W niedzielę miałem przyjemność startować w Piwnej Mili… tak piwnej… Do pokonania mieliśmy dystans czterech okrążeń sopockiego stadionu… Była przednia zabawa i mega pozytywny, wyluzowany klimat.
Żeby nie było tak łatwo, to na starcie trzeba było wychylić złocisty trunek i ruszyć na pierwsze okrążenie… potem na drugie, trzecie i czwarte… oczywiście z przerwami co okrążenie na kolejną złotą porcję pszenicznego „ugaszacza” pragnienia…
Ja pobiegłem pięć okrążeń. A co… Było GIT !