Maratońska jesień powoli dobiega końca, głównie w Polsce, bo w Europie jest jeszcze kilka zawodów na tym królewskim dystansie, ale z okazji, że dla wielu zawodników którymi się opiekuję dobiegł koniec okresu startowego i zaczyna się upragnione roztrenowanie. Moi podopieczni startowali w Poznaniu, Warszawie i Berlinie, czyli największych polskich maratonach oraz tym, którego magiczna atmosfera przyciąga rok rocznie prawie 40 000 biegaczy z całego świata.
W stolicy bardzo dobrze, szczególnie patrząc pod kątem ekspresowego, niespełna 11 tygodniowego BPSu, pobiegł Nikolaos, który poprawił swoje PB o ponad 14′ i teraz jego życiówka wynosi 3:41:39. W Warszawie nie udał się start Tomkowi, który po doskonałym debiucie w Dębnie, tu przegrał ze skurczami i rwanym i szarpanym biegiem, ale najważniejsze, że się tym nie przejął, wyciągnął wnioski i obrał kolejny wiosenny cel. W Berlinie o rekordy walczyli Krzysztof i Bożena. Tu było pół na pół. Bożena po powrocie z kontuzji pobiegła 3:38:55 poprawiając swoją życiówkę o ponad 45′. Krzysztof pobiegł również dobre zawody, ale niestety ostatnie tygodnie treningowe nie przebiegły pomyślnie i na mecie zamknął zegar z czasem 3:19:19, biegnąc o 2 minuty szybciej drugą połowę dystansu. Fabian biegał we Wrocławiu i w Poznaniu, co wcale mi się nie podobało i przestrzegałem go przed takim ryzykownym bieganiem, ale i tu i tu udało się poprawić swoje PB i ostatecznie w Poznaniu uzyskał wynik o 9 minut lepszy niż we Wrocławiu ustanawiając swoją życiówkę na poziomie 3:52:06. Kolega Fabiana – Witek, który w tym roku debiutował w Suszu na 1/2 IM zaliczył bardzo udane zawody uzyskując na mecie 3 godziny 40 minut i 30 sekund, poprawiając rekord życiowy o… 55 minut. 3:45:10 nabiegał Konrad, poprawiając się o ponad 14 minut, ale gdyby zaczął wolniej, zgodnie z założeniami, czas byłby lepszy. Bardzo udany i świetny taktycznie bieg rozegrał Maciek, który w tym roku zrobił życiówki na wszystkich możliwych dystansach: 5, 10, 21 i 42km. Maciek pobiegł szybciej niż w Dębnie w 2011 roku o ponad 23 minuty uzyskując w Poznaniu czas 3:34:48. 5 sekund przed Maćkiem finiszował Czarek, który poprawił swój rekord o 1:19 z łódzkiego maratonu. 3:14:16, czyli lepiej o prawie 6 minut nabiegał Jarek, który również wzbogacił się o nową maratońską życiówkę. W Poznaniu swój maratoński debiut zaliczyła Dominika i Grzegorz. Oboje uzyskali podobne wyniki 3:47:52 i 3:47:35 dołączając do grona maratończyków z krwi i kości. To tyle o maratonie. W Długodystansowych Mistrzostwach Polski w Biegu na Orientację (22,6km w linii prostej, 285m przewyższenia, 45 punktów kontrolnych) startował Maciek, któremu zabrakło niespełna 30 sekund do brązowego medalu w kategorii Elity. Cóż… taki bywa sport. Raz jest z górki, raz pod górkę, ale chyba właśnie o to w tym wszystkim chodzi…
Z tego miejsca chciałbym pogratulować wszystkim i podziękować, że mogłem pomóc osiągnąć zamierzone cele i wyznaczone biegowe zadania, plany… marzenia. Cieszy mnie to i daje dodatkowy bodziec i motywację do pracy trenerskiej, widząc, że moje wskazówki pomagają i sprawiają, że bieganie staje się czymś fajnym, miłym i sympatycznym. Oczywiście nie zawsze jest różowo i kolorowo, taki jest sport. Raz się wygrywa, raz trzeba przełknąć smak porażki i wiem o tym doskonale, gdyż ponad 21 lat na biegowym szlaku wiele mnie nauczyło zarówno pokory, jak i satysfakcji z wykonanej pracy. Jeszcze raz wielkie brawa i gratulacje!
Nie trzeba być pierwszym, a przynajmniej nie zawsze
Liczy się wiara teraz tak na to patrzę
Liczy się siła, której nigdy nikt nie zatrze
Ojczyzna w sercu, zresztą była tam od zawsze
Nie trzeba być pierwszym mam nadzieję, że to jasne
Należy walczyć o tą walkę chodzi właśnie
Szacunek dla tych, którzy poświęcają życie
Dla swoich marzeń oni od dawna są na szczycieJeden Osiem L