Biegamy w Gdyni, czyli dokument TV Gdańsk o tym, jak ewoluowało nasze gdyńskie Run 4 Fun w przeciagu kilkunastu lat… kawał fajnej historii, sporo wspomnień i powrotu pamięcią do lat 90-tych, kiedy to w gdyńskich biegach startowąło po 100 osób, co dobijało się szerokim echem i wielkim huuraoptymizmem oraz rozdźwiękiem w mediach. Migawki z 1999 roku, Bieg Europejski i pamiętny start spod UM w Gdyni. Biegło się Al. Piłsudskiego w dół, w stronę Polanki Redłowskiej itak 3 razy. Pierwszy km otworzyliśmy w 3’07, oczywiście czub poszedł mocniej. Na mecie było około 35′ z haczykiem… fajnie powspominać. Brakowało mi tu cofnięcia się o jeszcze 8 – 9 lat… kiedy na Bulwarze Nadmorskim odbywały się Sobotnie Biegi, gdzie horda dzieciaków biegała tam i z powrotem, 1991, 1992, 1993… albo Biegów Sylwestrowych, gdzie start / meta zlokalizowany był na początku Skweru Kościuszki. Biegało się wokół Skweru, seniorzy mieli 6km a myśmy około 1 – 1,5km. Kolejejne fajne imprezy to historyczne Biegi Janka Wiśniewskiego, nie wiem czy ktoś takie zawody pamięta. Biegi były organizowane 15 sierpnia przy Maratonie Solidarności, który był wtedy bardzo mocnym biegiem. Start honorowy był spod bramy głównej Stocznie Gdyńskiej, kiedyś im. Komuny Paryskiej, a ostry przy Pomniku Ofiar Grudnia 1970. Początkowo meta znajdowała się na Skwerze później przy Urzędzie Miasta. Działo się… jakby nie patrzeć, to pierwszy gdyński bieg uliczny, czy Sobotni Bieg Bulwarowy, w którym brałem udział to rok 1991 albo 1992, czyli… kiedy? Ile lat temu? … sporo. Organizatorem w tamtych czasach był Bałtyk Gdynia i Stocznia. Mój Tata załatwiał nagrody i wraz a Panią Bogusią Klimaszewską rozkręcali imprezę. Kawał historii. Transparent start / meta, osoba na nawrocie, druga na mecie i się biegało… Numery z materiału, które trzeba było oddać na następny bieg… Motorem napędowym tych imprez później był Andrzej Magier, czołowy polski supermaratończyk. Świetny człowiek ze złotym sercem. Kolejne lata to przejęcie organizacji gdyńskich biegów przez GOSiR. Był bieg Millenium w 2000 roku, gdzie pierwsze 20 osób dostawało koszulki – to był szał! Oczywiście wspomniany w materiale filmowym Bieg Europejski w 1999 roku, gdzie również była koszulka, którą pamiętam do dziś. Na plecach wyhaftowany napis panadol i aquafresh a na piersi gwiazdki EU i hasło Bieg Europejski. Były biegi na bulwarze z różnych okazji, w niektórych startowąło po kilkanaście osób, w kinnych kilkadziesiąt… biuro zawodów w Contraście, albo pod jakimś namiotem. Wszystko to ewoluowało i rozrastało się z biegu na bieg. Kiedyś, nie pamiętam juz który to był rok, ale przebierałem się w Teatrze Muzycznym Gdyni, innym razem w YMCA. Bieg Sylwestrowy, chyba rok 2001 albo 2000 … i pierwsze w Gdyni odlewane medale z Bałwankiem. Pamiętam, jak kurier przyniósł paczkę i biedak musiał ją dźwigać na 5 piętro, bo tam mieszkałem. Wstążka „czeska” jak to McGywer stwierdził bo w kolorach biało niebiesko czerwonym a bałwanek i biegacze pomalowani, co oczywiście przełożyło się na wzrost kosztów, ale medal był i to odlewany a nie blaszka! Pamięta ktoś ten bieg? Rozdanie nagród w YMCA jakies torby, namioty, śpiwory… w sumie to zawsze na zawodach wygrywało się torbę sportową, później sprzęt RTV. W 2005 roku wygrywając z czasem 34:34 Bieg o Puchar przewodniczącego Rady Miasta Gdyni, dzisiejszy Bieg Urodzinowy, dostałem TV. To był ostatni Bieg Urodzinowy Gdyni, w któryum startowałem. Potem był jeszcze Europejski, w którym byłem chyba 7. nie pamiętam i od tego czasu, czyli od maja 2005 zacząłem stawiać kroki po drugiej stronie, czyli zabrałem się za organizację. Było dużo do zrobienia, nawet bardzo dużo. Pierwsza impreza to czerwcowy I Nocny Bieg Świętojański i ganianie ul. Świętojańską w górę i w dół, w górę i w dół… dycha atest