Każda praca jest dobra, o ile jest dobrze wykonywana. – Albert Einstein
W końcu udało mi się zrealizować dobry, solidny tydzień treningowy, z którego jestem w 95% zadowolony. Mało było takich tygodni w tym roku ze względu na różne „trzecie” nieprzewidziane sytuacje, ale takie jest życie. Nic nigdy nie wychodzi w 100% tak, jak sobie to zaplanuje.
Krótko, zwięźle i na temat… bez owijania.
- Poniedziałek – dwunastka ciągłego, spokojna po 3’56 na LA 1,4 mmol/l
- Wtorek – wolne od treningu i dużo, dużo pracy…
- Środa – piętnastka rozbiegania + siłownia… którą czułem jeszcze w piątek…
- Czwartek – pięć dwójek, 7’15, 7’03 (LA 3,4 mmol/l), 7’08, 6’58, 6’52 (4,1 mmol/l) na zaciągniętym ręcznym…
- Piątek – dycha + 2,1 km podbiegów…
- Sobota – dwie szóstki, 22’47 i 22’15 (LA 2,5 mmol/l)
- Niedziela – 25 km spokojnego, leśnego, górskiego rozbiegania…
Czyli suma sumarun 116 km w nogach. Niby nie dużo, ale… jakościowo jestem bardzo zadowolony z tego tygodnia. Mam nadzieję, że kolejne będą szły podobnie aż do październikowego maratonu.
Najważniejsza teraz to cierpliwość, systematyczność i dobre nastawienie. Dobry humor całe szczęście mnie nie opuszcza mimo, że lekko nie jest, ale pozytywne myślenie kluczem do sukcesu.