2020

Znalazłem w necie kiedyś taki cytat, nie pamiętam autora, ale zdanie to zapadło mi na stałe w głowie i coś chyba w nim jest. Cytat ten brzmi: „Nie ma sensu tworzyć planu, a potem go zarzucać, bo rzeczywistość okazuje się inna niż przewidywano. Prognozowanie i planowanie powinno być jak soczewki w lunecie kapitana statku – trzeba je stale regulować, aby uzyskać przejrzysty obraz tego, co przed nami.” Coś w tym jest.. i to jest właśnie najlepsze. Plan powinien a raczej musi być stale dopasowany do bieżącej sytuacji i nigdy nie może być sztywny, bo życie czy meta zweryfikuje go bardzo szybko. Przykład sprzed chwili. Dostałem @ od zawodnika, który pisze mi, że ucieka w piątek do Norwegii i może być problem z realizacją założeń treningowych. Trzeba więc było zmodyfikować plan, chociaż w tym przypadku spróbować dopasować go do warunków czekających na północy. Istnieją przecież różne programy czy aplikacje gdzie lokalni biegacze wgrywają swoje ślady z treningów, planują i udostępniają trasy. Idąc tym sposobem można przecież znaleźć miejsce, do którego polecimy i być przygotowanym zawczasu na to, co na nas będzie czekać. Osobiście często stosuję takie rozwiązania i jest to duże ułatwienie.

Wracając jednak do tytułu wpisu, czyli do roku 2020. To będzie dość przełomowy rok, gdyż dobiję do czterdziestki, chociaż z drugiej strony to tylko liczba, ale dająca trochę do myślenia. Na ten rok zaplanowałem wcześniej trochę startów, jedne mniej, drugie bardziej priorytetowe i tym samym na samym początku roku narysowałem mapę drogi, wiodącą przez różne miejsca na mapie świata a mój kalendarz stał się bardziej poukładany. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że życie czy meta szybko wszystko zweryfikuje, ale plan to plan…

Na pierwszy ogień, a raczej na przepalenie, pójdzie lutowy start w Trójmiejskim Ultra Tracku na dystansie 10 km. Początkowo miało to być przetarcie i przerobienie treningu pod Transgrancanarię, którą biegnę 7 marca, ale pewnie będzie to walka o przetrwanie, gdyż na początku lutego wypadły mi dwa tygodnie z treningu. Podczas „dwójek”, gdzie hasałem jak młody dzik przeciążyłem mięsień podkolanowy i zamiast dać sobie na luz i odpocząć trenowałem dalej i tym samym nie pomogłem sobie. Stary a „gópi„. Cóż, tak więc w marcu raczej przespaceruję się w hiszpańskich górach i może to być bardzo długi spacer bo zapisałem się na dystans 65 km. Pozytywem tego może okazać się dość bogata relacja foto i miłe zwiedzanie wyspy. Zawsze trzeba szukać pozytywów. Zawsze! Pod koniec marca wystartuję w Gdyni w Grand Prix Gdyni w Biegach Górskich i mam nadzieję, że tam noga jako tako będzie się kręciła. Kwiecień rozpocznę półmaratonem w Poznaniu. Jest to jedna z moich ulubionych imprez i jak mam czas to staram się tam być. Końcówka kwietnia będzie znowu mocno szalona… dopina się fajny temat, może nie sportowy i nie biegowy, ale o tym będzie jak to uda się ogarnąć. Nie teraz. W każdym razie, jak się uda być na miejscu to tradycyjnie na tapetę pójdzie kolejna edycja biegów górskich i na tym zakończymy kwiecień. Maj będzie spokojny i mocno treningowy. Jak wystartuję to na ulicy. Myślę o Run Toruń albo o jakimś Biegu Europejskim a na koniec miesiąca kolejna edycja górskiego biegania w Gdyni. 6 czerwca to kolejna edycja Spitsbergen Marathon na który lecimy w 20 (dwudziestoosobowej) grupce !!! Zapowiada się więc polska inwazja na Svalbard. Będzie się działo i właśnie tam zamierzam oficjalnie zakończyć karierę. Żart. Końcówka czerwca to finał biegów górskich i może znowu coś szybszego na ulicy żeby przetrzeć nogę przed lipcowym TriCity Trail. Zobaczymy, czy wystartuję na dystansie 21 km czy 47, ale raczej stawiam na ten krótszy. W sierpniu wracam na chwilę do lasu, na Grand Prix Pomorza w Biegu na Orientację, a we wrześniu chcę wziąć rewanż za nieudany ubiegłoroczny start w Hardangervidda Marathon. Wtedy przegrałem ze złą diagnozą lekarską i postanowiłem, że wrócę tam za rok. 19 września planuję wystartować również w Kaszubskiej Poniewierce na dystansie 30 km. Na październik planów startowych nie ma, ale pewnie po drodze coś się urodzi a sezon zamykam pod koniec listopada maratonem w Azji… 

Plany planami, ale jak pisałem wyżej, życie zweryfikuje wszystko bo to ono pisze scenariusze, do których musimy się na bieżąco stosować. Ważne, żeby brać to wszystko na chłodno i nie przejmować się problemami, które zawsze się pojawią…

Nie poddaj sie, bierz zycie jakim jest
I pomysl, ze na drugie nie masz szans…
– Myslovitz

2020-02-11T10:35:59+01:0011/02/2020|Motywacja, Starty, Trening|

Tytuł