500+

500

Czwarty tydzień treningu do maratonu zakończony. Nie był nie wiadomo jak duży, bo zrobiłem marne 115 km, ale ostatnie 4 tygodnie zamknąłem z liczbą 500. Niby dużo, ale … mało, szczególnie jak dla mnie, zawodnika który musi dużo biegać. Dużo i spokojnie, ale swoje kaemy muszą być, bo bez nich nie ma wyniku. Całe szczęście, że forma idzie do góry i biega mi się coraz lepiej. Lepiej znoszę prędkości, które jeszcze kilka tygodni temu były ponadświetlne.

W ubiegłym tygodniu biegałem 5 razy. Jeden dzień miałem z klucza wolny, jeden dzień odpuściłem, bo czułem że nie warto pruć się na siłę, więc wybrałem saunę, jako element regeneracji. Mimo, że było to tylko 5 jednostek, to jakościowo było dobrze. We wtorek porządne 14 crossu, z mocnym akcentem na podbieg i na zbieg, środa 15 km ciągłego po 3’44 na kwasie 2,4 mmol/l, czwartek sauna, piątek zróżnicowana siła biegowa z wybiegiem, sobota… tu miałem największe obawy, czy podołam zadaniu. W planie był mocny trzeci zakres i to na długich odcinkach bo 5 km, których do pokonania były 3. Zakładałem tempo między 3’35 a 3’40, ale przede wszystkim kluczową rolą miało być samopoczucie i dyspozycja dnia. Tydzień temu na trójkach kwasiłem się na 4,7 mmol/l biegając po 3’32 i na 5,3 kończąc ostatnią trójkę w 3’28. Dość wysoko, ale tak miało być. Nie miała to być prędkość maratońska, ale trening biegany nad progiem. Wracając jednak do piątek… Noga szła jak szalona od samego początku, mimo pagórkowatej trasy… musiałem się hamować, szczególnie jak minąłem dwójkę po 7 minutach i 8 sekundach zaliczając w tym ponad 300 podbieg… Ostatecznie górę wziął rozsądek i zamknąłem pierwszą piątkę w czasie 18’08, czyli po 3’37/km. Ta piątka była szczególnie ciężka, bo konczyła się 2 km podbiegiem. Na takich trasach trenuję i uważam to za wielki plus. Średnie HR wyszło 175. 3 minutki przerwy i kolejna piątka… znów to samo. 400m w górę i 3’30 na pierwszym km… hamulec, redukcja i 18’02, czyli 3’36/km a średnie HR 177. Ostatnią piątkę planowałem lekko przycisnąć i rozmienić 18 minut. Wyszło 17’42 czyli po 3’32. HRavg = 176 a zakwaszenie 4,2 mmol/l. Elegancko. Nie skoczyło nie wiadomo jak wysoko i nie czułem żebym biegł na oparach a kwas zalewał mnie od środka. Było mocno i dobrze. W 2013 roku biegałem podobny trening, na dwa tygodnie przed maratonem na Majorce. Wtedy zrobiłem 4 x 5 po 18’26, 18’18, 18’13 i 17’53. LA po ostatniej wyszedł 3,3 mmol/l. Tętno było praktycznie takie samo, ale wtedy byłem w lepszym gazie i miałem o wiele więcej km w nogach. We wrześniu zrobiłem 679 km, a teraz… tylko 445. Cały tydzień zakończyłem niedzielną 30 stką, która wyszła po 4’26. Oczywiście w lesie i oczywiście po górkach. Biegłem na samopoczucie a na zegarek spojrzałem raz, na 10 km żeby zobaczyć co się dzieje… Było OK. Trochę się zmęczyłem, szczególnie że ubrałem się za ciepło… ale udało się zrobić fajny jakościowo trening i dobrze zamknąć tydzień.

W miniony weekend startowali moi i mojej Iwony podopieczni.

W poznańskim maratonie bardzo dobre rekordy życiowe nabiegał Tomek: 2:56:33, Paweł 3:00:59 oraz Marcin 3:19:40 (progres z Wrocka 2016 z 3:33…). Natalii trochę zabrakło do PB, ale i tak zaliczyła świetny maratoński występ. W półmaratonie oxfordzkim Wojtek nabiegał również nowe PB 1:36:20. W gdyńskim Parkrunie PB zanotował Marcin, któremu zegar zmierzył czas 20 minut i 5 sekund. W Świeradowie bardzo dobrze zaprezentował się Piotr a w lokalnym biegu w Redzie Michał. Iwony podopieczna Magda, również w poznańskim maratonie nabiegała PB – 3:27:36! GRATULACJE !!!


Jeszcze jedno zdanie, takie małe przemyśleniepo obserwacji treningów oraz startów kilku mocnych chłopaków, którzy szykowali się w maratonie na wyniki około 2:12 czy 2:18-19… jak to się mówi „żadnych nazwisk”…to tylko moje spostrzeżenia – przemyślenia. Jak mają się do rzeczywistości… nie wnikam. Nie mój interes. Jeżeli zawodnik biega trening dajmy na to „maraton tempo” i kwasi się na 4 z hakiem czy 5 z grubym hakiem to dla mnie jest jasne, że to nie jest jego maraton tempo, no może nie natą chwilę. Byłem bardzo ciekaw, co w takim przypadku pokaże „meta”… Nie pomyliłem się. Pierwsze kilkanaście km zgodnie z planem, na zakładanym tempie maratońskim a potem … równia pochyła w dół… klops i marmolada, ale to jak wspomniałem, moje prywatne przemyślenie.

1381563996_y8wxhk_600

2016-10-10T08:08:35+02:0010/10/2016|Trening|

Tytuł