aktywny weekend

…to był bardzo aktywny weekend, ciężki, stresujący i bardzo wymagający, ale całe szczęście wszystko ułożyło się po dobrej myśli, chociaż trzeba było ostro spiąć pośladki i zacisnąć zęby. Wszystko zaczęło się w piątek, kiedy po 8 h za biurkiem pojechaliśmy z Iwoną do Morska, po … Kendrę, czyli nowego futrzaka rasy bengalskiej. Było to stresujące przeżycie zarówno dla nas, jak i dla Borysa, który cały czas oswaja się z nową domowniczką, ale całe szczęście jest już lepiej. Futrzaki się docierają i całe szczęście się zaakceptowały. Przy okazji zapraszam na Fan Pejdża mojej terrormachine – Borysa.

1965012_651013994988524_4437989035986323289_n

…sobota, dzień kota, albo i dwóch kotów. Kendra spała z nami a Borys fukał na nią na parapecie, cóż jak mu się laska władowała do chaty nie pytając o zdanie, nie dziwię się, że wcale nie był zachwycony z tego powodu. W każdym razie na sobotę zaplanowany miałem start w Redzie, jakieś 600m od domu, więc nie musiałem nigdzie jechać, tylko mogłem wstać, zjeść i potruchtać na start, co też zrobiłem. Temperatura powalała na kolana. W słońcu grubo ponad 30 kresek i full słońce. Opcja hard. Bieg rozgrywany był na dystansie około 10km a trasa wiodła częściowo po ulicy, częściowo po lesie i częściowo po płytach jumba. Było zróżnicowanie i pagórkowato. W biegu startowało kilku mocnych chłopaków i szybko wykalkulowałem, że nawet będąc w szczycie formy byłbym drugi a będąc w bezformiu powinienem dobiec na trzeciej pozycji.

IMG_5443

Jak widać na załączonym obrazku na starcie wdałem się w krótką pogawędkę z Danielem, który spokojnie ograł ten bieg, można powiedzieć w cuglach. Tak, więc wystartowaliśmy… kulałem się jak miś uszatek po śniegu na trzeciej pozycji słysząc za sobą oddech czwartego z chłopaków. W okolicy 6km lekko zwolniłem i poczekałem. Przeglądając międzyczasy, to w/w km wyszedł w 4 minuty, więc tempo spadło do konwersacyjnego. Kolejny etap mojego piekielnego planu polegał na wymęczeniu rywala ciągłymi zmianami prędkości, szybciej, wolniej, szybciej, wolniej… i tak w kółko, aż się zmęczy. Nie przyszło mi jednak do głowy, że ja również mam prawo się ujechać i może nie starczyć na końcówkę. Kolejne km trzeba było więc przyspieszyć… 3:40, 39… i nic. Rywal trzyma się i stara się uciec, 3:21… i robi się ciepło a do mety coraz bliżej. Tu pierwszy raz poczułem, że jest naprawdę gorąco a kwas zaczyna zalewać mi czwóreczki, które powoli stawały się mało zdatne do użytku. Jedynym pocieszeniem było to, że kolega również mocno dyszał, czyli musiał być mocno wymęczony. Tempo rosło… asfalt się gotował a do mety pozostawało coraz mniej… Na około 500m podkręciłem jeszcze trochę tempo i jeszcze mocniej ruszyłem z 200m. Garmin pokazał tempo chwilowe sporo poniżej 3:00/km w tym ostatnie ~760m pokonałem z prędkością 3:01/km… czyli bardzo, bardzo, bardzo mocno. Udało się dobiec na trzeciej pozycji z zapasem 6 sekund nad rywalem, któremu kłaniam się nisko w pas. To był bardzo dobry bieg a ostatnie 3km były bardzo, bardzo, bardzo mocne i wymagające. Respect!

IMG_5668

Jak widać na obrazku, moją technikę biegu trafił dunder i niestety znów siedzę nisko na biodrach… słabo to wygląda, jest nad czym pracować. Nauczka na przyszłość, lepiej nieraz nie ryzykować starcia na ostatnich metrach, szczególnie jeżeli nie jest się pewnym swoich sił. Lepiej pójść mocno w środku dystansu i spokojnie doczłapać się na dobrej pozycji, niż pruć się w maxa na ostatnich metrach bo to boli. Głowa… tak, tu biegłem tylko głową, bo nogi działały słabo. Wystarczyła krótka myśl… odpuszczam i skończyłoby się rumakowanie… tak więc, jak mówi stare przysłowie, „dopóki walczysz – jesteś zwycięzcom”.  Przez cały bieg niestety dokuczał mi Achilles, więc tym bardziej jestem zadowolony, że udało się pocisnąć tak mocno ostatnie kaemy.

