Koniec roku bliżej niż dalej, więc z czystym sumieniem można zrobić podsumowanie startów, w których miałem większą lub mniejszą przyjemność brać udział w 2012 roku. Część z nich była lepsza, część gorsza, kilka razy mijałem linię mety z pewną nutką rozgoryczenia, na kilku z nich czułem wielką euforję i satysfakcję… Z perspektywy mijającego roku mogę je na spokojnie i na chłodno ocenić
- 14.01 – GPX Sztumu (7.m w open)
…typowy start z treningu, niczego po sobie nie oczekiwałem, przegrałem z wieloma osobami z którymi przktycznie zawsze wygrywam, ale nie był to start docelowy ani nawet kontrolny…
- 11.02 – 400m Rumia Dystans
pierwsze w życiu „poważne” zawody na 400m… stylem dowolnym, było fajnie, ciekawie, miło i sympatycznie, nie wiedziałem jak mam rozłozyć siły i jak szybko płynąć…
- 18.02 – GPX Sztumu – (10.m w open)
finałowy bieg z cyklu GPX, czułem się tu zdecydowanie lepiej niż na pierwszych edycjach i pobiegłem całkiem, całkiem przyzwoite zawody
- 18.03 – Bieg Zaślubin w Kołobrzegu (15km) – 53:01 (12.m w open)
ciekawy bieg… z kilku powodów, przez kilka dni sporo kursowałem po kraju, W-wa, M-K, Kołobrzeg, mało spałem więc niestety nie byłem w stanie pobiec mocnych zawodów, jedyne co było pozytywnego w tym biegu to fakt, że tempo 3’32/km było tempem optymaln ym, nie za szybkim, nie za wolnym co rokuje dobrze w perspektywie maratonu…
- 01.04 – Berlin halfmarathon – 1:15:00 (89.m w open)
oczekiwania były większe, wyszła lipa na maxa… zachowałem się, jak typowy junior i amator, za co słono później zapłaciłem, jednakże same zawody warte polecenia, blisko, niedrogo a organizacja – niemiecka perfekcja
- 29.04 – Run Toruń 10km – 35:33 (10.m w open)
wyjazd typowo turystyczno towarzsyski z mocnym elementem sportowym, było ciepło, ba… nawet upalnie i gorąco, więc jaka temperatura, taki bieg, trasa do lekkich nie należała, ale uważam że mimo to pobiegłem przyzwoicie
- 26.05 – Kaszubska Piętnastka – 52:17 (5.m w open)
dobry bieg, szczególnie patrząc na fakt, że byłem w mocnym BPSie przed czerwcowym maratonem, trasa w Luzinie była bardzo wymagająca, pogoda była wietrzna i było ciepło, wyciągnąłem wnioski po Berlinie i zacząłem bardzo spokojnie, co przełożyło się na bardzo dobry bieg i doskonałe samopoczucie
- 23.06 – Bieg o Błękitną Wstęgę, Stargard Szczeciński 10km – 32:41 (7.m w open)
rekord życiowy na 10km, cieszy fakt, że uzyskany na ciężkiej trasie, w tygodniu przed maratonem w bardzo dobrej dyspozycji, spokojnie zacząłem a kończyłem bardzo mocno, świetny bieg, świetne samopoczucie, ale… po głębszej analizie stwierdzam, że nie powinno się, przynajmniej w moim przypadku, biec dychy na maxa na tydzień przed maratonem…
- 30.06 – Midnightsun Marathon, Tromso – 2:34:24 (3.m w open, 1.m w kat. wiekowej)
nordland – dalekie, północne bieganie, a co najważniejsze bardzo dobry czas patrząc na profil trasy, typowy bieg na miejsce, czajenie się do końca i samotna ucieczka na 5km przed metą
- 22.07 – II Wałecki Bieg Filmowy 10km, 33:08 (2.m w open)
wyjazd typowo turystyczny, dzień przed biegiem 4 godziny kajakowania + kolacja i rozmowy do późna w miłym, sympatycznym, koleżeńskim gronie, bardzo fajne zawody, świetny klimat i …iście sprinterski pojedynek do ostatnich milimetrów, który udało się wygrać na przysłowiowych „kratach”
- 28.07 – Półmaraton Ziemi Puckiej – 1:16:38 (7.m w open)
