Siedzę na lotnisku w Kopenhadze, za niecałą godzinę mam boarding i lot do Kangerlussuaq, na Grenlandię, gdzie w sobotę biegnę kolejny maraton za kołem podbiegunowym. Zapowiadają paskudną pogodę… Niestety nie będzie słońca i pięknych – 20 C. Będzie na plusie, będzie padał deszcz, będzie mocno wiało w porywach do 7 B, czyli będzie to prawdziwe maratońskie wyzwanie. Będzie bolało, ale na takie coś cały czas się mentalnie nastawiałem i przygotowywałem się do tego w głowie. Od ponad tygodnia śledziłem wszystkie możliwe prognozy pogody i zbroiłem się w sprzęt do biegania taki, który przynajmniej w teorii, zapewni mi względny komfort podczas tego biegu. Będzie jazda baz trzymanki, szczególnie na lodowcu… ale przecież się nie rozpłaczę i nie wrócę do domu. Chłopaki nie płaczą, nie marudzą, nie mazgają się. Chłopaki są w burdelach a my jesteśmy młode wilki Ściskamy pośladki, zaciskamy zęby i szykujemy się na wojnę. Tylko silni przetrwają a słabe jednostki zostaną wyeliminowane poprzez selekcję naturalną. Kropka.
To tyle tytułem wstępu.
Cały czas chodzą mi po głowie jesienne występy moich zawodników i sprawdza się jedna a w sumie dwie prawidłowe prawidłowości i staje się to oczywistą oczywistością. W maratonie liczy się głowa i koncentracja. Koncentracja i głowa oraz chłodny umysł. Tu nie ma miejsca na brak pewności i użalanie się nad sobą. Jeżeli nie jesteś pewien, nie startuj. Idź na lody. Jeżeli w głowie nawet na chwilę zapali się lampka z hasłem… nie uda się, nie dam rady, a może wolniej, a co się stanie, jak złapie mnie skurcz na 31 km, co będzie jak ucieknie mi pejsmejker, czy dam radę go do gonić, czy nie spadnie mi motywacja i nie klapnie psycha… jeżeli coś takiego ma miejsce w głowie, zaprząta umysł, dekoncentruje i nie pozwala skupić się na zadaniu to jest już po zawodach. Siedząc w „zawodzie” od dobrych 15 lat, bo właśnie od 2003 roku zacząłem bawić się w trening maratoński, który testowałem na sobie i na pierwszych zawodnikach, nauczyłem się zwracać uwagę na pewne symptomy płynące z drugiej strony. Nie nauczyłem się niestety mocno i skutecznie ich eliminować, ale od tego są inne instytucje, jak psycholog min. Sportowy. Wielkie kluby piłkarskie pracują z psychologami, wybitni sportowcy również. Nawet w takiej dyscyplinie, jak bieg na orientację kadra Polski pracowała z psychologami i to na początku roku 2000, bo doskonale to pamiętam.
Reasumując. Przed jesiennymi startami na podstawie maili, telefonów, smsów, rozmów oraz zachowania się zawodników ze 100% prawdopodobieństwem trafiłem kto co nabiega albo czego nie nabiega. Wystarczył jeden mail, jedna rozmowa na kilka dni przed startem i wiedziałem, co będzie… 100% skuteczności…
Nos? Doświadczenie? Jasnowidzenie?
Zmykam na boarding…