10421643_715580061837225_342125205205259070_n

Niedziela… standardowo 30 stopni, a tu trzeba się ścigać i to na dystansie około 11km mocnego crossu w „Biegu po Rybę” w Gdańsku. Nie wiem, co mi odbiło, żeby dwa dni z rzędu się pruć i męczyć, ale to chyba moje ostatnie podrygi przed czekającym mnie treningiem do maratonu, który zbliża się ogromnymi krokami. Generalnie do Berlina odpuszczam jakiekolwiek starty, może z wyjątkiem jednego lipcowego na 10km, ale i to się okaże. Trzeba się wziąć za porządną maratońską robotę i przerobić swoje kilometry, szczególnie że to docelowy start w 2014 roku.

11

Trasa, jak widać na mapce wiodła leśnymi drogami TPK, zarówno tymi grubymi, szerokimi, jak i tymi mniejszymi, węższymi. Było sporo pod górę i sporo z górki, był nawet strumyk który trzeba było pokonać. Było pięknie i turystycznie. Miałem cichą nadzieję nie wypruć się na maxa, zrobić mocny trening i wskoczyć na podium…

his11

…a tak wyglądał profil, więc mój plan nie zmęczenia się był dość ryzykowny. Na starcie, całe szczęście, nie doszukałem się bardzo mocnych zawodników, więc mój plan miał szansę wypalić. Ruszyliśmy spokojnie, lekko, delikatnie, z nóżki na nóżkę, z uśmiechem na twarzy.

IMG_5966

Jeden z zawodników co prawda ruszył bardzo dynamicznie, za nim kolejny, ale nie wyglądało mi to na jakąś wielką próbę ucieczki. Po około 1km dogoniłem rywali, depnąłem, rozerwałem grupę i we dwójkę biegliśmy chyba do 4km… dalej było zwiedzanie TPK i spokojny cross po 4 minuty na kilometr w swoim towarzystwie. Po drodze na punktach z piciem mijałem zaspanych wolontariuszy, którzy byli lekko zdziwieni, że ktoś biegnie, o czym świadczy krótka wymiana zdań… „to pan już biegnie?” …nie maszeruję, ale było sympatycznie.

IMG_6049

Trasa wiła się drogami, wiodła pod górę, z górki, w prawo, w lewo… było sympatyczne. Czułem się komfortowo i o dziwo nie bolał mnie Achilles. Biegłem w skarpetkach kompresyjnych Royal Bayktóre mimo temperatury oscylującej w okolicach trzech dyszek, sprawiały że łydki wcale się nie gotowały a mięśnie pracowały, jak należy. Do mety spokojnie z ponad 2 minutową przewagą wbiegłem na pierwszej pozycji i tym samym zaliczyłem dwa pudła w jeden weekend.

IMG_6079

W nagrodę otrzymałem rybki, jak na Bieg o Rybę przystało, a dla wszystkich uczestników przewidziano losowanie nagród niespodziewanek. Było miło i sympatycznie oraz bardzo kameralnie. To był bardzo fajny bieg i należą się tu duże ukłony w stronę organizatorów, którzy wykonali świetną robotę !!! Tak trzymać!

10351302_227376604138144_4267686366381505414_n

Reasumując… to był dobry, mocny startowy weekend, z którego jestem zadowolony. Dwa biegi, jeden bardzo mocny bardzo dobrze przecierający głowę i nogi, drugi spokojny pewny po zwycięstwo. Teraz, jak wspominałem czeka mnie kilkanaście tygodni ostrego trenowania… będzie mocno, ale maraton to maraton i nie ma w nim miejsca na improwizację, tysiąc startów po drodze czy rekreacje ruchową. Maraton nie wybacza błędów a ja chcę ich popełnić jak najmniej.

405107_439344159463329_2134327275_n

2014-06-09T14:07:26+02:0009/06/2014|Różne|

Tytuł