klasyka gatunku, czyli + 30 stopni, góry, wiatr… spokojny poczatek i mocny koniec – bardzo dobry bieg i niechwaląc się rewelacyjny czas patrząc na warunki pogodowe panujące w ten dzień, szczególnie cieszy fakt wygrania z czarnoskórym zawodnikiem na niecałe 2km przed metą,
- 04.08 – Bieg Św. Dominika (5,2km) – 16:31 (15.m w open)
zupełny brak mocy i prędkości, słaby bieg, słabe samopoczucie i niestety bardzo słaba organizacja tych zawodów…
- 26.08 – Półmaraton Wałbrzych 1:16:54 (8.m w open)
wypad rodzinki znad morza do rodzinki mieszkającej w górach, czyli miło, sympatycznie, turystycznie i oczywiście sportowo; sam beig ok, spokojnie, miarowo z narastająca prędkością, trasa bardzo ciężka i wymagająca, więc czas praktycznie żaden, ale s drugiej strony mniej więcej od tego momentu zacząłem mocny trening do jesiennego maratonu…
- 08.09 – Życiowa Dziesiątka, Krynica – 32:47 (16.m w open)
kolejny dobry start, chociaż z drugiej strony patrząc więcej straciłem na podróżach niż wszystko to było warte, ale sam bieg oceniam na 4+, mocno, szybko z mocnym ostatnim kilometrem…
- 28.10 – Frankfurt Marathon, 2:29:35 (66.m w open)
witamy w klubie „under 2:30” … na ten czas pracowałem długie lata, dobry bieg, szybsza druga połówka, ale patrząc z perspektywy czasu mały niedosyt pozostał…
- 03.11 – Parkrun Gdynia (5km) – 17:47 (1.m w open)
bardziej w formie mocnego treningu, niż jakiegokolwiek ścigania, - 04.11 – 5,2km – Gdańsk Biega – 18:45 (1.m w open)
ciekawa formuła zawodów, bieg typowo „4 fun”, bez nagród, pomiaru czasu czy klasyfikacji, do wyboru jedno okrążenie, albo dwa, kto myśli nad wersją „2” musi przygotować się na wielkei korki i wielkie mijanie, ale w tym evencie właśnie o to chodzi, żeby każdy kto czuje się na siłach przebiegł, przetruchtał, przemaszerował odpowiadający mu dystans - 18.11 – Z Biegiem Natury, Gdańsk, 18:23 (3.m w open)
bieg można było śmiało wygrać, wystarczyło nie odpuścić całkowicie z treningiem po maratonie, ale cóż… - 15.12 – Z Biegiem Natury, Gdańsk, 19:38 (5.m w open)
totalny brak mocy i „jazda figurowa na lodzie”, do tego zmiana treningu z biegowego na rowerowo – pływacko – truchtający, więc efekty jakie były dokładnie widać – słaby czas, słabe miejsce, słabe samopoczucie… - 16.12 – Charytatywny Bieg dla Moniki – 10km, 37:05 (2.m w open)
w miarę szybka dyszka po śniegu – lodzie – paćce na czarnej drodze, było ok, sam bieg super – frekwencja z górką, klimat rewelacyjny, cel szczytny,
To był dobry rok z biegowego punktu widzenia, nabiegałem 2 rekordy życiowe na 10km oraz w maratonie. Uzyskałem 31. czas spośród polskich maratończyków, przebiegłem sporo ponad 5000km i wiele razy stawałem na podium. Ważne, że przez cały 2012 rok nie przydażyła się żadna poważna kontuzja, cieszyłem się zdrowiem i miałem satysfakcję z każdego przebiegniętego kilometra. Potrafiłem się zmobilizować do solidnego trenowania, pomimo zmęczenia, nawarstwiania się obowiązków w pracy i w domu, zwiedziłem kolejny kawałem Europy i mogłem dalej kontynuować i rozwijać moją pasję, jaką jest bieganie.
Co będzie dalej…? Co będzie w 2013 roku…? Gdzie będę startował…? Grubszy zarys kalendarza startów mam. Na pewno będzie to połówka w W-wie, 1/2 IM w Sierakowie, Dycha w Toruniu, kolejne edycje Z Biegiem Natury, Połówka dookoła Jeziora Żarnowieckiego, Półmaraton Ziemi Puckiej, Półmaraton w Wałbrzychu, chyba również dycha w Krynicy, oraz takie kwiatki, jak… Sztafeta 12h w Bochni, Maraton Karkonoski (?), a na zakończenie roku Maratona do Porto.