która zawiera dzienną dawkę około 2400 – 2500 kalorii w pożywieniu, więc nie jest to jakaś drastyczna zmiana odżywiania. Nie jest to dieta cud 1000 kalorii czy idiotyczna dieta w stylu reklam nadawanych w tv… „nie pójdę na pływalnię, bo mam fałdki tłuszczu na dupce… kochana zjedz pół tabletki metki i schudniesz w oka mgnieniu…ach, to działa, jaką mam zgrabną dupkę, jak zjem dwie tabletki to będę super extra laska…” masakra. Niedobrze mi się robi, jak widzę takie reklamy a najgorsze jest to, że ludzie w to wierzą!!! .. zresztą to ich sprawa, nie moja.

Wracając jednak do rozpiski żywieniowej o której wspominałem wyżej. Nawiązałem współpracę z Gabinetem Dietetyki Medycznej DIETAMED którym kieruje i dowodzi Kasia, stała uczestniczka naszych cyklicznych zajęć z serii BiegamBoLubię w Gdyni. Policzyliśmy, pomierzyliśmy, poważyliśmy i wszystko wyszło pięknie i przejrzyście… Szczerze mówiąc, lekko się zgarbiłem i … zmieniłem nawyki żywieniowe.

Teraz uwaga, będzie HOT… zrezygnowałem z cyklicznych wizyt w maku, odstawiłem moje ulubione pierogi z bierdonki, pizzę, parówki… tak, zrobiłem przede wszystkim rachunek sumienia i podjąłem rękawicę. SEKUNDA szybciej na kilometrze + kolejna SEKUNDA + nastepna SEKUNDA = 3 sekundy a to = 126 sekund, czyli ponad 2 minuty… a jak do tego dodać jeszcze jedną sekundę… matematyka nie kłamie. Co się zmieniło w moim odżywianiu? Oprócz odstawienia śmieci to, że zacząłem ważyć paszę, systematycznie gotować i zabierać jedzenie do pracy w pudełeczku przygotowane na 2 dni, więc tym samym skończyło się zamawianie na telefon… a to = oszczędność kilku plnów… nauczyłem się gotować nowe potrawy, odkryłem kasze jaglaną, owoce Goji i ugotowałem na parze łososia ! Ha, więc moje zdolności kulinarne znacznie się rozszerzyły.  Nie ma lipy! Iwona twierdzi, że długo nie wytrzymam, ale chyba zapomniała jaki jestem uparty i jak długo potrafię dążyć do celu… może nie po trupach, ale do 2:2X zbierałem się prawie 3 lata i w końcu zrealizowałem cel.

unnamed

2014-03-14T10:02:18+01:0014/03/2014|Różne|

Tytuł