pół roku…

WYLOGUJ SIĘ ! WYŁĄCZ KOMPA I IDŹ NA TRENING !

Minął styczeń, luty, bla bla bla czerwiec i mamy  lipiec. Minęło pół roku. Pół roku minęło mega szybko a nawet szybciej, więc z kronikarskiej odpowiedzialności (ale to zabrzmiało) wypadałoby napisać dwa zdania i wkleić kilka cyferek z konektowanego gremlina. 

Generalnie szału nie ma. Jest skromnie a nawet skromniej, więc nie ma co się dziwić, że nie biegam połówki w godzinę jeden czy maratonu w dwie godziny i dwie minuty a zbieram się jak rozklekotany Diesel. Będzie więc krótki, zwięźle i na temat. Bez lukrowania. 

Styczeń – 423 km, 25 jednostek treningowych,
Luty – 367 km, 20 jednostek treningowych,
Marzec – 403 km, 21 jednostek treningowych,
Kwiecień – 276 km, 15 jednostek treningowych,
Maj – 357 km, 22 jednostki treningowe,
Czerwiec – 395 km, 23 jednostki treningowe,

…i cała prawda wyszła na jaw. Do maratonu zostało bardzo mało czasu. Lipiec, znaczy  się jego końcówka. Sierpień, wrzesień i większa większość października. Może wydawać się dużo, ale nie do końca. Patrząc na ilość roboty, różnych tematów, które ciągnę i zbyt krótkiej doby mogę nie zdążyć przygotować się na wynik, jaki mnie satysfakcjonuję, no ale cóż. Życie… nie będę płakał i marudził, że nie mam szkolenia z PZPN czy PZLA, obozów wysokogórskich, kadrowych, tylko zepnę dupę, zagryzę zęby i będę robił tyle na ile pozwala mi czas i warunki. Inni mają gorzej i ciężej a inni lepiej. Ja wstaję o 6 i jadę do roboty. Wracam po 16 i albo idę na trening albo ogarniam inny temat, np. grupowy trening a potem… na trening. Nic na to nie poradzę, ale z drugiej strony cieszę się, że tak jest, bo nie nudzę się i cały czas działam. 

…no ale do sedna. Miało być podsumowanie półrocza i było. W kilku cyferkach i kilku punktach. Aha, w 2012 roku w tym momencie byłem na plusie 761 km… więc teraz się najzwyczajniej na świecie obijam. 

Jak jest plan. Plan jest prosty. Przeżyć i nie pobiec wolniej niż 2:40, czyli dość spokojnie… nie, no przesadziłem. Plan jest taki, żeby połamać sto pięćdziesiąt pięć minut a czy to wyjdzie… tego nie wie nikt. Meta zweryfikuje wszystko, cytując klasyka. Ostatni trening 3 x 4 km pokazał, że wszystko idzie w dobrą stronę, gdyż na ostatniej czwórce bieganej po 3’38/km zakwasiłem się tylko na 2,5 mmol/l a na pierwszej po 3’44 na 1,8 mmol/l, czyli powoli wracam na swój tlenowy poziom, który u mnie jest kluczowy. Od X lat sprawdza się u mnie prosty i stary jak świat model. Tlen, tlen, tlen i siła i oczywiście objętość. Stary dobry Diesel. 

Do roboty ! Walka trwa !

2017-07-19T08:31:32+02:0019/07/2017|Trening|

Tytuł