2014

ts

Kolejny biegowy sezon zakończony. Trochę już ich było i jak dobrze ogarniam pamięcią to w lutym minie 26 lat od pierwszego udokumentowanego startu w zawodach biegowych, czyli od Biegu Jantarowego w Jastrzębiej Górze na dystansie 800 m. Oczywiście nie na bieżni, bo na niej praktycznie nie startowałem, ale w przełajach podczas obozu żeglarskiego.

Co do sezonu startowego 2014 to był on jako taki. Pierwszą część opisałem w lipcowym poście pt. „Krótkie podsumowanie półrocza” więc czas na krótkie i zwięzłe podsumowanie drugiego półrocza oraz całego roku.

W drugim półroczu startowałem trzy razy. W lipcu w Biegu Filmowym w Wałczu w październiku w półmaratonie w Dreźnie oraz w listopadzie w maratonie w Bangkoku. We wszystkich biegach stałem na podium, chociaż w Dreźnie dowiedziałem się o tym po fakcie, ale 3 miejsce w kategorii wiekowej w typowo treningowym biegu było i to się liczy. Bangkok 5 miejsce w generalce i 2 w kategorii wiekowej, w Wałczu zdobyłem brąz w Mistrzostwach Polski BiegamBoLubię, czyli suma sumarum druga połówka wyszła na piątkę. Teoretycznie… Głównym celem miał być berliński maraton, ale zdrowie nie dopisało i musiałem zostać w Polsce. Cóż, nieraz tak bywa. Taki urok i takie życie sportowca.

Cały 2014 rok, jak wspomniałem wcześniej był „japoński”, czyli wszystko przebiegło jako tako. 11 startów i 9 razy na podium, więc praktycznie mogę czuć się spełnionym bo dawno nie miałem tak udanego sezonu. Największym minusem było to, że nie udało się niestety poprawić PB w maratonie i półmaratonie, ale otarłem się o życiówkę na 10 km i udowodniłem sobie, że jeszcze potrafię całkiem szybko biegać, jak na moje czasowe możliwości, których jest coraz mniej.

405107_439344159463329_2134327275_n

W 2014 roku przebiegłem wg GC 4216 km, co prawda w 2012 roku kaemów było 5600, ale i czasu na trening było więcej. Po raz kolejny okazało się, że nie jestem zawodnikiem „tempowym” i taki trening nie oddziałuje na mnie, jak powinien. Jestem, jak stary dobry Diesel, który najlepiej kręci na wolnych spokojnych obrotach. Co to oznacza? To, że po raz kolejny doszedłem do wniosku, że w moim przypadku sprawdza się spokojny tlenowy trening oparty o dużej objętości, biegi ciągłe w okolicy progu LT z dodatkiem siły biegowej. Wszystko biegane najlepiej w lesie w pagórkowatym terenie. To w zupełności wystarczy, żeby noga podawała. Żadnej wariackiej wytrzymałości tempowej czy zbyt wiele bodźców ponad kreską z napisem AT. Jako trening zastępczy… MTB lecz nie jako jazda turystyczna po lesie, ale jako mocny, wchodzący głęboko w nogi i zadek trening.

6c755d34c1137af4e926db6cdae3a44a47169e095b5b332393ad8007a2f7a648

Zawodowo… duuuużżżżżooooooo roboty, dużo albo jeszcze więcej. Organizacja imprez sportowych w mieście między innymi największego w Polsce Grand Prix w biegach ulicznych, treningi grupowe (Orlen Warsaw MarathonASA biegiem po zdrowie Team, BiegamBoLubię), treningi dla firm (Intel, Best, Geoban, Blue Media) oraz treningi personalne skutecznie zapełniały kalendarz, który już i tak pękał w szwach a do tego trzeba było znaleźć czas na swój trening, co łatwe nie było. Pracowałem i pracuję nadal z wieloma wartościowymi osobami, które wiedzą co chcą osiągnąć i powolutku, kilometr po kilometrze przemierzają sportową drogę, która często jest bardzo wyboista, kręta i wiedzie ostro pod górę.

