Lipcowe bieganie…

To był całkiem ciekawy miesiąc. Działo się w treningu, gdzie zrobiłem kilka fajnych testowych biegów. Działo się w startach, gdzie zmierzyłem się z karkonoskimi lasami i nie było nudy. W tym miesiącu przebiegłem 127 km i wystartowałem 5 razy.

Lipiec zacząłem fajnym crosikiem na redzkich serpentynach. Wpadłem na pomysł, że przecież mogę biegać moje ulubione crossowe treningi na wahadle, które często pokonuję na rozbieganiach. Wahadełko ma długość 5,2 km gdzie całkowity wznios wynosi 77 m. Można tam całkiem szybko biegać i solidnie się sponiewierać. Na odcinku znajdują się 4 zbiegi i 4 podbiegi. To kolejna pętelka crossowa, którą mam w okolicy, więc jest w czym wybierać.

Z testowych treningów realizowanych głównie przed BnO, zrobiłem:

  • 4 x podbieg + zbieg „Kendra”, czyli 250 m, gdzie jest 35 m w górę i 26 m w dół. Można tam ostro dostać w łeb i spalić sobie uda. Ten podbieg był sprawdzianem, czy mogę biegać w moich leśnych startówkach do BnO VJ Bold, które nie mają amo i nie wybaczają błędów. Test wyszedł pozytywnie. Achillesy wytrzymały a uda płonęły żywym ogniem.
  • 5 x 2 minuty podbiegu, a mówiąc prościej 5 x 500 m w górę bez kompromisów, gdzie w wieku 43 lat wkręciłem się na HR 199. Dostałem srogi łomot, ale było cudownie.
  • 4 x 500m na lekkim zbiegu po: 3’16, 14, 08 i 06/km. Bolało, oj bolało, ale ucieszyłem się, że jeszcze potrafię tak szybko przebierać nogami. Może na jesieni pobiegnę sprawdzian na 1 km? Kusi mnie, żeby zobaczyć ile z siebie wykręcę. Tartan, płaskie buty bez żadnego amo i ja.

Wracając do startów, to 16 lipca wraz z zawodnikami Gdynia Sport Team wystartowaliśmy w sztafecie triathlonowej podczas Stoneman Triathlon Szemud na dystansie sprinterskim. Płynący na pierwszej zmianie dyrektor Przemek miał do pokonania 750 m w wodzie, po nim Tomek na rowerze musiał przejechać 20 km, a mi pozostało do przebiegnięcia jedyne 5 km. Wszystko spoko gdybym regularnie trenował i byłaby optymalna pogoda a nie 28 C i parno, jak w saunie. Ja podszedłem jednak do tego, jak do wyzwania i nie zamierzałem ani na sekundę odstawiać nogi. Liczyła się jazda i walka na 120% a nawet na 200%. Zero kompromisów, czyli tak jak lubię. Przyjechaliśmy tu w celu wejścia na podium, więc tym bardziej byłem nastawiony na wojnę i tak było. Na bieg ruszyłem jako drugi.

Do pierwszego zawodnika miałem lekko ponad minutę, więc trzeba było szybko wziąć się do roboty. Ruszyłem na pełnej… i miałem perfidnie zacny plan. Dogonić jak najszybciej gościa, usiąść mu na plecy, odpocząć i pójść z długiego finiszu. W końcu niedawno biegałem na trening ostatnią pięćsetkę po 3’06, więc coś tam pod butem jest. Chwilę po nawrocie uciekający biegacz był mój, czyli dogoniłem go po około 1,3 km. Usiadłem na plecy, ale… on dał mi znać, żeby biegł, więc cały misterny plan poszedł… Postanowiłem skorygować plan i wdrożyć plan B, który polegał na depnięciu przez kilkaset metrów i zaobserwowaniu, co będzie się działo. Zawodnik nie podjął walki, więc jeszcze chwilę przytrzymałem mocne tempo i spokojnie dowiozłem zwycięstwo do mety. Troszkę się ujechałem, nie zaprzeczę, ale było warto. To był dobry bieg.

Po tym starcie poleciałem jeszcze jeden crosik, tym razem z Grzesiem, pokręciłem trochę na góralu i w ostatni weekend lipca rodzinnie pojechaliśmy do Karpacza na 4-ro dniowe zawody w BnO „Sudety Cup”.

2023-09-01T14:21:11+02:0001/09/2023|Starty, Trening|

Tytuł