i… roalane 5l białego chlorokauczuku na nowym asfalcie na środku ul. Świętojańskiej… Znaczyliśmy z Arturem kilometry. Rączka się zerwała i cała farba rozlała się na środku ulicy… ale to nie wszystko… po tej plamie przejechał trolejbus zostawiając białe ciapki na odcinku kilkudziesięciu metrów… działo się… Groszku ratuj! Dobrze, że mogliśmy wykorzystać do zmywania plam „pracowników odrabiających godziny” którzy dzielnie uporali się z zadaniem… to były czasy. Nikt nie marudził, nikt nie narzekał, że km źle stoją, że nie ma herbaty, wody, że trasa jest krzywa czy na wyniki czeka się kilka dni… teraz co by się nie zrobiło to jest źle a najśmieszniejsze i może najbardziej żałosne jest to, że wypowidają się osoby, które z bieganiem maja tyle współnego, co ja z baletem mongolskim. To doskonale widać na forach w portalach tematycznych, bo o stronach typu trojmiasto.pl lepiej nie wspominać… szkoda gadać, jak to jakiś hmmm… „elo” pisze. Człowiek, nie potrafiący okreslić swojej płci i orientacji(?) krytykujący wszystko co popadnie niczym przyczajonyz ukrycia czekający na niewiadomo co… pisze, żeby pisać. Szkoda słów, ale cóż… życie. Dziwi mnie to, że ktos pobiega kilka lat, wyjedzie na maraton do Berlina, wystartuje w W-wie i Krakowie i twierdzi, że zna się na bieganiu, organizacji imprez i wszystko powinno być tak i już, „Mądry człowiek pyta, milczy i słucha. Głupiec przekonuje do swych racji…”
Wracając jednak do Biegu Urodzinowego Gdyni, tym razem ad 2013, gdzie wyszła mała buła, czy mały zonk – jak kto woli. Tu niestety na kilku osobach mocno się zawiodłem poprzez ich publiczne i nieprzemyślane komentarze. Kilka osób wykazało spokojnie podeszło do tematu a nie w emocjach, na gorąco i tu nalezy się szacun, pomimo tego, że sytuacja była napięta i gorąca, ale właśnie po tym poznaje się prawdziwego sportowca, zawodnika, biegacza. Ciekawe jest to, że osoby z czuba, które były bezpośrednio zamieszane w pomyłkę „pana w żółtej kamizelce” jak to ktoś skwitował, w późniejszych rozmowach ze mną, czy w swoich wpisach na FB, na blogach czy swoich stronach www podchodzili do tej sytuacji z zimną krwią, opanowaniem i ze zrozumieniem. Forumowi krzykacze, którzy stali z boku i nie dotknęła ich bezpopśrednio ta sytuacja komentowali hasłami „kompromitacja„, „spalcie się ze wstydu„, „skandal„… i właśnie po tym można odróżnić profesjonalistę od … hmmm… może nie dokończę i nie użyję tego słowa, które „w emocjach” przychodzi mi na myśl.
Z miłych i sympatycznych informacji, chciałbym pogratulować moim podopiecznym udanego występu na Biegu Urodzinowym Gdyni. Kilka osób nabiegało nowe PB, kilka osób otarło się o włos o życiówki, ale wszyscy byli bardzo zadowoleni ze startu.
- Grzegorz 38:07 PB
- Tomek 38:13
- Tomek 38:23
- Tomek 39:15 PB
- Nikolaos 43:38 PB
- Marcin 46:55
- Jacek 48:38
- Michał 55:25
Jeszcze raz GRATULACJE!!!
Kilka zdań, co się dzieje u mnie… nie jest niestety tak dobrze, jak jeszcze nie tak dawno było. Po drobnej dolegliwości achillesa, wczoraj na treningu bardzo mocno zaczęłą spinać mnie w środku łydka. Oby nie było to coś poważnego, chociaż nie wykluczam naderwania przyczepu którejś z głów m. brzuchatego łydki, ale obym się mylił. Moja teoria jest taka, że wystąpił tam mocny przykurcz, który nie chce puścić… najgorsze jest jednak to, że mój lekarz, który mi w takich urazach pomaga jest na nartach i najszybciej będę się z nim widział dopiero w środę… cóż, ryzyko kontuzji jest wkalkulowane w ten sport, który niestety jak kazdy sport wyczynowy uzależnia i… może lepiej nie dokończę, bo nei chcę zapeszać (odpukać, wypluć itp. itd.).
…ale co jest w tym pozytywnego? To, że do środy oprócz zabiegów rehabilitacyjnych mogę codziennie pływać, czyli wydolność zostanie podtrzymana i aż tak źle nie powinno być. LET’S TRI!