Z tego miejsca chciałbym również serdecznie podziękować Maćkowi, z którym współpracowaliśmy ponad cztery lata. Była to bardzo udana i owocna współpraca. Nigdy nie pracowałem z osobą, która w tak profesjonalny i solidny sposób podchodzi do tematu biegania wraz z całą jego otoczką a biegowe raporty czytałem jak dobrą książkę. Fajnie czuć to co zawodnik czuje.  O to właśnie chodzi. Maciek to typowy amator, oczywiście w pozytywnym słowa tego znaczeniu. Pracuje, ma rodzinę i inne obowiązki a do tego osiąga naprawdę bardzo dobre wyniki. To był bardzo dobrze przepracowany czas i cieszę się, że trafiłem właśnie na takiego „Maćka” i  mam przyjemność pracować. „Wodzu” – DZIĘKI  i powodzenia! Przy okazji zapraszam na bloga Maćka, w którym doskonale widać, czym jest pasja biegania. Maciek, pozwól, że cofnę się do maja 2010 roku i wkleję jedno zdanie z pierwszego @, którego do mnie napisałeś:

„[…]I dlatego pytanie: czy możesz opracować mi plan treningów i startów
kontrolnych np. od końca maja do maratonu poznańskiego (uwzględniając
wrocławski), który pozwalałby mi dalej biegać, a nie „profesjonalnie”
trenować. Bo nie widzę problemu, abym zrobił np. 7 km z założoną
prędkością, 2 min. truchtu i jeszcze raz takie 7 km. I zwiększał te
dystanse w kolejnych tygodniach. Natomiast zupełnie mi się nie widzi
bieganie 10 x 200 m w jakimś tempie z przerwą 10 sek na trucht czy
zajęcia na stadionie. Być może bieganie maratonu poniżej czterech
godzin wymaga trenowania. Jeżeli tak, to ja pozostanę przy bieganiu.[…]”

W przeciągu tych czterech lat z haczykiem ze zwykłego biegacza zrobił się profesjonalista, co pokazuje, jak bieganie wciąga a mnie to bardzo cieszy. Maćku, niech nogi niosą !

Praca trenera daje dużo satysfakcji, ale łatwa nie jest, jak się to niektórym wydaje. Dużo zależy od zawodnika i od tego w jaki sposób chce się rozwijać i czy chce. Czy zależy mu tylko na odbębnieniu planu, czy też na analizie tego, co się dzieje i dlaczego się dzieje tak a nie inaczej. Niestety często mam wrażenie, że wielu zawodników tak właśnie podchodzi do tematu treningu, a tu nie o to chodzi. Żeby współpraca się układała a wyniki były należy rozmawiać i wyciągać wnioski. Szukać optymalnych rozwiązań i obserwować, jakie środki, formy czy metody treningowe działają lepiej a jakie gorzej. Każdy jest inny i każdy inaczej zareaguje na dany bodziec, ale to właśnie zawodnik musi dzielić się ze swoimi spostrzeżeniami z trenerem, bo czasem wystarczy lekko zmienić rozkład akcentów w mikrocyklu, żeby trening zatrybił.

Niestety zdarzały się również ciężkie przypadki. Szczególnie jeden utkwił mi w pamięci, ale jemu poświęcę osobny wpis, gdyż będzie to ostrzeżenie i informacja dla innych trenerów, partnerów oraz sponsorów, że zdarzają się biegowi oszuściktórych można przyrównać do osób, które startują bez numerów startowych czy kradną medale >>> „tego pana nie obsługujemy!„.  Oszust w tym przypadku to najdelikatniejsze słowo, jakiego można użyć na określenie „tego pana” … ale cóż, drugiego człowieka poznaje się po tym, co warte jest jego słowo a szczególnie jak kieruje się zasadami FAIR PLAY w życiu codziennym nie mówiąc już o sporcie.

fp

…a MY swoje, WALKA TRWA !!! 

2015-01-09T07:40:10+01:0009/01/2015|Różne|

Tytuł