jest zima to jest zimno… ale trenować trzeba… z głową !

1959574_984051721637975_7572890131624152616_n

…z głową oby nie gołą, bo może skończyć się to dość słabo. Łepetyna raczej nie odpadnie, ale to co jest w środku może się popsuć, chociaż jak ktoś idzie biegać przy minus kilkunastu kreskach C to raczej ma coś już tam popsutego, bez urazy. Przez głowę ucieka większa większość ciepła, więc lepiej zadbać o dobry hełm. Czapka, jak czapka musi być ciepła ale powinna oddychać. Teraz jest taki wybór na rynku, że można kupić i czapkę za 5 pln na bazarze z pietruszką oraz taką za 5000 pln, która robi cuda na kiju. Kiedyś biegało się w zwykłych bawełnianych, dawały radę ale daleko było od komfortu. Na głowę można ubrać również cienką bufkę, czy chustę lub kominiarkę. Ważne, żeby nie przekombinować z ilością. Dziś np na treningu rowerowym przy – 12 C a odczuwalnej… hmmm… nie wiem, jakiej miałem na głowie kominiarkę + cienką czapkę i oczywiście kask. Było komfortowo oprócz zjazdów, ale przy 30 – 40km/h ciężko żeby było ciepło.

Szyja – mi zawsze było zimno w szyję. Rzadko coś z tym robiłem i brałem pogodę, jaka jest, Potem chrucholiłem i kasłałem. Od niedawna korzystam z cienkiego bufa lub chusty owiniętej wokół szyi… kiedyś stosowało się wełniane szaliki… Jak jesteśmy u góry to fajnie nasmarować sobie uszy, nos, policzki i usta czymś tłustym, byle nie towotem, ale jakimś fajnym kremem, najlepiej z napisem „zima”. Działa i poprawia komfort. Policzki nie odpadają a usta nie pękają.

Lecimy w dół… tułów. Tu jest wybór jak na pchlim targu. Zależy ile stopni tak musimy się ubrać. Znów mamy do dyspozycji bieliznę termiczną, ocieplacze wszelakiej maści i kurtki z membraną, gore, łind stopery i ortaliony. Bawełniane t-shirty, bawełniane golfy i za duże piłkarskie ortaliony, które zbierały wodę w zgięciach na łokciach wyszły z mody, więc możemy kombinować na wszelkie sposoby. Dalej obowiązuje sposób „na cebulkę”, czyli kilka warstw. Ile? Tyle by było ciepło. Ja przy – 15 zakładam 4 warstwy. 1. oddychająca cienka bielizna, t-shirt, cienka bluza i na górę coś z membraną, ale nie gruby toporny softshelale coś dopasowanego i w miarę lekkiego. Nie lubię czuć się jak czołg. W biegu i tak się rozgrzeję, więc nie ma co przesadzać.

1936619_980622398647574_3430789547542569891_n

Rękawiczki – w dłonie jest zazwyczaj zimno, w każdym razie mi, więc wybieram wersję cieplejszą, ale 5 cio palczastą. Rzadko zakładałem dwie warstwy, chyba że na rower…

Dół, czyli nogi. Gatki w kwiatki, najlepiej cieplutkie, duży wybór, żeby przyrodzenie czy co kto tam nosi nie zmarzło i nie odpadło i geterki. Najlepiej wersja zimowa ocieplana, wybór na rynku ogromny. Może być z membranką, może być bez niej. Jak wieje, lepiej założyć dodatkowe cienkie spodnie, które zniwelują odczucie zimna. Można ewentualnie pod getry ubrać coś jeszcze, ale ostatnio przy – 15 C biegałem w jednej warstwie ocieplanych geterków firmy zaczynającej się na literkę „a” i nie był to asics… i było idealnie. Clima warm spełniło swoje zadanie w 100%. Było idealnie. Jak wrzucimy za dużo warstw na górę czy na dół osiągniemy efekt pancernego czołgu i będziemy się męczyli. Nie warto.

Jak jesteśmy na dole to skarpetki. Długie! Nie za kostkę, chociaż dziś widziałem panią, która biegła w skarpetkach sięgających ciut za kostkę i tym samym miała odkryte dobre 3-5cm Achillesów… było  – 14 C! Przynajmniej lekarze będą mieli co robić, chociaż oni zawsze mają robotę. Taki zawód. W każdym razie skarpetki, długie, wysokie, mogą być kompresy, ważne żeby ścięgna miały ciepło i mogły pracować w komforcie.

Buty – jest przekonanie, że jak jest zima to trzeba założyć buty z mega protektorem, gwoździami, naładowane membranami do oporu. Próbowałem. Próbowałem wszystkiego. Od topornych klumpów z gore, przez jako takie obudowane zimowe obuwie biegowe i de facto skończyłem na … Kinvarze. Letniej Kinvarze. Dlaczego? But jest lekki i szybki, nie ślizga się na śniegu, czas kontaktu buta z podłożem jest krótki, więc ciężko o poślizg i przede wszystkim jest wygodnie. Owszem niekiedy jest zimno, ale ciepłe skarpetki i szybkie nogi skutecznie podgrzewają atmosferę. Oczywiście przy – 20 C przemyślałbym 4 razy czy je założyć ale przy – 5 czy – 10 C bez problemów biegałem i biegam w normalnych zwykłych butach. Inny temat jest oczywiście, jak idę w las, gdzie śniegu jest po pas…. Tam trzeba mieć bieżnik i przyczepność rodem z WRC LPG, ale po co ładować się do lasu, gdzie trzeba brnąć po kolana w śniegu?

Jeszcze dwa zdania co do samego treningu. Wiadomo trening rzecz święta i trzeba go zrobić. Gorzej jak temperatura spadnie do kilkunastu kresek w dół to robi się problem i niebezpieczeństwo. Lepiej w takim wypadku odpuścić mocne intensywne akcenty, czyli lepiej nie doprowadzać się do mocnej wentylacji przez usta. To może skończyć się źle. Odradzam! Lepiej zrobić dłuższy spokojniejszy trening w komforcie oddechowym lub skorzystać z bieżni mechanicznej… (masakra!!!) lub zrobić trening na pływalni, gdzie również można się ostro zmęczyć o siłce nie wspomnę, bo to oczywista oczywistość i do zrobienia dobrej gimnastyki nie trzeba nic oprócz „chcicy” czyli „chcic albo chcieć to móc” a że nie chce się to inna sprawa… Warto również przed wyjściem z domu zrobić krótką rozgrzewkę w pomieszczeniu. Rozgrzać stawy skokowe, kolanowe i wyżej… Organizm powinien być lekko podgrzany, żeby dobrze zaskoczył. Bez tego będzie potrzebował chwili czasu żeby zacząć normalnie funkcjonować a druga sprawa to musi być przygotowany do tego,  że może być ślisko i niestabilnie… nie ma w tym przypadku co ryzykować…

10399418_982652155111265_1388247611238285068_n

2016-01-06T16:46:48+01:0006/01/2016|Różne|

Tytuł